**Victoria**
Tony wciąż nie odbierał telefonu. Wiem, że było już po północy i normalni ludzie dawno śpią, ale musiałam mu przekazać coś pilnego. To nie mogło czekać. Musiałam być ciągle dostępna w razie, gdyby coś się stało. Jego stanu nie mogłam lekceważyć.
Siedziałam w gabinecie, popijając kawę. Do drzwi zapukał dyrektor szpitala. No tak. Zapomniałam, że chciałam z nim porozmawiać.
-Dobrze, że jesteś. Mam sprawę, jeśli można
-Już ci mówiłem, że ci pomogę. No to, co masz za problem? Zgaduję, że chodzi o jego implant?
-Nie inaczej. Przeze mnie, Tony umrze. Mogłam nie używać defibrylatora i wziąć od razu na operację. Może wtedy nie musiałby tak cierpieć?- wciąż miałam poczucie winy za mój błąd
-Zamiast dalej się nad sobą użalać, pomyśl, jak go uratować
-Nie wiem. Nie potrafię- byłam załamana i spuściłam głowę w dół
Dyrektor wyszedł naprzeciw biurka, chwytając mnie za ramię pokrzepiająco. Trochę to pomogło i ustawiłam się do porządku.
-Victorio, jesteś jego jedyną nadzieją. Nie możesz się poddać
- To pomóż mi
-Zastosuj reaktor łukowy. Nie trzeba go często ładować, bo to zależy od jego wysiłku i przemęczenia
-Już kiedyś chciałam to zrobić, ale mogło zabić i dałam mu inny implant. Po prostu zmieniłam
-Implant go zabija i każda jego zmiana, czy modyfikacja, pogarsza sprawę. Jego celem było pobudzać serce do działania, a teraz i tego nie robi. Pomyśl nad tym
On miał rację. Dyrektor nigdy się nie mylił. Może teraz reaktor został jedynym rozwiązaniem na ocalenie Tony'ego przed śmiercią? Nie byłam zbytnio przekonana do tego pomysłu, ale trzeba było spróbować.
-Pomyślę nad tym. Najpierw zobaczę, jakie zanotował odczyty w ostatnich dniach. Od tego zależy stopień późniejszego ryzyka przy wymianie implantu na reaktor łukowy. Dziękuję
-Podziękujesz, jak będziesz pewna, że się udało. No to na mnie już pora. Muszę przygotować się do operacji, więc muszę uciekać. Później się zobaczymy i zobacz się z nim
-Dobrze
Wzięłam się w garść i zapakowałam do małej walizki potrzebny sprzęt, który pomoże w każdym wypadku. Zamknęłam gabinet, poszłam na parking i pojechałam w stronę domu Tony'ego. Jednak zmieniłam trasę, gdy pomyślałam, że może przybywać gdzieś indziej. Skierowałam się do Roberty. Po niecałej godzinie, dotarłam na miejsce. Kobieta otworzyła mi drzwi. Chyba musiałabym jej powiedzieć o wszystkim. On sam nie da rady.
-Witaj, Roberto. Nie ma tu może Tony'ego? Przypuszczam, że u siebie w domu nie jest
-Słyszałam, że Pepper jest w Jersey. Pewnie siedzi w zbrojowni. A coś się stało?- spróbowała zgadnąć i chyba widziała, że coś nie gra
-Powiem, co trzeba- przeszłam przez próg drzwi i usiadłam w salonie
**Tony**
Rozmawiałem przez chwilę z ojcem, a później przygotowywałem się do lądowania. Tak naprawdę podszedłem do zbroi, by sprawdzić, czy była w całości.
Nagle oślepił mnie blask. Hałas zepsutego silnika. Wielkie przyspieszenie i rozerwanie całego samolotu na drobne kawałki. Pole utworzone z rękawicy ocaliło mnie, ale musiałem jakoś wrócić do domu. Rozglądałem się i nigdzie nie było taty.
-Tato! Tato!- krzyczałem, dławiącym głosem
Zauważyłem, że skrzynia z częściami zbroi była niedaleko, więc ostatkami sił doczołgałem się do niej. Wyjąłem hełm.
-Aktywacja kodu... Stark...02
<< Aktywacja zakończona. Uwaga. Wykryto rozległe uszkodzenia serca i klatki piersiowej. Leczenie w trakcie>>
-Systemy nawigacyjne. Ach... zabierzcie mnie... Zabierz mnie do Rhodey'go
Wtedy straciłem przytomność. Jednak wszystkie elementy zbroi połączyły się z hełmem. Leciałem do laboratorium przez godzinę. Rhodey musiał słyszeć, jak rozbijam się niedaleko tego miejsca. Na chwilę oprzytomniałem.
-Tony, co się stało? Tony!- pytał przerażony, gdy odsłoniłem lekko twarz
-Rhodey...
-Tony! Ty jesteś ranny!
-Moje... serce- przegryzałem język przez zęby z bólu
-Trzymaj się. Nie pozwolę ci umrzeć
Po rak kolejny straciłem przytomność. Poczułem, że zostałem pozbawiony ciężaru, a całe ciało było słabe. Słyszałem tylko jakieś słowa, które mówiła jakoś kobieta. Doskonale wiedziałem, kim była.
-Musimy skontaktować się z dr Yinsenem. Tylko on może go uratować
-Skąd wiesz?
-Razem z Howardem pracowali nad czymś, co miało być ulepszoną wersją rozrusznika serca
-Mamo, obyś się nie myliła
Kiedy ostatni głos się ucinał, zobaczyłem białe światło. Czułem, że to będzie mój koniec. Mówili jakieś dziwne pojęcia związane z medycyną, a ja ich nie rozumiałem. Dopiero później obudziłem się. Rozglądałem się po sali, a Rhodey trzymał mnie za rękę.
-Tony, spokojnie. Wszystko będzie dobrze
-Gdzie... mój tata?- spytałem, mając łzy w oczach
-Tony, uspokój się- weszła do sali Roberta, czyli matka mojego przyjaciela
Znowu była cisza, ale słyszałem jeden dźwięk, który dochodził z mojej klatki piersiowej. Byłem przerażony. Jakieś okrągłe urządzenia i wydawało bicia, jakby... serca.
-Co to jest?!- krzyknąłem
-Musisz się uspokoić
-Rhodey, co się stało?!- dalej krzyczałem, bo nic nie rozumiałem
Nagle do pomieszczenia wszedł lekarz. To był ten Yinsen.
**Bobbie**
Patrzyłam przez okno i nie mogłam zasnąć. Chciałam wiedzieć, czy Katrine przed swoją śmiercią mówiła prawdę? Czy ten hologram był już przestarzały? Postanowiłam to sprawdzić.
Wzięłam go do innego pomieszczenia, czyli jakby mojej zbrojowni, bo tam zajmowałam się naprawą moich "zabawek". Kliknęłam w przycisk niebieski na okrągłej podstawce i postawiłam go na ziemi. Na nagraniu była widoczna sylwetka Katrine w masce.
Wiedziałam, że znajdziesz tę wiadomość. No, więc zdziwisz się, co mogę zrobić z twoją ukochaną, jeśli nie zabijesz prezydenta. Nie jest zbyt silna, bo mała dawka trucizny już ją osłabiła. Trochę się nie słucha i kilka "znaczków" ma przy szyi. Chcesz, by dalej cierpiała? Lepiej zrób, co ci każę, bo już jej nigdy nie zobaczysz żywej, Stark. Nie mieszaj w to SHIELD. Masz to zrobić sam.
Katrine mówiła prawdę. Akurat się otworzyła, nim Pepper wpakowała jej kulkę w serce. No właśnie. Już dawno się nie odzywała. Android dalej był aktywny, ale nie wiem, czy będzie chciał zemsty. Było już dość późno w nocy. Pewnie śpi. Ja też powinnam to zrobić. Rozwaliłam młotkiem hologram i pękł, rozsypując się na małe kawałki. Przez to zbudził się Clint.
-A ty jeszcze nie śpisz? Co tu wyprawiasz?
-Właśnie zakończyłam ostatni rozdział, gdy Katrine żyła. Hologram jest do niczego- zgniotłam go w ręce
-Nie masz, co robić? A może byś mi powiedziała, co na nim znalazłaś?
-No dobra. Zwykła pogróżka. Trochę się rozgadała o tym, jaka ona była nieobliczalna
-I musiałaś to rozwalić? No dobra. Kładź się spać. Jutro czeka nas ciężki dzień
Nie wiedziałam, co Clint miał na myśli. Ostatnio była taka cisza. Chyba, że o czymś nie wiem, ale Clint raczej się domyślił. Czeka nas ciężki dzień?
-Co masz na myśli?- odłożyłam narzędzia i poszliśmy do sypialni
-Placówka SHIELD w Jersey została zaatakowana przez Mallena. To był ciężki przypadek, jak mówi Hill. Na szczęście Stark wymyślił sposób, jak go unieszkodliwić
-Mallen nadal żyje? Po takiej ilości Ekstremis powinien dawno nie żyć- byłam w szoku
-Z Iron Manem to samo. On powinien umrzeć wtedy na Arktyce przez Whiplasha
-Chwila, moment. Skąd wiesz o Arktyce?
Coś mi tu nie grało. Skąd on miał dostęp do tylu informacji. Nie mówiłam o tym. Śledziłam Tony'ego, ale jemu nic nie powiedziałam. Byłam zaniepokojona i wyciągnęłam broń. Na jego nieszczęście nóż zbliżył się do gardła.
-Kim jesteś?!
-Barbaro, spokojnie. Co się z tobą dzieje?!- krzyknął
-Nie mogłeś wiedzieć o Arktyce. SHIELD też nie wie. Żądam wyjaśnień!
-No dobra. Śledziłem cię
Co? Nie wierzę, że to słyszę. Mój własny mąż mnie śledził? Odłożyłam nóż, ale nie skończyłam "przesłuchania".
-Czemu? Powiedz mi, czemu?!
-Uspokój się. Wszystko ci powiem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi