Tony siedział w samolocie, rozmawiając o pierścieniach ze swoim ojcem. Próbował się zainteresować tym, co mu opowiadał.
Howard: Ależ, Tony. To możliwe, że ludzie mieli na wyciągnięcie ręki o wiele bardziej zaawansowaną technologię
Tony: Niemożliwe. To Chińczycy mogli budować samochody?
Chłopak zaczął się śmiać, bo coraz bardziej nie uwierzył, co chciał mu przekazać Howard.
Howard: Nie wiemy tego. Wiemy natomiast, tylko tyle, że to mogła być prawdziwa technologia
Tony: Jak wrócimy do domu, pokażę ci, co zbudowałem. Na pewno ci się spodoba
Nagle zadzwonił jego współpracownik. Obadiah Stane. Tony nie przepadał za nim przez obsesję na punkcie broni.
Howard: Przygotuj się do lądowania
Tony: Założę się, że dzwoni w sprawie glebożerów
Howard: Umowa stoi
Uśmiechnął się i nawiązał kontakt z łysielcem. Tony zamiast szykować się do lądowania, podszedł do zbroi, by sprawdzić, czy była w całości.
Tony: Będziesz ze mnie dumny, tato
Niespodziewanie oślepił go blask. Samolot rozpadł się. Słyszał hałas zepsutego silnika i dźwięk rozrywania się maszyny. Pole utworzone z rękawicy ocaliło go przed śmiercią. Chłopak chciał wrócić do domu, ale nie sam. Rozglądał się, szukając ojca.
Tony: Tato! Tato!
Krzyczał dławiącym głosem. Nie wiedział, jak to się stało, że nastąpiła eksplozja. Zauważył skrzynię z częściami zbroi. Była niedaleko. Udało mu się doczołgać ostatkami sił. Wyjął hełm.
Tony: Aktywacja kodu...Stark....02
<<Aktywacja zakończona. Uwaga. Wykryto rozległe uszkodzenia serca i klatki piersiowej. Leczenie w trakcie>>
Tony: Systemy nawigacyjne. Ach... Zabierzcie mnie... Zabierz mnie do Rhodey'go
Tony był wyczerpany. Wszystkie elementy pancerza połączyły się z hełmem, zabierając go do laboratorium. Minęła godzina. Był zdezorientowany i zamiast dolecieć do budynku, rozbił się niedaleko tego miejsca. Jego przyjaciel usłyszał twarde lądowanie. Chłopak próbował trzymać się przytomny. Z ciężkimi obrażeniami było to trudne.
Rhodey: Tony, co się stało? Tony!
Był przerażony, gdy została odsłonięta twarz. Nie wyglądała na poważnie zmasakrowaną, ale głowę miał rozbitą.
Tony: Rhodey...
Rhodey: Tony! Ty jesteś ranny!
Tony: Moje...serce
Rhodey: Trzymaj się. Nie pozwolę ci umrzeć
Chłopak opadł z sił i stracił przytomność. Rhodey pozbawił go zbroi, by zabrać do szpitala. Widząc pozostałe obrażenia był zmuszony powiadomić matkę o wypadku. Razem przekazali rannego pierwszemu napotkanemu lekarzowi. Bez pytania o szczegóły wzięli go na operację.
Roberta: Musimy skontaktować się z dr Yinsenem. Tylko on może go uratować
Rhodey: Skąd wiesz?
Roberta: Razem z Howardem pracowali nad czymś, co miało być ulepszoną wersją rozrusznika serca
Rhodey: Mamo, obyś się nie myliła
Jeszcze tego samego dnia późnym wieczorem, Tony otworzył oczy. Oślepia go na początku białe światło. Dalej był zdezorientowany. Nie wiedział, co się stało i gdzie jest. Rozglądał się po sali, a Rhodey trzymał go za rękę.
Rhodey: Tony, spokojnie. Wszystko będzie dobrze
Tony: Gdzie...mój tata?
Do sali weszła matka Rhodey'go.
Roberta: Tony, uspokój się
Ponownie nastąpiła cisza. Słyszał jeden dziwny dźwięk, dochodzący z jego klatki piersiowej. Dotknął tego ręką. To było okrągłe urządzenie, wydające bicie serca, migoczące łagodnie na niebiesko.
Tony: Co to jest?!
Rhodey: Musisz się uspokoić
Tony: Rhodey, co się stało?
Wciąż był zagubiony i krzyczał przez to, że nic nie rozumiał. Do sali wszedł lekarz. Ten sam, którego wezwała Roberta. Wpatrywał się swoimi okularami w mechanizm, myśląc.
Dr Yinsen: Widzę, że implant spełnia swoje zadanie
Tony: Co?!
Dr. Yinsen: Twoje serce jest uszkodzone i to, co masz na klatce piersiowej, pobudza je do pracy. Naprawdę to cud, że przeżyłeś
Tony: A co się dzieje z tatą? Gdzie on jest?!
Bardzo się zdenerwował, aż maszyna przy łóżku zaczęła piszczeć.
Dr. Yinsen: Musisz się uspokoić
Znowu zaczął nerwowo rozglądać się, szukając swego ojca. Wszyscy kazali mu się uspokoić. Chciał mieć informacje. Jakikolwiek szczegół, co stało się z Howardem. Miał nadzieję, że przeżył wypadek.
Tony: Gdzie on jest?! Rhodey!
Rhodey: Tony... Tak mi przykro, ale on...nie żyje
Tony: Co?!
Krzyknął, zaciskając pięści, a po policzkach spłynęło kilka łez. Nie potrafił strawić prawdy, ze już nigdy nie zobaczy ojca. Ledwo zniósł śmierć matki w młodości, a to był dla niego okrutny cios. Lekarz próbował go jakoś uspokoić, bo widział, że oprócz psychicznego bólu był też ten fizyczny. W dodatku, gdy pomyślał, że jego serce było uszkodzone nieodwracalnie, a utrzymuje je specjalna technologia, czuł utratę chęci do życia.
Kardiomonitor znowu hałasował. Przez chwilę skupił się na biciu serca. Biło tak słabo, że to małe światełko w klatce piersiowej dało mu nowe życie. Rhodey trzymał go za rękę, by się uspokoił.
Rhodey: Razem przez to przejdziemy. Wszystko się ułoży
Tony: Rhodey
Powoli zaczął się uspokajać. Wszystko wróciło do normy.
Dr Yinsen: Według opisy prawnego w dokumencie twojego ojca, państwo Rhodes to twoi opiekunowie w razie jego śmierci
Rhodey: Widzisz? Nie jest źle. Teraz będziesz musiał się użerać razem ze mną z moją mamą
Uśmiechnął się, a Roberta popatrzyła na niego groźnym spojrzeniem. Tony poczuł ulgę, że zamieszka z przyjacielem, bo znał jego rodzinę. Matkę- prawnik i ojca- pilota wojskowego.
Tony: Faktycznie. Nie jest źle
Zrodziła się w nim nadzieja na "lepsze jutro".
Dr Yinsen: Będzie dobrze, Tony. Roberta odpowiednio się zajmie tobą
Tony: Kiedy mogę wyjść?
Dr Yinsen: Za pół roku
Tony: Za pół roku?
Lekarz przyznał, że żartował. Miał zostać na 2 miesiące w szpitalu, by mógł ustabilizować jego stan. Ciągle tęsknił za ojcem, ale z Rhodey'm nie czuł się tak osamotniony.
KONIEC AKTU I
----**----
Witajcie w nowym opowiadaniu, Jest ono nietypowe, gdyż pisane jako scenariusz, ale mimo to myślę, że taka forma będzie wam odpowiadać. Żeby tak nie popędzać, jedna notka dziennie wystarczy. Z początku będą kolory przy osobach, ale później znikną, bo na wstępie chciałam pokazać, jak to mniej więcej zaznaczam w zeszycie. Taka mała ciekawostka. No to, jak reakcja? :)
Chyba się powtarzam ale cudo, świetne
OdpowiedzUsuńChyba się powtarzam ale cudo, świetne
OdpowiedzUsuń