Part 107: Druga runda cz.1


**Rhodey**

Leciałem najszybciej, jak się da, by zdążyć na czas, nim jego serce przestanie bić. Na szczęście dość szybko znalazłem odpowiedni szpital. Wbiegłem w zbroi, szukając odpowiedniego specjalisty.

Rhodey: Potrzebny mi dr Yinsen! Zawołajcie go! Szybko!

Byłem przerażony stanem Tony'ego. Ciągle miałem przed oczami całą tę akcję, jak Andrew popełnia samobójstwo, a mój przyjaciel próbuje zabić Kontrolera, ale upada, a ja kończę cały ten horror jedną bronią.
Czekałem, aż ktoś się nim zajmie i to czekanie trwało kwadrans. Pani z recepcji prosiła o cierpliwość, lecz jego stan był na tyle poważny, że... No właśnie. Musiałem sprawdzić, czy nadal żyje. Nie czułem pulsu. Szybko zdjąłem zbroję, którą odesłałem do zbrojowni, by zająć się ratowaniem przyjaciela.

Rhodey: No dalej, Tony. Trzymaj się. Nie umieraj mi tu!

Udrożniłem drogi oddechowe, rozpoczynając uciskanie klatki piersiowej. Czułem, że nikt mi nie pomoże. Musiałem sam działać. Nie poddawałem się. Dalej starałem się go ocalić. Na chwilę przerwałem, sprawdzając, czy jest poprawa. Niestety, ale nadal bez zmian. Cholera! Co robić? Sprawdziłem też implant, który... nie działał. No pięknie. Gorzej być nie może. Wznowiłem czynności ratownicze, aż do moich uszu dotarł znany głos.

Dr Yinsen: Ktoś mnie wołał?
Rhodey: No nareszcie. Co tak długo?!
Dr Yinsen: Przeprowadzałem skomplikowaną operację... W jakim jest stanie?
Rhodey: Umiera
Dr Yinsen: Spokojnie, Rhodey. Już się nim zajmuję

Chwycił go z podłogi, zabierając na salę operacyjną. Pobiegłem za nim i usiadłem przed blokiem, czekając na zakończenie operacji. Bałem się, że coś pójdzie nie tak, a na złość dzwoni Pepper. No odbiorę. Powiem, co ma wiedzieć.

Rhodey: Właśnie miałem zamiar do ciebie dzwonić
Pepper: Taa... Akurat... Lepiej mów, co jest grane, bo przyjdę i ci przywalę, że szybko się nie pozbierasz! Czemu zbroje wróciły puste? Co się stało?!
Rhodey: Przyjedź do tego samego szpitala, co zawsze
Pepper: Rhodey?
Rhodey: I co? Dalej chcesz mnie zabić?
Pepper: Już do was jadę. A żyjecie?
Rhodey: Ja tak, ale Tony...
Pepper: Kontroler coś mu zrobił?!
Rhodey: Nie krzycz, tylko przyjedź bez dzieci
Pepper: Nie mam, z kim je zostawić. Będą ze mną... Aha! I wiem, że mieliśmy dobrą jakość rozmowy, więc wy na złość się rozłączyliście?
Rhodey: Pepper, jak chcesz tu przyjechać, to teraz, a później ci powiem, do czego doszło
Pepper: Bardzo z nim źle?
Rhodey: Yinsen go operuje
Pepper: Boże! Ale to... Kontroler?
Rhodey: Dowiesz się wszystkiego, jak pogadamy

Rozłączyłem się i nieco odetchnąłem z ulgą, że powiedziałem jej o tej akcji. No prawie, ale niebawem pozna wszelkie szczegóły.

**Ho**

Operowałem go już ponad trzy godziny. Zdołałem przywrócić krążenie, ale implant nadal źle funkcjonował. Mówiłem mu tyle razy, że stres jest dla niego zabójczy i znowu mnie nie słucha. Sprawdziłem, jaką wadę ma mechanizm. Jedynie zauważyłem, jak źle działa przez błędne ustawienia urządzenia przy funkcji podtrzymywania życia. Postanowiłem zresetować ustawienia implantu i uderzyłem z defibrylatora o średniej mocy. Teraz pozostało czekać... O! Jest! Całe szczęście. Odczyty na kardiomonitorze były słabe, ale pokazywały, że żył.

Dr Yinsen: No to wróciłeś do nas. I tym razem będę miał na ciebie oko

Zabrałem go na cyberchirurgię. Już myślałem, że sam nie dam rady. Gdy wyjechałem z łóżkiem z sali, Rhodey mnie zaczepił, licząc na informacje. To był dziwny dzień, bo każdy lekarz był zajęty, a nawet Victoria. Musiałem sobie poradzić sam.

Rhodey: I co z nim?
Dr Yinsen: Żyje. Gdyby nie twoja szybka reakcja, nie zdołałbym nic zrobić
Rhodey: A czemu nie ma innych lekarzy? Co się stało?
Dr Yinsen: Sam nie wiem. Może są bardzo zajęci, ale na szczęście dałem radę... Pepper już wie?
Rhodey: Przyjedzie i się dowie. A mogę być przy nim?
Dr Yinsen: Tak, ale go nie denerwuj, gdyby się obudził... Czy wyście mieli jakąś akcję Iron Mana?
Rhodey: Tak jakby, lecz on nie walczył w zbroi
Dr Yinsen: Samobójca
Rhodey: To samo mu powiedziała FRIDAY
Dr Yinsen: FRIDAY?
Rhodey: Jego komputer

Pozwoliłem Rhodey'mu być przy Tony'm. Zabrałem chłopaka na cyberchirurgię, gdzie będę mógł obserwować działanie implantu. Znowu miał więcej szczęścia, niż rozumu. Mimo bycia ojcem, ciągle zachowuje się tak samo.

**Tony**

Widziałem, jak mijam całe swoje życie. Tak ma być? Przed śmiercią mam zobaczyć to, co przeżyłem? Każde wspomnienie, jakie wiąże się z danym wydarzeniem?

**Pepper**

Było już tak późno, ale musiałam zobaczyć się z Tony'm i dowiedzieć się od Rhodey'go o całej walce z Kontrolerem. Zabrałam maluchy, a jako, że były duże, łóżeczka transportowe stały się zbędne. Wzięłam je na ręce, wychodząc ze zbrojowni. Pojechałam autem do szpitala. Lily jako jedyna wyglądała na bardzo zmartwioną całą sytuacją.

Pepper: Nie martw się, Lily. Wszystko będzie dobrze
Lily: Nie! On cierpi
Pepper: Czemu tak mówisz?
Lily: Widziałam, jak z nim źle... Mamo? Będzie żyć?
Pepper: Na pewno będzie
Matt: Bruum! Brum, bruum!
Pepper: Tylko ty nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji?
Matt: Bawię się. To źle?
Lily: Głupek
Matt: Małpa
Pepper: Ej! Przestańcie. Bądźcie poważni. Wasz tata miał wypadek i może z tego nie wyjść

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X