**Whitney**
Ruda pałała gniewem, ale nie pociągnęła za spust. Tchórz. Jednak chciała dalej mnie zabić. Odruchowo wyjęła broń, strzelając na oślep we wszystko, aż natrafiłam na dziewczynkę. Niemożliwe! Jeszcze żyje? A! Już widzę! Ten drugi maluch skoczył w ostatnim momencie, że nie roztrzaskała głowy o ścianę. Pepper również zaczęła marnować amunicję, próbując trafić.
Whitney: To nic już nie da. Ona i tak umrze. Spóźniłaś się
Pepper: Och! Zamknij się!
Oberwałam w twarz, że maska po raz drugi wylądowała na podłogę. Nie zdołałam wycelować i odczułam piekło na twarzy. Waliła coraz mocniej, aż w końcu przestała. Co się dzieje?
Pepper: Dziękuję ci, że ją uratowałeś. Uciekaj z nią, bo zrobi się zaraz nieprzyjemnie
Matt: Ne, ne
Pepper: Lepiej mnie posłuchaj
Matt: Ne!
Whitney: Idiota
Pepper: Co?! Jak ty go nazwałaś?!
Whitney: Idiotą! Głucha jesteś? Przestrzelę ci uszy
Ponownie mierzyłam z broni, pociągając szybko za spust. Usłyszałam głośny strzał, ale poczułam się inaczej. Krwawię? A to suka! Trafiła mnie.
Pepper: Nie skończyłam z tobą
Wystrzeliła kolejne pociski, które przeszły przez ciało, dziurawiąc brzuch wraz z klatką piersiową, a ostatni strzał oddała prosto w głowę. Nic nie poczułam. Po prostu upadłam. Zdaje się, że dołączam do mojego ojca. Widzę go. Te światło... przyciąga mnie do siebie.
Whitney: W końcu się z tobą zobaczę i mi nie powiesz, że nie masz czasu. Będziemy razem
**Pepper**
Nie wierzę! Zrobiłam to, a Matt kopał w jej martwe ciało. Widziałam w jego oczach wściekłość. Boże! Przecież on przeze mnie stanie się mordercą. Co ja najlepszego zrobiłam? Musiałam go zabrać stąd razem z Lily. Wzięłam ich na ręce, a Whitney zostanie w piwnicy. Kiedy byliśmy bezpieczni, rozwiązałam jej wszystkie kończyny z lin, a usta odkleiłam od czarnej taśmy. Whitney zawsze była wariatką, ale zemsta za głupi żart? Chyba tak. Sprawdziłam, czy moja córeczka żyje, ale implant ledwo świecił, a oddech niezbyt odczuwalny. Kiepsko. Musiałam ją zabrać do szpitala.
Wyszliśmy z dalszej części bloku, napotykając starszą pani na klatce schodowej.
Sąsiadka: Myślałam, że już się wyprowadziłaś
Pepper: To prawda, ale przyszłam po moją córkę
Sąsiadka: A! To twój bachor tak wrzeszczał na dole? Wreszcie milczy
Pepper: Ty jej pomogłaś z porwaniem?
Sąsiadka: Mnie tu nie było. O niczym nie rozmawialiśmy. Przygotowałam obiad. Chcesz zjeść?
Pepper: Niestety, ale mam ważniejsze sprawy
Sąsiadka: I znowu tak samo. Nikt mnie nie lubi. Co ja wam zrobiłam?
Pepper: Nie wiem
Odeszłam bez dalszego zagadywania się z dawną sąsiadką i pojechałam do szpitala. Byłam przerażona stanem Lily. W każdej chwili mogła umrzeć. Nie mogę na to pozwolić. Poprosiłam Matta, by ją trzymał. Teraz mu w pełni ufałam. Po tym, jak złapał swoją siostrzyczkę, ratując od śmierci, śmiało mogłam go nazwać małym bohaterem. Coś w nim jest z Tony'ego, ale denerwujący charakter, jak niecierpliwość, chęć robienia psikusów i bycie rozrabiaką, akurat odziedziczył po mnie. Smucił się i tulił swoją siostrzyczkę, trzymając za jej malutką rączkę.
Po upływie godziny znaleźliśmy się w szpitalu. Natychmiast pobiegłam szukać doktorka w okularkach.
Pepper: Pomóżcie mi! Ona umiera!
Mój krzyk zdołał usłyszeć i na szczęście się pojawił. O nic nie pytał, zabierając Lily na operację. Najgorsze, co mogłam przeżyć. Usiadłam przed blokiem i on też się martwił.
Pepper: Przepraszam, że musiałeś na to patrzeć. Mam nadzieję, że nie będziesz robił tego samego, co właśnie zrobiłam
Matt: Ne, ne. Dobze becie
Pepper: Matt, jak ty się szybko uczysz. Jestem z ciebie dumna
Matt: Tak?
Pepper: Tak oraz za uratowanie Lily. Dziękuję
Przytuliłam go, całując w czoło. Nawet nie zauważyłam, jak zamknęłam oczy, zasypiając. Jak się obudzę, chcę, by Lily była przy mnie cała i zdrowa, ale to niemożliwe. Niestety. Jednak byłoby lepiej, gdyby Tony okazał wsparcia. Brakuje mi go. I to bardzo.
**Tony**
Było już późno, bo światła zgasły na korytarzu i w salach, co oznaczało czas na sen. Próbowałem zasnąć, ale myślałem o niej. O Pepper, dzieciach i moim przyjacielu. Przypomniałem sobie te piękne chwile, jak się poznaliśmy, potem wspólne Święta, zaręczyny, misje z pierścieniami... Tak. Wiele się wydarzyło. Nawet nie zdołam sobie przypomnieć wszystkiego, ale Rhodey nagrał mój taniec z Pep w czasie Świąt. Będę pamiętał wiele chwil. Tych wesołych, ale też tych mniej przyjemnych, jak próba zabicia Matta, Lily z implantem oraz przymusowy ślub. Ludzie z miłości planują takie wydarzenie, gdy są gotowi, a ja... Ja po prostu czułem, że tak musi... być.
Ktoś chodzi po korytarzu. Ostrożnie wstałem, kierując się do drzwi. Już chciałem je otworzyć, lecz do pokoju weszła Victoria.
Dr Bernes: Jeszcze nie śpisz? Powinieneś odpocząć. W twoim stanie...
Tony: Nie chcę tego słuchać po raz setny! List dostarczony?
Dr Bernes: Tak, a ty masz od niej kasetę. Miłego oglądania
Tony: To wszystko? Nic więcej nie powiesz?
Dr Bernes: Muszę wracać do szpitala. Do tego głównego. Później pogadamy, bo jest, o czym
Pożegnała się i wyszła. Była taka tajemnicza. Bałem się, że tu chodzi o moją rodzinę, ale nie będę histeryzować. Są bezpieczni. Rhodey miał o nich zadbać. No dobra. Włożyłem kasetę, oglądając nagranie od mojej ukochanej. Widziałem, jak Matt się wspina po szafkach w kuchni, a ona się z tego śmieje. Jej uroczy uśmiech, a Lily powiedziała pierwsze słowo. Ta pierwsza taśma była szczególnym dowodem na to, ile tracę, będąc od nich tak daleko. Gdyby nie Andrew, nie miałbym wsparcia wewnątrz zakładu. Zatrzymałem nagranie na chwili, jak się żegna, uśmiechając się znowu w ten sam sposób, jak poprzednio.
Tony: Tęsknię za tobą, Pep. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Pamiętaj, że bez twojej miłości, serce nie potrafiłoby bić tym ciepłem, jakie czujesz, gdy jesteś obok mnie
Jej Matt najmłodszy super bohater taa moja krew xD ale mam nadzieję ze lily nic nie będzie. Tony tęskni ojjj a nawet nie wie że są w szpitalu i hi odwiedza dzieciakom zobaczą się z tatusiem
OdpowiedzUsuńNo Lily się wyliże. Będzie dobrze i wkrótce się zobaczą
Usuń