Part 176: Początek żelaznej wojny


**Tony**

Zmartwiłem się, widząc Lily w zmienionej "formie". Żeby upewnić się, że naprawdę wyzdrowiała i nie potrzebuje implantu, poszliśmy z nią do doktorka. Zrobił jej podstawowe badania. I faktycznie. Nie było żadnych śladów po chorym sercu. Nawet cieszyłem się, że nie musi już znosić tego bólu. Teraz zostanę z tym sam.
Pepper wyszła razem z Lily, a na prośbę Yinsena zostałem.

Dr Yinsen: W porządku?
Tony: Raczej tak
Dr Yinsen: To zdumiewające, że przemiana ją wyleczyła. Cieszysz się z tego, prawda? Tony?
Tony: Tak, tak
Dr Yinsen: Jakoś jesteś zamyślony
Tony: Też chciałbym żyć bez implantu
Dr Yinsen: Może kiedyś tak będzie. Nie trać nadziei
Tony: Ta wariatka uciekła?
Dr Yinsen: Niestety, ale wszelkie siły specjalne próbują znaleźć tę babę
Tony: Dziękuję za wszystko
Dr Yinsen: Tony, jestem też twoim przyjacielem i zrobiłbym wszystko, by cię uratować
Tony: Ale umrę
Dr Yinsen: Prędzej, czy później, wszystkich taki los czeka... Nie stresuj się i uważaj na siebie
Tony: Będę na pewno

Lekko się uśmiechnąłem i wróciłem do domu. Byliśmy w komplecie. Nawet Matt się pojawił. Również nie przypominał zwykłego człowieka. Lily do niego dołączyła, pokazując w rękach ogień. On się lekko przestraszył, lecąc wysoko do sufitu. Nie miał skrzydeł, ale latał. Pepper nie ukrywała swojego przerażenia. Ja jakoś nie potrafiłem skupić myśli. Musiałem dorwać nową Madame Mask, do czego przydałaby się zbroja.

Tony: No dobra. Chodźcie tu do nas i powiedzcie, co się wam stało?
Lily: Zmieniliśmy się, tato. Już nie jesteśmy ludźmi
Matt: Tak ci jaszczur powiedział? Dziwne, bo mi nic o tym nie wspominał
Lily: Ale jestem zdrowa i cieszę się z tej przemiany
Matt: Choć musimy się gdzieś udać
Pepper: Nigdzie nie lecicie! Zostajecie w domu!
Tony: To prawda. Ledwo uszliście z życiem, więc odpoczywajcie
Matt: Szczerze? Umarłem drugi raz. Nic się nie stanie, jak po raz trzeci kopnę w kalendarz
Lily: Ja też tak uważam. Zresztą, musimy wiedzieć, skąd pochodzimy
Pepper: Wasze miejsce jest na Ziemi. Wychowaliśmy was na ludzi i guzik mnie interesuje zdanie jaszczurczego opiekuna. Nie zgadzam się
Matt: Mamo, proszę
Pepper: A ty się zgadzasz, Tony? Tony?
Tony: Wybaczcie. O czym rozmawiamy?
Pepper: Oni chcą lecieć na jakąś obcą planetę
Tony: Niech lecą
Pepper: Słucham?!
Matt: Pozwalasz?
Tony: Ufam im i ty też powinnaś

Ucałowałem je w czoło, żegnając. Od razu poszedłem do zbrojowni. FRIDAY pracowała na pełnych obrotach. Nie wykryła żadnych wrogów poza podejrzaną sygnaturą. Wskazywała na zbroję. Okazało się, ze ktoś skopiował mój projekt. Jakim cudem? Kto mógł zbudować drugiego Iron Mana?

**Katrine**

Spakowaliśmy wszystkie rzeczy. Po raz ostatni popatrzyłam na dawny dom. Nie wiem, jak przeżyję bez Matty'ego. Ojciec zamknął drzwi na klucz, bo był pewny, że wyjazd poza Nowy Jork będzie najlepszym rozwiązaniem. Chciał uciec od niebezpieczeństwa, które czai się w każdym zakamarku Manhattanu. Będę tęskniła za tym miejscem, ale gdyby nie matka, zostalibyśmy tutaj, dożywając późnej starości.

Katrine: Pora zacząć nowy rozdział w życiu. Bez mamy, bez Matta i Akademii Jutra
Duch: Nie przejmuj się, córciu. Znajdziesz nowych przyjaciół i ani nie pomyślisz o powrocie
Katrine: Dokąd wyjeżdżamy?
Duch: Daleko stąd. Tam cię nie znajdzie
Katrine: Czyli?
Duch: Podziemne miasto Eagle City
Katrine: Tato, nie możemy pojechać do cioci w Chicago?
Duch: Nie, bo pewnie będzie kazała ci zostać z matką, a ja na to nie pozwolę. Już zbyt wiele wycierpiałaś, Katrine. Koniec z tym

Wsiedliśmy do samochodu, zapinając pasy. Ostatni raz widziałam miejsce, gdzie spędziłam swoje dzieciństwo. Wyjechaliśmy, jadąc z zawrotną prędkością. Nie zważał na znaki. Widocznie się bał, że Hydra z jej rozkazu spróbuje nam pokrzyżować plany.
Nagle ojciec gwałtownie zahamował. Schyliłam głowę, słysząc strzał. Tylna szyba rozsypała się w drobny mak. Od razu kazał zostać w samochodzie i sam miał zamiar rozprawić się ze strzelcem. Nie chciałam czekać na rozwój wypadków, więc wyszłam, kryjąc się za drzwiami.

Duch: Mówiłem, że miałaś zostać!
Katrine: Nie dam ci się zabić! Walczymy razem!
Duch: Masz broń?!
Katrine: Zawsze mam!

Wyciągnęłam mały pistolet, raniąc agentów w nogi. Niespodziewanie, przede mną pojawiła się matka. Przestraszyłam się. Tak szybko się tu przeniosła? Niemożliwe. Mierzyłam do niej z broni, lecz na mojego pecha, magazynek się rozładował.

Katrine: Nigdzie z tobą nie pójdę! Słyszysz?! Nie jesteś moją matką!
Madame Hydra: Chcesz nadal żyć z ojcem? Po tym wszystkim, co ci zrobił?
Katrine: Wynoś się!
Madame Hydra: Jaka ty naiwna

Poczułam strach, kiedy wycelowała we mnie z jakiegoś działka. Już miała strzelić, lecz znikąd pojawiło się coś metalowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X