Takiego dnia jeszcze nie miałam w swoim życiu, że dochodzi do ostrej strzelaniny. Przez drzwi od sali, widziałam, jak zabierają Pepper na operację. Wszystkie te draśnięcia na brzuchu były bardziej widoczne, skąd sączyła się krew. Została postrzelona przez tę samą osobę, co chciała zabić Tony'ego. Rhodey wszedł na OIOM, gdy sprawdziłam odczyty z kardiomonitora.
-Rhodey, co tam się działo?- liczyłam, że mi to wyjaśni
-Katrine nie żyje. Ona to... zrobiła- odpowiedział, drżącym głosem
-Czyli Pepper ją...- już nie kończyłam, bo wiedział sam, co się wydarzyło
-A co z Tony'm?
-Śpi. Musi odpoczywać, bo przez porażenie prądem jego stan jest poważny
Rhodey wyglądał na zmęczonego. Ledwo trzymał się na nogach. Powinnam już to wcześniej zrobić. Powinnam znaleźć kogoś do pomocy z personelu.
-Dobrze się czujesz, Rhodey?- spytałam, martwiąc się
-To nic takiego- ledwo to powiedział, a jego oczy się zamknęły i zemdlał
-Wiedziałam, że tak będzie- wzięłam go z podłogi i położyłam na kanapie w moim gabinecie
Przykryłam go kocem i zrobiłam dla niego kanapki do jedzenia, żeby mógł mieć siły. Pewnie ostatnio nic nie jadł. Stąd te zasłabnięcie. Tak się martwi o Tony'ego, ale o siebie nie zadba.
Po czterech godzinach, Rhodey się obudził.
-Zawsze ty pilnujesz wszystkich i jesteś najrozważniejszy z całej trójki, a sam siebie zaniedbałeś. Powinieneś coś zjeść- podałam mu talerz z pieczywem
Usiadł i zaczął przegryzać przekąski. Było widać, że dawno nic nie miał w ustach. Jadł z wielkim apetytem. Twarz nie była tak blada, jak wcześniej, a zmieniła się na żywszy kolor. Dobrze, że mu się poprawiło.
-Dziękuję. A coś mnie minęło? Długo spałem?
-Nie całkiem. Jeszcze nie wiem, co z Pepper, bo muszę was obserwować. Jak dodzwonię się do mojej znajomej lekarki, zastąpi cię i nie będziesz olewać snu
-I tak powinienem tu być. To moja wina, że Tony tu trafił. Mogłem go nie zostawiać samego i...
-Każdy popełnia błędy, ale nie mogłeś tego przewidzieć. Zrób sobie kawy i odpocznij. Ja zajmę się Tony'm i zdobędę informacje o stanie Pepper
Dla pewności znów sprawdziłam odczyty funkcji życiowych. Wyglądał, jakby spał, ale czułam, że coś nie gra. Sprawdziłam jego bransoletkę. Nie naładował się. Musiałam podłączyć implant do ładowania, licząc na poprawę. Serce biło bardzo słabo. Nie wiem, czy nie obejdzie się bez operacji. Mogłam wcześniej to sprawdzić.
Obudziło mnie oślepiające światło. Przy łóżku siedział mój tata. Co on tu robi? Skąd wiedział, że tu będę? I czemu leżę w jakiejś sali szpitalnej? Tyle pytań. Zero odpowiedzi.
-Tatku, co ja tu robię?
-Bobbie mi powiedziała, że po raz kolejny masz na koncie morderstwo. I znowu ze strony Ducha. Ty chyba lubisz mieć kłopoty, Patricio?
-Ale to nie tak. Musiałam coś zrobić. I mnie trafiło, tak?- poczułam, że na brzuchu miałam jakiś duży plaster
-Tak, to prawda. Dobrze, że już po wszystkim, ale znowu jesteś w szpitalu. Lubisz to miejsce?- uśmiechnął się
-Nie! Tego nie planowałam!- zaprzeczyłam stanowczo
Gdy powiedziałam coś o planach, pękło moje serce. Mieliśmy z Tony'm żyć razem bez żadnych problemów, a rozmowa o rezygnacji z bohaterowania musi być znowu przeprowadzona.
-Córciu, co się dzieje? Coś cię boli?
-To żal, ale i szczęście- uroniłam łzy z oczu
-Wszystko będzie dobrze- przytulił mnie delikatnie i próbował odgonić wszelkie zmartwienia
-Teraz pewnie tak. Katrine już nie ma. Nie ma już blisko śmierci. Ona się oddaliła wraz z nią- poczułam, że w końcu plany nie zostaną zniszczone i to była ogromna ulga
Miałam wielką ochotę znów zobaczyć się z Tony'm i powiedzieć mu o tym, co zrobiłam. Czy warto chwalić się czyjąś śmiercią? Ona nie była zwykła. Ten czyn był konieczny do rozpoczęcia nowego życia
-A wiadomo, czy coś się zmieniło z Tony'm?
-Nie mam pojęcia, ale wyzdrowieje. Bądź dobrej myśli
-Tylko, że on cierpi na amnezję. Co, jeśli zapomni o wszystkim?- pojawiło się najgorsze zmartwienie
-Nie myśl o tym. Pomyśl, ile będzie spokoju po jej śmierci. Oczywiście, ja nie pochlebiam zabijania, ale przy takich zabójczyniach robię wyjątek. Jednak nie rób tego więcej. Nie chcę, żebyś stała się, jak ona.
-Obiecuję ci, że to był ostatni raz. Sprawę z Duchem nie wywęszyli i nie pozwolę, by o Katrine się dowiedzieli
To nie była zbytnio szczera obietnica. Przecież nie wiem, czy będzie ktoś gorszy od Katrine. To nie rozwiązuje problemów. Trzeba pogadać z całą drużyną o planach. Nadal uważałam, że rezygnacja to zły pomysł, ale Rhodey totalnie się załamał. Tony pewnie pozostanie przy tym, więc przegłosowane.
-Katrine już nie ma. Czy to naprawdę koniec? Nie ma żadnych wrogów?
-W sumie, to Bobbie mówiła o jakimś Androidzie. Centurion 2.0
- A co z nią i z tym jej mężem?
-Układają sobie życie na nowo w Nowym Jorku
-Też będę musiała to zrobić dla lepszej przyszłości
Godzinę później odłączyłam implant od ładowania. Nastąpiła niewielka poprawa, a Rhodey ogarnął się i był pełen energii. No jeszcze nie, aż tak pełny. Tony ponownie się obudził. Jednak dalej cierpiał przez ból. Leki nie pomagają. Co robić? Muszę skontaktować się z Rachele. Niestety nie odbierała połączeń. Jednak ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Numer nieznany. Postanowiłam odebrać.
-Mówi Victoria Bernes. Czy coś się stało?
-Rachele Grant nie żyje. Przykro mi, że nie będzie ci mogła pomóc. Znajdę kogoś jako wsparcie. Naprawdę mi przykro
-Dyrektorze, skąd takie informacje?- rozpoznałam go po głosie i o dziwo nie miałam w kontaktach
-Monitoring, a potwierdziłem zgon, gdy przyszedłem sprawdzić
-Czy sala operacyjna jest wolna?
-Tak. Niedawno skończyła się operacja postrzelonej dziewczyny. Bardzo silna. Już się wybudziła
Widać, że sam dyrektor przeprowadzał ten długi zabieg. Zawsze był niezastąpionym chirurgiem. Ale śmierć Rachele? To nie mieści się w głowie. To musiała być ta Katrine. Pepper wyzdrowieje, ale z Tony'm dalej sytuacja była skomplikowana.
-A czemu pytasz?
-Możliwe, że będzie mi potrzebna. Czy może pan przyjść na OIOM? Potrzebuję konsultacji, bo nie potrafię znaleźć przyczyny amnezji i silnego bólu w klatce piersiowej
-W porządku, Victorio. Zaraz przyjdę. Zajmujesz się Tony'm Starkiem?
-Zgadza się, dlatego to ważne. Będę czekać- rozłączyłam się
Powstrzymywałam się od łez, ale śmierć mojej najbliższej przyjaciółki nie była mi obojętna. Rhodey znowu położył się do snu. Niech odpoczywa, bo tego teraz potrzebuje jego organizm po wyczerpującym czuwaniu przy łóżku przyjaciela. Podałam dożylnie mocniejszą dawkę zabijaczy bólu. Tony był ospały i trudno mu się oddychało. Dałam maskę tlenową, by ułatwić to zadanie.
-Jak się czujesz? Lepiej?
-Niezbyt... Naprawdę mi przykro... Słyszałem rozmowę. Gdyby Rhodey... mnie tu nie zabrał... nie zginęłaby- odparł z trudem
-To chyba nie unikniesz operacji, skoro dalej odczuwasz ból. A pamięć się poprawiła?
-Pamiętam... wszystko- spojrzał na mnie z oczami pełnego przerażenia
Amnezja zniknęła, ale ból dalej odczuwał, który wciąż był silny. Nie wiem, jak długo to zniesie. W sali zjawił się dyrektor szpitala. Może on mi pomoże znaleźć sposób na pozbycie się jego piekła? Przywitałam się z nim, a Tony znowu zasnął. Chirurg sprawdzał wszelkie parametry wraz z wynikami i obecnym stanem chłopaka. Nie wyglądał, jakby chciał przekazać coś dobrego. Może to ma być coś złego? Mam nadzieję, że się mylę.
-Przygotuj go do operacji. Niestety nie uniknie tego. To konieczne,Victorio- wywnioskował
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi