**Tony**
Nawet Victoria potrafiła się śmiać z takich wybryków, jak agresja Pepper na Rhodey'go. Nie musiałem zbytnio negocjować i po czterech godzinach zostałem wypisany ze szpitala.
-Pamiętaj, że gdyby coś się działo, masz dzwonić
-Dobrze, Victorio. Nawet w kosmosie?
-Czemu?
-Mamy misję, prawda?- spojrzałem na przyjaciół
-Jest! Znowu razem!- krzyknęła Pepper, klaszcząc zachwycona
Wspólnie udaliśmy się do zbrojowni, gdzie wziąłem się za ulepszanie Centuriona. Teraz lot w kosmos nie był, tylko wybujałym planem, ale jedyną opcją na ratowanie świata. Ruda się rozkręciła i spełniła swoją obietnicę. Chwyciła pierwszy śrubokręt do ręki i niespodziewanie Rhodey oberwał.
-A to za co?! Zaraz cię zdzielę w tę twoją mózgownicę, o ile ją masz
-Ej!- znowu w powietrzu pojawiło się to samo narzędzie
-Podręczycie się później. Pomożecie mi ze zbrojami?
-No dobra. Jeszcze się policzymy- odłożyła "zabawki", patrząc wrogim na niego wzrokiem
-Na pewno- zaśmiał się Rhodey, kombinując, jak bardziej zdenerwować Pepper
Wiedziałem, że znowu zaczną, gdy robota dobiegnie końca. To tylko kwestia czasu, bo taka ich natura. Powinni zajmować się sobą, a nie niepotrzebnie zaprzątać sobie czymś innym głowy. Chwyciłem narzędzia i zacząłem zajmować się Centurionem. Wystarczyło jedynie dodać silniki rakietowe i ulepszyć hełm, by bez problemu znieść najgorsze warunki związane z oddychaniem w kosmosie. AIM ogłosiło koniec świata i trzeba reagować.
W niecałe dwie godziny zbroja była gotowa do użytku. Teraz została sprawa Rescue. Wahałem się, by w ogóle ją zabrać na misję.
-A mojej nie ulepszysz?- spytała ruda
-Nie chcę żebyś ryzykowała, jak my. Rhodey jest po pas uzbrojony w ciężką artylerię, a ty nie masz odpowiedniego wyposażenia, by walczyć
-A to nie tyczy się ciebie? Boję się, że już nie wrócisz. Ile razy mam jeszcze znosić ten ból? Nie mogę znieść tego, że umierasz- objęła mnie w pasie, wpatrując się na przebijające się światło implantu
-To będzie nasza ostatnia misja. Aktywujemy drużynę. Rhodey, zgadzasz się?
-Nie ma wyjścia. Jeśli nie ocalimy Ziemi, nie będziemy mieli, gdzie wracać. Zgadzam się i cieszę, że znowu jesteśmy razem- wywnioskował Rhodey, dając mi do myślenia, co zrobić z Pepper
Powinienem ją zabrać ze sobą, bo wtedy będe mieć pewność, że nic jej nie grozi, a strach będzie mniejszy. Wziąłem się za Rescue. To zajęło mi kolejne godziny. Jednak nasunął się jeden problem.
-Skoro z nami polecisz, kto będzie obserwował całą sytuację?- spytałem ekipę
-Moja mama nam pomoże- zaproponował przyjaciel
**Android**
Zanim zdecydowałem się na ostateczny plan, musiałem rozrachunkować szansę. Od razu skierowałem się do wyjścia. Magnum chyba domyślał się, gdzie chcę polecieć.
-Dokąd cię niesie? Nie możemy nic teraz robić, gdy Vanko robi miazgę na helikarierze
-Chcę wiedzieć, czy Mallen do niego dołączy
-Głupia ciekawość, Androidzie. On cię zniszczy. Zaczekaj, aż trochę się uciszy
-Czyli kiedy?- nie byłem cierpliwy
-Jak żadna z kapsuł już nie będzie wystrzeliwana
Nie zamierzałem go słuchać i poleciałem w strefę ognia. Pancerz był nadal w dobrym stanie, a poza tym jako robot nie muszę mieć funkcji podtrzymywania życia. Jedynie, jak ktoś mi wyrwie lub zniszczy źródło zasilania, będę trupem.
Włączyłem tryb maskujący i znalazłem ukryte przejście do środka. Oczywiście naukowiec musiał ze mną nawiązać kontakt, by opieprzyć za nieposłuszeństwo. Ja nikogo nie będę słuchać. Nie byłem człowiekiem.
-W tej chwili masz wracać!
-Nie! Ja muszę coś zrobić, więc mi nie przeszkadzaj!
-Chcesz jeszcze pożyć?
-A co to za pytanie?! O mnie się nie martw. Potrafię o siebie zadbać. Nie tak, jak twoje drony- wyłączyłem komunikację z bazą i zacząłem sprawdzać, co Dynamo już zrobił
Odzywały się alarmy na wszystkich poziomach, że wszyscy agenci, którzy pozostali, ewakuowali się, by przetrwać. Ivan był bezlitosny. Skąd taki wniosek? Agenci byli w różnym stopniu zmasakrowani. Byli cali we krwi, a ciało zdobiła ogromna ilość pocisków.
Na helikarierze agentka Hill i Fury również próbowali zbiec, ale został dopadnięty generał przez Vanko.
-To moje zadanie, Ivan- odezwał się Mallen, który skończył smażyć głowę jakiemuś agentowi pierwszego stopnia i rzucił o ścianę, niszcząc wyjście z celi
-Hill, biegnij!- rozkazał
Nie chciałem się mieszać pomiędzy tych dwóch szaleńców. Vanko chyba wyczuł moją obecność, bo gapił się tam, gdzie stałem w maskowaniu.
-Mamy gościa. Co z nim zrobimy?- zwrócił się do mutanta
-Niech wyśle wiadomość całemu światu- zaśmiał się, chwytając szefa SHIELD, powodując pęknięcie żeber
Byłem w szoku, że do tego byli w stanie się posunąć. Byli w stanie zabić każdego, kto im przeszkodzi. Szaleńcy z krwi i kości.
-Jeśli ktoś będzie stawiał opór lub próbował nam się przeciwstawić, skończy, jak Nick Fury!- krzyknął Ivan, strzelając z broni w jego ciało, które w kilka sekund zostało podziurawione
Nagrałem całe to zajście i wysłałem do AIM, a następnie do Starka. Pewnie znowu mnie uzna za anonima, ale musiałem mu pomóc w szukaniu kłopotów. Jednak nie planowałem wysłać do wszystkich na Ziemi, ale Crimson Dynamo musiał zhakować mi łącze i przez to każdy mógł się dowiedzieć o egzekucji. Fury umarł. Kto następny?
**Tony**
Rhodey chciał polegać na Robercie, ale czy to był dobry pomysł? Nie to, że jej nie ufałem, tylko wolałbym nie mieszać. Wystarczy już, że poznała prawdę.
Zbroje były gotowe na lot. Została tylko kwestia, kto nas będzie obserwować i mówić nam, co się dzieje. Gdy tak myślałem, oni znowu musieli się podroczyć.
-Widzę, że moje narzędzia mają też inne zastosowania- uśmiechnąłem się lekko, dołączając do ich "zabawy"
Rzuciłem w nią piłką, a ona nie patrzyła, jak ostre trzyma narzędzia. Byle narobić hałasu, raniąc Rhodey'go. Ich utarczki przerwał alarm.
-Głupi komputer! Głupi, głupi, głupi!- tupała nogami z irytacją
-Haha! Pepper się pieli. Papryczka
-Że jak?!- rozzłościł ją komentarz i od razu wymierzyła w jego twarz
-Hola! Hej! Spokojnie! Sprawdźmy, co to jest?
-Koty- pomyślała Pepper z uśmiechem, jakby podpitej
-Sama jesteś kot- zaśmiał się Rhodey
Postanowiłem rzucić okiem na przyczynę alarmu. I to nie były koty, tylko coś strasznego. W wiadomościach pokazywali filmik z jakiejś egzekucji. Uważnie przyjrzałem się osądowi i dostrzegłem znane mi miejsce. Helikarier, a na nim Fury, Mallen i Vanko. Crimson Dynamo?
-Przerąbane. Pepper, musisz zostać. Ty Rhodey również
-A to niby czemu?!- krzyknęli oboje
-Dlatego- wskazałem na ekran w fotelu, gdzie włączyłem wideo
-Nie! Niemożliwe! To Crimson Dynamo!
-I Mallen! Nie możesz lecieć sam!- spanikowała
-To zagrożenie na skalę masową. Nie chcę, żeby coś wam się stało. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył
Pepper nie chciała znać sprzeciwu. Wskoczyła do zbroi, wylatując ze zbrojowni. Rhodey poleciał za nią, a ja dołączyłem do nich. Ona naprawdę kocha kłopoty. Dlaczego z nimi nie mogła się ożenić?
-Czy ona zawsze musi mnie wyprzedzać o słowo?- spytał Rhodey
-To Pepper. Nie przemówisz jej do rozsądku. Postrzelona i niecierpliwa
-I ty to mówisz?
-Tak, bo wiem, jak to jest mieć ją na co dzień. Jak chcesz, by Roberta nam pomogła, to zgoda. Wolałbym, żeby nie ryzykowała
Nagle Rhodey zatrzymał się na chwilę w powietrzu.
-Coś nie tak?
-To nic. Android mnie odwiedził
-Czemu nic nie mówiłeś? Zranił cię?
-Lekko, ale bez obaw. Dobra, złapmy ją, nim zacznie mieć świra
---**---
Wielkie podziękowania dla Michaliny aka Widow za zrobienie nagłówka do bloga. Teraz będzie wiadome, że tu piszę o naszych blaszakach z IMAA. Wytrwacie do finału? Możliwe, że dodam jeszcze tego wieczora. Tak się zabrałam do pracy, że raczej dzisiaj skończymy te historię, a od jutra coś nowego. Jednak zanim to nastąpi, "święta trójca" będzie walczyła za wszelką cenę.
Nawet Victoria potrafiła się śmiać z takich wybryków, jak agresja Pepper na Rhodey'go. Nie musiałem zbytnio negocjować i po czterech godzinach zostałem wypisany ze szpitala.
-Pamiętaj, że gdyby coś się działo, masz dzwonić
-Dobrze, Victorio. Nawet w kosmosie?
-Czemu?
-Mamy misję, prawda?- spojrzałem na przyjaciół
-Jest! Znowu razem!- krzyknęła Pepper, klaszcząc zachwycona
Wspólnie udaliśmy się do zbrojowni, gdzie wziąłem się za ulepszanie Centuriona. Teraz lot w kosmos nie był, tylko wybujałym planem, ale jedyną opcją na ratowanie świata. Ruda się rozkręciła i spełniła swoją obietnicę. Chwyciła pierwszy śrubokręt do ręki i niespodziewanie Rhodey oberwał.
-A to za co?! Zaraz cię zdzielę w tę twoją mózgownicę, o ile ją masz
-Ej!- znowu w powietrzu pojawiło się to samo narzędzie
-Podręczycie się później. Pomożecie mi ze zbrojami?
-No dobra. Jeszcze się policzymy- odłożyła "zabawki", patrząc wrogim na niego wzrokiem
-Na pewno- zaśmiał się Rhodey, kombinując, jak bardziej zdenerwować Pepper
Wiedziałem, że znowu zaczną, gdy robota dobiegnie końca. To tylko kwestia czasu, bo taka ich natura. Powinni zajmować się sobą, a nie niepotrzebnie zaprzątać sobie czymś innym głowy. Chwyciłem narzędzia i zacząłem zajmować się Centurionem. Wystarczyło jedynie dodać silniki rakietowe i ulepszyć hełm, by bez problemu znieść najgorsze warunki związane z oddychaniem w kosmosie. AIM ogłosiło koniec świata i trzeba reagować.
W niecałe dwie godziny zbroja była gotowa do użytku. Teraz została sprawa Rescue. Wahałem się, by w ogóle ją zabrać na misję.
-A mojej nie ulepszysz?- spytała ruda
-Nie chcę żebyś ryzykowała, jak my. Rhodey jest po pas uzbrojony w ciężką artylerię, a ty nie masz odpowiedniego wyposażenia, by walczyć
-A to nie tyczy się ciebie? Boję się, że już nie wrócisz. Ile razy mam jeszcze znosić ten ból? Nie mogę znieść tego, że umierasz- objęła mnie w pasie, wpatrując się na przebijające się światło implantu
-To będzie nasza ostatnia misja. Aktywujemy drużynę. Rhodey, zgadzasz się?
-Nie ma wyjścia. Jeśli nie ocalimy Ziemi, nie będziemy mieli, gdzie wracać. Zgadzam się i cieszę, że znowu jesteśmy razem- wywnioskował Rhodey, dając mi do myślenia, co zrobić z Pepper
Powinienem ją zabrać ze sobą, bo wtedy będe mieć pewność, że nic jej nie grozi, a strach będzie mniejszy. Wziąłem się za Rescue. To zajęło mi kolejne godziny. Jednak nasunął się jeden problem.
-Skoro z nami polecisz, kto będzie obserwował całą sytuację?- spytałem ekipę
-Moja mama nam pomoże- zaproponował przyjaciel
**Android**
Zanim zdecydowałem się na ostateczny plan, musiałem rozrachunkować szansę. Od razu skierowałem się do wyjścia. Magnum chyba domyślał się, gdzie chcę polecieć.
-Dokąd cię niesie? Nie możemy nic teraz robić, gdy Vanko robi miazgę na helikarierze
-Chcę wiedzieć, czy Mallen do niego dołączy
-Głupia ciekawość, Androidzie. On cię zniszczy. Zaczekaj, aż trochę się uciszy
-Czyli kiedy?- nie byłem cierpliwy
-Jak żadna z kapsuł już nie będzie wystrzeliwana
Nie zamierzałem go słuchać i poleciałem w strefę ognia. Pancerz był nadal w dobrym stanie, a poza tym jako robot nie muszę mieć funkcji podtrzymywania życia. Jedynie, jak ktoś mi wyrwie lub zniszczy źródło zasilania, będę trupem.
Włączyłem tryb maskujący i znalazłem ukryte przejście do środka. Oczywiście naukowiec musiał ze mną nawiązać kontakt, by opieprzyć za nieposłuszeństwo. Ja nikogo nie będę słuchać. Nie byłem człowiekiem.
-W tej chwili masz wracać!
-Nie! Ja muszę coś zrobić, więc mi nie przeszkadzaj!
-Chcesz jeszcze pożyć?
-A co to za pytanie?! O mnie się nie martw. Potrafię o siebie zadbać. Nie tak, jak twoje drony- wyłączyłem komunikację z bazą i zacząłem sprawdzać, co Dynamo już zrobił
Odzywały się alarmy na wszystkich poziomach, że wszyscy agenci, którzy pozostali, ewakuowali się, by przetrwać. Ivan był bezlitosny. Skąd taki wniosek? Agenci byli w różnym stopniu zmasakrowani. Byli cali we krwi, a ciało zdobiła ogromna ilość pocisków.
Na helikarierze agentka Hill i Fury również próbowali zbiec, ale został dopadnięty generał przez Vanko.
-To moje zadanie, Ivan- odezwał się Mallen, który skończył smażyć głowę jakiemuś agentowi pierwszego stopnia i rzucił o ścianę, niszcząc wyjście z celi
-Hill, biegnij!- rozkazał
Nie chciałem się mieszać pomiędzy tych dwóch szaleńców. Vanko chyba wyczuł moją obecność, bo gapił się tam, gdzie stałem w maskowaniu.
-Mamy gościa. Co z nim zrobimy?- zwrócił się do mutanta
-Niech wyśle wiadomość całemu światu- zaśmiał się, chwytając szefa SHIELD, powodując pęknięcie żeber
Byłem w szoku, że do tego byli w stanie się posunąć. Byli w stanie zabić każdego, kto im przeszkodzi. Szaleńcy z krwi i kości.
-Jeśli ktoś będzie stawiał opór lub próbował nam się przeciwstawić, skończy, jak Nick Fury!- krzyknął Ivan, strzelając z broni w jego ciało, które w kilka sekund zostało podziurawione
Nagrałem całe to zajście i wysłałem do AIM, a następnie do Starka. Pewnie znowu mnie uzna za anonima, ale musiałem mu pomóc w szukaniu kłopotów. Jednak nie planowałem wysłać do wszystkich na Ziemi, ale Crimson Dynamo musiał zhakować mi łącze i przez to każdy mógł się dowiedzieć o egzekucji. Fury umarł. Kto następny?
**Tony**
Rhodey chciał polegać na Robercie, ale czy to był dobry pomysł? Nie to, że jej nie ufałem, tylko wolałbym nie mieszać. Wystarczy już, że poznała prawdę.
Zbroje były gotowe na lot. Została tylko kwestia, kto nas będzie obserwować i mówić nam, co się dzieje. Gdy tak myślałem, oni znowu musieli się podroczyć.
-Widzę, że moje narzędzia mają też inne zastosowania- uśmiechnąłem się lekko, dołączając do ich "zabawy"
Rzuciłem w nią piłką, a ona nie patrzyła, jak ostre trzyma narzędzia. Byle narobić hałasu, raniąc Rhodey'go. Ich utarczki przerwał alarm.
-Głupi komputer! Głupi, głupi, głupi!- tupała nogami z irytacją
-Haha! Pepper się pieli. Papryczka
-Że jak?!- rozzłościł ją komentarz i od razu wymierzyła w jego twarz
-Hola! Hej! Spokojnie! Sprawdźmy, co to jest?
-Koty- pomyślała Pepper z uśmiechem, jakby podpitej
-Sama jesteś kot- zaśmiał się Rhodey
Postanowiłem rzucić okiem na przyczynę alarmu. I to nie były koty, tylko coś strasznego. W wiadomościach pokazywali filmik z jakiejś egzekucji. Uważnie przyjrzałem się osądowi i dostrzegłem znane mi miejsce. Helikarier, a na nim Fury, Mallen i Vanko. Crimson Dynamo?
-Przerąbane. Pepper, musisz zostać. Ty Rhodey również
-A to niby czemu?!- krzyknęli oboje
-Dlatego- wskazałem na ekran w fotelu, gdzie włączyłem wideo
-Nie! Niemożliwe! To Crimson Dynamo!
-I Mallen! Nie możesz lecieć sam!- spanikowała
-To zagrożenie na skalę masową. Nie chcę, żeby coś wam się stało. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył
Pepper nie chciała znać sprzeciwu. Wskoczyła do zbroi, wylatując ze zbrojowni. Rhodey poleciał za nią, a ja dołączyłem do nich. Ona naprawdę kocha kłopoty. Dlaczego z nimi nie mogła się ożenić?
-Czy ona zawsze musi mnie wyprzedzać o słowo?- spytał Rhodey
-To Pepper. Nie przemówisz jej do rozsądku. Postrzelona i niecierpliwa
-I ty to mówisz?
-Tak, bo wiem, jak to jest mieć ją na co dzień. Jak chcesz, by Roberta nam pomogła, to zgoda. Wolałbym, żeby nie ryzykowała
Nagle Rhodey zatrzymał się na chwilę w powietrzu.
-Coś nie tak?
-To nic. Android mnie odwiedził
-Czemu nic nie mówiłeś? Zranił cię?
-Lekko, ale bez obaw. Dobra, złapmy ją, nim zacznie mieć świra
---**---
Wielkie podziękowania dla Michaliny aka Widow za zrobienie nagłówka do bloga. Teraz będzie wiadome, że tu piszę o naszych blaszakach z IMAA. Wytrwacie do finału? Możliwe, że dodam jeszcze tego wieczora. Tak się zabrałam do pracy, że raczej dzisiaj skończymy te historię, a od jutra coś nowego. Jednak zanim to nastąpi, "święta trójca" będzie walczyła za wszelką cenę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi