Part 240: Ślub Jamesa Rhodesa


**Rhodey**

Taki niezapomniany wieczór, który szybko trafił w zapomnienie. Kompletnie nic nie pamiętałem. Skąd ta szminka na twarzy? Może Tony coś będzie pamiętał. Pomogłem mu wstać z podłogi. Ojciec jakoś pozbierał się i podał nam resztki leków na kaca. Byłem rozkojarzony, aż nagle coś sobie uświadomiłem, zerkając na zegarek. Już dziesiąta! Musiałem szybko się ogarnąć, by panna młoda nie uciekła sprzed ołtarza.

Rhodey: Tony, zbierajmy się, bo nie zdążymy na czas!
Tony: Spoko, panie panikarzu. Zdążymy
Rhodey: Jesteśmy na kacu i jeszcze...
Tony: Hahaha!
Rhodey: Co?
Tony: Zaliczyłeś jakąś panienkę? Masz coś na twarzy
Rhodey: Och! Nie przypominaj mi
Tony: Chyba nie spałeś z Pepper?
Rhodey: O kurwa! Sam tego nie pamiętam!
Tony: Zabiję, jeśli ją dotknąłeś

**Ivy**

Au! Moje uszy. Dlaczego tak piszczy? Od razu zaczęłam krzyczeć, widząc majtki pocięte przy stopach. Pepper to samo, ale leżała też ze zniszczonym stanikiem. Co za debil bawił się w rozbieranego pokera?! Zabiję! O kurwa! Chyba nie zdradziłam Rhodey'go? Co tu się działo?! Miałam prawo wiedzieć. Większe wrzaski były na zegar. Brawo! Spóźnię się na własny ślub! Nie mogę na to pozwolić, gdyby jeszcze mój przyszły mąż spróbowałby zgwałcić sprzątaczkę w kościele.
Gdy zdjęłam z siebie poszarpane ubrania, włożyłam suknię ślubną bez welonu. Chciałam, żeby ten dzień spełnił moje oczekiwania. Nie dodawałam zbytnio ozdób. Zwyczajna sukienka i tyle. Pani Rhodes z Pepper włożyły swój strój. Wybrałam Pepper na świadka. Obym tego nie pożałowała.

Roberta: Rozliczę się z tymi baranami po ślubie... Jak się czujesz, Ivy?
Gen. Stone: Jest dobrze, a dzieciaki nie kopią ze szczęścia
Roberta: I dobrze, bo nie powinny cię dzisiaj męczyć
Pepper: Myślicie, że mogli posunąć się do gwałtu?!
Roberta: Pepper, nie panikuj. Nie zrobiliby tego
Gen. Stone: Z alkoholem wszystko jest możliwe
Pepper: Ech! Nie dobijaj mnie. Potem kolejne dziecko będzie skrzywdzone, bo okazało się wpadką
Roberta: Dobra, moje panie. Nie myślmy o tym, co się wydarzyło. Chodźmy już do kościoła
Pepper: Ivy?
Gen. Stone: Tak, Pepper?
Pepper: Gdyby Rhodey mnie zgwałcił, ożeniłabyś się i tak z nim?
Gen. Stone: Oj! Na pewno dałabym mu solidnego kopa w dupę

Zaśmiałyśmy się po raz ostatni, jadąc na uroczystość.

~*Dwie godziny później*~

**Rhodey**

Wyjaśniłem pastorowi, co zaplanowałem. Zgodził się bez dłuższego myślenia nad tym pomysłem. Nie mówiłem nic Tony'emu. Ledwo zdołałem go tu przyprowadzić. Siedział obok mojego taty, który miał mieć na niego oko. Do szczęścia brakowało spieprzyć jeden element. Jednak Ivy pojawiła się na czas z resztą członków rodziny. Dawno nie widziałem mamy w niebieskiej sukience dla druhny, lecz najlepiej prezentowała się moja ukochana. Wziąłem mikrofon do ręki, mówiąc do niej.

Rhodey: Ivy Stone, dziś jest nasz dzień. Jeśli żałujesz, że mnie poznałaś, to uciekaj, ale zanim pomyślisz o tym, chcę, żebyś coś wiedziała... Maestro?

W pomieszczeniu rozbrzmiała gitara i każdy rozpoznał tę piosenkę z "Titanica". Miałem nadzieję, że wybrałem dobrze.

Rhodey: Every night in my dreams... I see you, I feel you... That is how you go on
Pepper: Hahaha!
Tony: Pepper, zamknij się!
Pepper: Rany, ale... On śpiewa
Rhodey: Far across the distance... And spaces between us... You have come to show you go on... Never far, wherever you are... I believe that... the heart does... go on

Potem tylko leciała przez chwilę melodia w tle i dałem pastorowi dojść do głosu. Ivy chwyciła mnie za rękę i widać, że się wzruszyła.

Pastor: Jamesie Rhodes, czy przyrzekasz wierność, miłość i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy?
Rhodey: Przyrzekam
Pastor: Ivy Stone, czy przyrzekasz wierność, miłość i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy?
Gen. Stone: Przyrzekam
Pastor: Ogłaszam was mężem i żoną! Jako symbol włóżcie obrączki
Gen. Stone: Zrobione, a teraz czekam
Rhodey: Na co?
David: No całuj ją!
Rhodey: Ach! No... tak

Sama zrobiła ten gest, aż pocałunek na tyle się pogłębił, że nie chciała się ode mnie oderwać. Tylko kopniaki maluchów zmusiły ją do zaprzestania. Chwyciłem żonę na ręce, wychodząc z kościoła. Porwałem Ivy do pobliskiego hotelu.

**Ivy**

Już kilka minut małżeństwa i miałam dość męża. Chciałam porozmawiać z ojcem oraz pobyć z bliskimi, ale on musiał zepsuć moje plany. W dodatku dzieci zaczęły mocniej kopać, a w brzuchu poczułam lekkie skurcze. Zachowywałam spokój, ukrywając swoje obawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X