**Tony**
W końcu byliśmy w komplecie i wróciliśmy do ostatniej sprawy. Mieliśmy zagłosować, ale nie tylko nasza trójca. Wpływ na decyzję powinny też mieć Victoria z Robertą. One są związane z naszą działalnością. Bez Victorii nie mielibyśmy, jak żyć, a Roberta wspierała nas w każdej chwili. I został jeszcze ojciec Pepper, który przy przyjściu Rhodey'go i jego matki, milczał. Pepper na pewno będzie chciała, by jej pomógł w podjęciu decyzji.
-No to wszyscy mamy po jednym głosie. Ostatnio rzut monetą zdecydował, ale nie tym razem. Jak uważacie, czy zrobimy dobrze, jeśli przestaniemy być bohaterami? Ja osobiście waham się i na razie jestem za rezygnacją
-Jak już mówiłam i powtórzę. Jestem przeciw, bo kocham Rescue- ruda była niezmienna
-Jestem za tym, by rozwiązać całą drużynę i niech każdy pójdzie w swoją stronę- odparł Rhodey
-Jako twoja matka, Rhodey. Uważam, że nie powinniście rezygnować. Ratujecie ludzi i to jest cenne. Jestem przeciw- wyjaśniła, wyrażając niezgodę
-Jako, że jestem agentem FBI, wiem, że to trudna decyzja, ale patrząc, ile musieliście przeżyć, powinniście zrezygnować, jestem za
-Może jestem tylko lekarką, ale znam wasz ciężar i obowiązek. Mam podwójne zdanie, jednak uważam, że powinniście dalej ratować ludzi. Jestem przeciw- wypowiedziała się Victoria, mając swój ostatni i decydujący głos
Głosy były na równi. Znowu decyzja była niejednomyślna. Musieliśmy znaleźć złoty środek. Jak pogodzić obie strony? Żeby zrezygnować, ale dalej działać? Może pójdziemy w swoją stronę, by ułożyć sobie plany dla przyszłości? Dalej mam w głowie ten obraz, jak Rhodey stoi w garniturze generała wojskowego, Pepper jako agentka SHIELD z odznaką najwyższego stopnia, a ja byłem wynalazcą. Tym, kim miałem się stać. Nasze marzenia muszą stać się realne.
-Trzy za i trzy przeciw. Musimy to inaczej rozstrzygnąć. Podejdźmy do tego w inny sposób. Może powód, czemu chcemy zrezygnować lub zostać?
-To może ja zacznę, Tony. Cokolwiek, by się stało, zawsze będę ratować ludzi i świat. Cieszę się, gdy mogę to robić. Znam cenę tej funkcji, ale mimo wszystko, nie chcę zrezygnować
-Pepper, mogłaś zginąć. Nie chcę, żeby coś ci się stało, a najgorsze jest to, że nie zawsze mogę być przy tobie
-Oj! Nie zgodzę się... Gdy stąd wyjdziemy, będziemy mieszkać razem
Pepper nie zmieniła swoich planów i ja też nie zamierzam. Jednak Rhodey wpadł na pewien pomysł.
-Nie musimy rezygnować, bo da się pogodzić nasze nowe życie z bycia bohaterami. Przecież, kiedy chodziliśmy do szkoły, jakoś trzeba było to ze sobą połączyć, dlatego nie myślmy o rezygnacji. Rozwiążmy drużynę i niech każdy pójdzie w swoją stronę. Mamy prawo żyć, jak chcemy. I to bez strachu- powiedział bardzo przekonywająco
-Słusznie mówisz i tak też powinniśmy zrobić
**Rhodey**
Do pewnych działań potrzebny jest złoty środek, który rozwiąże problem. Pomyślałem nad planem i ostatnimi wydarzeniami, co nie było zbyt przyjemne dla nas, choć powinniśmy coś z nich wyciągnąć ważnego. Że nie możemy poddać się i pozwolić ukrytym wrogom na zaatakowanie całego świata, gdy my będziemy odpoczywać na jakiś gorących wysepkach. Tony już dawno chce ułożyć sobie życie z Pepper i teraz ma idealną na to okazję. Powinniśmy się rozejść, ale nie przestaniemy ze sobą rozmawiać, czy spotykać. Po prostu zaczniemy nowe życie.
-Czyli zgadzasz się?
-Tak. I nie mam, co do tego wątpliwości. Udało ci się, Rhodey. To będzie najlepsze dla wszystkich- zgodził się Tony
-I ja też tak uważam- poparła nas Pepper
-Najlepsza decyzja, jaką mogliście podjąć- uśmiechnęła się Victoria
-Zdecydowanie najlepsza- zgodził się ojciec Pepper
-Bardzo dobrze, Rhodey- mama również poparła ten pomysł
Teraz mogliśmy wdrążyć plan w życie, gdy opuszczą szpital. Lekarka uznała, że nie będzie ich długo trzymać i po trzech dniach wysłała do domu.
Spotkaliśmy się w zbrojowni, gdzie powiedzieliśmy, co ze sobą zrobimy. Rano odebrałem pocztę i muszę im powiedzieć, co ze mną będzie.
-Nareszcie koniec kłopotów. W końcu możemy robić to, o czym marzyliśmy. Myśleliście nad tym?
-Na pewnie. Mamy swój dom pól godziny drogi od zbrojowni. Wpadnij do nas zobaczyć, jak my mieszkamy- uśmiechnęła się Pepper, trzymając Tony'ego za rękę
-Cieszę się, ale tak już powinno dawno być. To ja mogę się pochwalić, że dostałem list
-Ha! Rhodey się zakochał!- wykrzyczała ruda
-Chyba faktycznie, bo taki szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Już nie będziesz matkował?
-To Pepper zostanie, ale nie uwierzycie. Dostałem list, potwierdzający, że przyjęli mnie do Akademii Wojskowej
-Gratuluję, stary- uścisnął mi dłoń przyjaciel, ale tę chwilę musiała zepsuć nasza gaduła
-Szybko wymiękniesz i do nas wrócisz- zachichotała
Rzuciłem w nią kluczem francuskim. Wybuchnęliśmy śmiechem we troje. Powinno być więcej takich dni. I chyba już tak będzie, skoro większość naszych wrogów przepadła w zapomnienie. Tylko niepokoi mnie ten Centurion od AIM, ale nie powiem im tego dziś. Nie chcę psuć tego dnia.
Ruda zrobiła odwet i chwyciła za śrubokręt. Przyznaję, że ma cela.
-Tylko na tyle cię stać?- chwyciłem za inny klucz, który trafił ją w głowę
-Osz ty, gremlinie!- krzyknęła, rzucając stosem śrubek różnej grubości
-Pepper, nie zabij go!- zwrócił uwagę Tony, który wybuchnął śmiechem
**Pepper**
Uwielbiałam tak dręczyć Rhodey'go. To mi zawsze sprawiało tyle frajdy i satysfakcji, że zatęsknię za tym. Cieszę się z jego szczęścia. W końcu marzył o Akademii, więc się spełniło. Naszą zabawę przerwał telefon nieznany. Odebrałam, bo pewnie to nic złego.
-Mówi Pepper Potts. Kto dzwoni?
-Tu agentka Hill z SHIELD. Czy będziesz w stanie zjawić się jutro na egzaminie poprawkowym? Wiem o całej sytuacji, ale gdybyś dała radę, to masz okazję sprawdzić się w teście. Jestem pewna, że nie zapomniałaś szkolenia i zdasz bez problemu
-Niestety, ale jutro nie mogę. Muszę jeszcze się leczyć po małej strzelaninie. Za tydzień już będzie idealnie, a poza tym mam inne plany
-Rozumiem cię, więc zjaw się, kiedy wyzdrowiejesz. To zdrowiej i trzymaj się- pożegnała się agentka, rozłączając się
Chłopaki już wyciągnęli uszy, by dowiedzieć się, kto przeszkodził w naszej zabawie. Największą ciekawość zżerała Rhodey'go, który był gotowy do kontynuowania gry.
-Kto dzwonił?
-Agentka Hill. Mam zdawać egzamin jutro, ale jeszcze nie mogę. Rany muszą się porządnie zagoić. No dobra, to my mamy swoje plany. A ty, Tony?
-Będę z tobą, ale myślałem, by ulepszyć Centuriona na lot w kosmos
-Ty jesteś sam, jak ten kosmos. Tak ci przeszkadzam?- rzuciłam się na niego z pretensjami
-Wszyscy mają dość twojego gadania, Pepper- skomentował Rhodey
W powietrzu pojawił się śrubokręt, klucz i inne narzędzia, aż cały stół roboczy był pusty. Rhodey też miał swoją broń i wziął do ręki stos małych pilotów, które pierwszy raz widzę na oczy. Oboje oberwaliśmy w głowę, ale to nas rozbawiło. Tony też się śmiał. Nie mamy już powodów do obaw.
-Kiedyś mi tu zrobić jakiś armagedon. Ja wam to mówię- zwrócił uwagę na bałagan w jego "świątyni"
-Sam to robisz, jak nas nie ma. I naprawdę chcesz opuścić Ziemię? Ostatnio, jak to zrobiłeś, Laser prawie cię zniszczył
-Wiem o tym, ale będzie dobrze. Chcę po prostu odkryć coś nowego, bo wy już wiecie, co będziecie robić, a ja pozostanę wynalazcą. Widziałem naszą przyszłość i jest piękna, dlatego nie popsujmy jej przez niechciane konflikty. ale samo się okaże
Przytuliłam mojego geniusza i szepnęłam mu coś do ucha, co tylko on mógł usłyszeć.
-Kocham cię. Nie zapominaj o tym
-Wiem, Pepper. Ja ciebie też- pocałował mnie w usta, a policzki się zarumieniły
-Gołąbeczki, jak się patrzy
Znowu rzuciłam kluczem i wybuchnęliśmy ponownie śmiechem.
---**----
No to sezon piąty dobiegł końca. Pora na ostatnią część W sieci. W archiwum macie podgląd do moich nowych projektów, które na blogu również się pojawią. Zapraszam i dziękuję tym, którzy pozostali. Paulson i czika :)