Dawno nie spotkałem się z jej taką dobrodusznością. Mówi, że wyniki są niepokojące, ale mogę zobaczyć się z Mattem oraz Lily. Oczywiście też chciałbym porozmawiać z Pep, która pewnie dalej przy nich czuwała. Z pomocą lekarki wsiadłem na wózek, zmierzając do sali, gdzie spały moje pociechy. Myliłem się. Nie miały zamkniętych oczu. Cieszyły się na mój widok. Przytuliłem je do siebie.
Lily: Tato, ty żyjesz!
Tony: Jak widać, jeszcze nie umarłem
Dr Yinsen: Pozwoliłaś mu?
Dr Bernes: Nie będę go niepotrzebnie zatrzymywać
Dr Yinsen: Powiedziałaś o wynikach?
Dr Bernes: Nie było na to okazji, Ho. Jak chcesz, to mów
Tony: Aha! Czyli jednak jest źle?
Lily: Co? Nie! Tato, nie możesz umrzeć!
Dr Bernes: Lily, spokojnie. Nikt tu nie umiera
Lily: Na pewno?
Tony: Nie bój się. Nic mi nie jest
Lily: Przepraszam, że cię zdenerwowałam
Tony: W porządku. Już nawet zapomniałem, co mówiłaś... Pepper, wszystko gra?
Pepper: Ona wróci. Tak łatwo nie odpuści, Tony
Tony: I to cię niepokoi? Jestem przy was i nie pozwolę, by stała się wam krzywda
Pepper: Wierzę w to
Ścisnęła moją dłoń, a po jej policzkach spłynęły łzy. Wiedziałem, jak się bała powrotu tej wariatki, dlatego chciałem być przy nich. Victoria mi pozwoliła, zaś dr Yinsen wolałby, żebym odpoczywał. Później zapytam o przyczynę niepokoju w wynikach. Akurat wyszli z sali, więc mogłem porozmawiać na spokojnie z rodziną.
**Ho**
Otrzymałem wiadomość, by stawić się w moim gabinecie. Nie bardzo wiedziałem, czemu, lecz wszystko stało się jasne, gdy zauważyłem dwóch funkcjonariuszy z policji. Myślałem, że przyszli mnie na nowo aresztować. Jednak nie wyjęli kajdanek tylko zaczęli wyjaśniać, czy będę sądzony jeszcze w tym miesiącu. Zdziwiłem się, bo przeprosili za zamieszanie odnośnie tych zarzutów, jakie postawili. Proces został anulowany. Rozmawiałem z nimi krótko i zapewnili, że nie będę miał żadnych kłopotów. Mogłem znowu ratować ludzkie życia. Nareszcie.
Policjanci wyszli ze szpitala, a ja wróciłem do swoich obowiązków. Odetchnąłem z ulgą, że wygrała sprawiedliwość.
Dr Bernes: Wszystko gra?
Dr Yinsen: Jestem niewinny i mogę znowu z tobą pracować
Dr Bernes: To świetnie, Ho. Dobrze, że tej jędzy nie posłuchali
Dr Yinsen: Na początku poznali jej wersję, co im mówiła. Wszystko się zgadzało. Nie zaprzeczyłem, by nie utrudniać im sprawy
Dr Bernes: Czyli zostajesz?
Dr Yinsen: Bez dwóch zdań
Nagle zgasły światła na korytarzu, że musiało uruchomić się zasilanie awaryjne. Domyśliłem się, co stało za brakiem prądu. Przyjaciółka również znała powód, a raczej sprawczynię awarii. Od razu pobiegliśmy do sali chorych. Nie wszyscy w niej byli. Lily najbardziej się bała, a Matt wolał zachować wewnątrz własne troski.
Dr Yinsen: Gdzie jest Tony?
Lily: Wrócił do sali
Dr Yinsen: Oj! Nie kłam tylko mów prawdę
Lily: Ale tak jest
Dr Yinsen: Jakoś nie mogę w to uwierzyć
Matt: Siostra, przyznaj się, gdzie go wywiało
Dr Yinsen: A ty wiesz?
Matt: Chce dorwać tę babę, co prawie uprowadziła Lily
Dr Bernes: Chwila... Była tu?
Matt: Nie, ale chyba wiedział, że przyjdzie do nas i coś zrobi
Dr Bernes: Więc mam z tego rozumieć, że pobiegł za nią? Czy on już stracił rozum? Sam narobi sobie kłopotów
Pepper: Dlaczego?
Dr Bernes: W takim stanie powinien unikać stresu oraz wszelkiego wysiłku
Dr Yinsen: Trzeba go znaleźć, bo naprawdę będzie źle... Victorio, zostań z nimi, gdyby jednak się tu pojawił
Dr Bernes: W porządku. Uważajcie na siebie
Razem z Pepper pobiegłem szukać Tony'ego oraz tej szalonej kobiety, co była w stanie zmienić się w każdego. Dobrze, że moja sytuacja przestała być skomplikowana.
**Pepper**
Nie zdołałam wcześniej zatrzymać męża. Był zbyt uparty, aby kogokolwiek słuchać. Dobrze, że dzieci dochodziły do siebie po wypadku. Z Mattem miałam dosyć trudny kontakt. Pewnie przez sytuację z Katrine, ale ta rozmowa musiała poczekać. Najważniejsze było schwytać nową Madame Mask.
Kiedy znalazłam się na najniższym poziomie szpitala, nie mogłam uwierzyć w to, co moje oczy widziały. Tony okładał ją dosyć mocno pięściami, zaczynając od twarzy, aż zmienił swój cel na brzuch. Doktorek zaczął go odciągać od nieprzytomnej staruchy.
Dr Yinsen: Tony, już wystarczy. Jest bezbronna i nic nikomu nie zrobi
Tony: Ale chciała! Nie... Nie odpuszczę
Pepper: Tony, spokojnie. Przestań się mścić
Przytuliłam go, aż dał upust emocjom. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio płakał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi