Part 253: Niewinny wynalazca, winny bohater


**Tony**

Pierwsze, co chciałem zrobić, to przytulić Pep, ale zamiast pragnąć tego samego, odepchnęła mnie. I tak musiałem upewnić się, czy nie została ranna. Natasha na chwilę zostawiła nas samych, a lekarka nie była w dobrym nastroju. Przeżywała śmierć przyjaciela. Nic dziwnego, ale chyba nie wiedziałem o czymś jeszcze.

Tony: Pepper, dobrze cię widzieć całą i zdrową. Próbowałem cię odnaleźć, ale utrudniłaś mi to zadanie. Co się z tobą działo?
Pepper: Ja...
Dr Bernes: Powiedz mu... Niech wie
Pepper: Naprawdę współczuję. Nie wiem, jak mogę pomóc
Dr Bernes: Dwa lata, rozumiesz? Byłam z nim dwa lata
Pepper: Próbowałam go uratować
Tony: Kogo? Przecież wybuch miał miejsce w Nowym Jorku
Pepper: O czym ty mówisz?
Tony: A ty? Myślałem, że...
Pepper: Mówię o Tahiti... O tym, co się wydarzyło
Dr Bernes: Najpierw dowiaduję się, że ginie Ho, teraz mój mąż. Kto będzie następny?
Pepper: Proszę cię... Nie płacz
Tony: I co teraz?
Dr Bernes: Muszę wziąć wolne i licz na moją pomoc
Tony: Przecież go nie zabiłem! To nie byłem ja!
Dr Bernes: Ale twoja zbroja, Tony. Twoja zbroja... Zabiorę zbroję Rescue do czyszczenia, by pozbyć się terrigenu... Żegnajcie

Zabrała plecak, oddalając się od nas. W tym czasie, Natasha zdołała zakuć mnie i rudą w kajdanki. Żona nie pojmowała, dlaczego to zrobiła, ale ja wiedziałem. Iron Man nie był uznawany za bohatera, lecz mordercę. Nawet Victoria potwierdziła moją winę. Miała rację.

**Pepper**

Cieszyłam się, widząc Tony'ego, ale nadal przeżywałam utratę ojca. Widziałam ciało, które stało się martwe. Dr Yinsen również umarł. Kto chciał wrobić blaszaka w morderstwo? Pewnie stąd eskorta Natashy na helikarier. Dość szybko trafiliśmy do centrali SHIELD. Fury pił kawę, krzycząc do swoich ludzi, by brali się do roboty.

Generał Fury: Gdzie Rhodes?! Miałaś sprowadzić jego ze Starkiem! O! Patricia Stark... Dobra. Tak też może być
Pepper: Dzień dobry, generale
Generał Fury: Słyszałem, że byłaś na Tahiti. W jakim celu?
Pepper: Mój ojciec mógł żyć, lecz spóźniłam się o jedną godzinę. Nie byłam tam sama, bo towarzyszył mi agent Bernes, Abigail Brand i agentka Hill
Generał Fury: Jako agentka musisz spisać raport... Widow, idź z nią
Natasha: Dobrze, generale
Generał Fury: A ty, Stark... Ty pójdziesz ze mną
Tony: Aresztujesz mnie i wsadzisz do Vault?
Generał Fury: Oj! Mam lepszy pomysł. Spalę twoją zbrojownię
Tony: Oszalałeś?!
Pepper: Fury, my tam mieszkamy! Nie możesz...
Generał Fury: Ktoś musi zapłacić za ostatnie krzywdy... Gdzie Hill?
Pepper: Nie żyje
Generał Fury: Brand?
Pepper: Nie żyje
Generał Fury: Agent Bernes?
Pepper: Nikt nie przeżył poza mną! Poświęcili się dla mnie! Zrobili to, żebym mogła wam przekazać wszystko, co wiem o Tahiti! Jeśli spalisz nasz dom, pozwę cię do sądu
Generał Fury: Skup się na raporcie, a ja przycisnę twojego mężulka
Natasha: Chodźmy już, Pepper
Pepper: Myślisz, że mógłby...
Natasha: Ostatnio stał się nie do zniesienia, więc tak. Może to zrobić

Zabrała mnie do pokoju, gdzie miałam przygotowane akta, dokumenty do wypełnienia i listę szczegółów, które musiałam uwzględnić. Tony, mam nadzieję, że Fury cię nie skrzywdzi.

**Rhodey**

Spakowaliśmy walizki, a bilety zakupiliśmy online. Ivy bardzo cieszyła się z tego wyjazdu. Diana swoją radość pokazywała w dość specyficzny sposób. Głośno się śmiała, jedząc papkę, aż bekała na całe gardło. Sprawdziłem, czy mieliśmy dokumenty.

Rhodey: Jutro lecimy. Cieszysz się?
Ivy: I to bardzo, choć trochę żałuję, że zrezygnowałeś z walki
Rhodey: Bo wy jesteście dla mnie najważniejsze
Ivy: Oj! Rhodey, słodzisz, aż za bardzo
Rhodey: Haha! Próbuję być rozkoszny
Ivy: Ty lepiej zajmij się małą, bo znowu napaskudziła
Rhodey: Och! Po kim ona to ma?
Ivy: Na mnie nie patrz
Rhodey: Bardzo śmieszne, Ivy
Ivy: Takie są dzieci... No dobra. Pora kłaść się spać
Rhodey: Dopiero osiemnasta
Ivy: Samolot startuje o piątej
Rhodey: No dobra. Wygrałaś
Ivy:  Ej! Co ty robisz?!
Rhodey: To, co trzeba

Chwyciłem ukochaną, jak pannę młodą, porywając do sypialni. Rzuciłem ją za łóżko, wskakując na nią z zamiarem tortur w postaci łaskotek. Łatwo odnalazłem czułe punkty pod pachami, lecz najbardziej śmiała się, gdy dorwałem się do brzucha. Tam istna fala niepohamowanego śmiechu. Na chwilę przestałem, bo sama chciała rewanżu. Tak się drażniliśmy, aż znudziło nas to. Leżeliśmy grzecznie pod kołdrą, wtulając się w siebie.

Ivy: Brazylia, tak? Skąd pomysł, żeby tam pojechać?
Rhodey: Pomyślałem o egzotyce, a poza tym, podczas karnawału zabawimy się
Ivy: Tak, jak ten rozbierany poker?
Rhodey: Ech! To był pomysł mojego taty. Ponoć kiedyś tak zrobił z mamą i wykorzystaliśmy to na wieczorze kawalerskim
Ivy: Oj! Zapłacisz mi za to, co zrobiłeś
Rhodey: Jak?
Ivy: Hahaha! Nie powiem

Pocałowała mnie w policzek i obróciła się, zasypiając. Jeszcze przez chwilę nie spałem, lecz później odpłynąłem w krainę snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X