Rozdział 73: Tu nie ma granic


Katrine nie poddawała się i atakowała sztyletami. Głównie nimi rzucała w moją stronę, ale szybko je zauważyłam, robiąc ostrożny unik. Wyjęłam swoje palki i zaczęłam tłuc ją po rękach. W jednej chwili dotknęła maski, zmieniając twarz na mnie. Musiałam walczyć z samą sobą. Jeszcze z takim czymś nie miałam do czynienia.
Wzięłam się w garść i dalej atakowałam pałkami po jej ciele. Niczego nie unikała, tylko stała się niewidzialna. Gdy straciłam ją z oczu, uważnie rozejrzałam się we wszystkie strony.

-Tchórzysz, Katrine? Pokaż się!

-Ja się nie ukrywam, Bobbie. To, czego nie widzisz, może cię zranić- śmiała się i rzuciła maskę na ziemię

Zrobiła salto w powietrzu, przejeżdżając sztyletem po mojej ręce. Z rany sączyła się krew, ale to mnie nie obchodziło. W końcu walczyłam z jej prawdziwym ciałem. Widziałam, że brakowało Katrine ostrej broni, więc sięgnęła po pistolet. Jedną kulkę wystrzeliła w moją stronę, jednak zdołałam przeturlać się, by uniknąć pocisku. W powietrzu zabłysła strzała. Nie wierzę.

-Co ty sobie wyobrażasz?!- krzyknęłam na Clinta

-No proszę, proszę. Parka w komplecie- zaśmiała się złowrogo, strzelając w Hawkeye'a

Clint był bardzo szybki. Zdołał zrobić unik w tym samym czasie, wystrzeliwując strzałą paraliżującą. Katrine upadła.

-To twój koniec, Katrine. Już nic nikomu nie zrobisz

-Żałosne... Wierzysz w to? A tak swoją drogą, zniszcz hologram. Wiadomość unieważniona

-To był szantaż?- próbowałam zgadnąć

-Pomoże ci to w czymś?- uśmiechnęła się, jakby coś planowała

Clint już znał ten wyraz twarzy. Był w gotowości strzelić w nią innymi strzałami. gdy już naciągnął cięciwę, Katrine przeniknęła przez dach. Znowu była w środku budynku.

-Nie!- krzyknęłam i pobiegłam schodami do szpitala

Mąż biegł za mną. Jeszcze mu mało? Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. Nie wierzę, że to mówię.

-Co ty sobie myślałeś? Śledziłeś mnie?

-Wiedziałem, że nie odpuścisz i nie przemyślisz planu. Działasz na własne ryzyko, Barbaro. Nie mogę ci na to pozwolić!

-Nie bądź moją niańką! Sama potrafię o siebie zadbać!

Miałam biec dalej, ale on chwycił mnie za ramię i zatrzymał.

-Opamiętaj się! Ona jest niebezpieczna! Muszę ci pomóc to zakończyć!- nalegał

-Czyli planujesz ją zabić? Chcesz mieć SHIELD na karku?



Pepper wyszła z sali zalana w łzach. Była czymś bardzo zmartwiona, bo nie odezwała się do mnie ani jednym słowem. Znowu myślałem nad tym, by zrezygnować. Wystarczy było zostać z nim, a kolacja by poczekała. Mogłem temu zapobiec.
Chwilę ciszy przerwała ruda. W końcu odważyła się coś powiedzieć.

-Rhodey, mogłam go skrzywdzić. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że bardzo cierpi?- czuła do mnie żal

-Tak naprawdę, to nie widziałem tego za bardzo, ale martwi mnie ta jego niewiedza- przyznałem, że coś mnie trapi

-Żeby tylko wyzdrowiał, bo inaczej zabiję Katrine!- wycedziła przez zęby całą złość

-Pepper, nie myśl o tym. Bobbie się z nią rozprawi legalnie bez konieczności pakowania jej kulki w łeb-  chciałem odbiec ją od tego zamiaru

Kiedy mi miała coś powiedzieć, na korytarzu pojawiła się Bobbie z kimś jeszcze. Nie wyglądali na zachwyconych, jednak ona odetchnęła z ulgą. Pewnie chodzi o Katrine.

-Widzieliście ją?

-Nie ma jej tu. A szukacie Katrine?

-Wróciła do szpitala. Nie wiem, co planuje, ale trzeba być czujnym- odezwał się mężczyzna z łukiem

-Bobbie?- zwróciła się Pepper do niej, wskazując swym spojrzeniem na łucznika

- A no tak. To jest mój mąż. Clint Barton znany też jako Hawkeye

Przedstawiła partnera i oboje usiedli przy sali, strzegąc, by nikt niepożądany nie wszedł na OIOM. Oboje byli świetnie zgrani. Pewnie oboje pracowali z SHIELD.
Niespodziewanie pojawiła się jakaś lekarka i to nie była Victoria. Była plakietka z imieniem i nazwiskiem. Mockingbird zwróciła na nią uwagę wraz z twarzą kobiety. To było dziwne. Nie wiedzieć, z kim ma się do czynienia.

-Rachele Grant. Zgadza się?- spojrzała znowu tym podejrzliwym wzrokiem

-A nie widzisz? To przecież ja! Co to za głupie pytanie? Victoria wezwała mnie na pomoc, więc jestem

-Nie bardzo przemyślałaś swoją przemianę, Ghost. Wiem, że prawdziwa Rachele została uduszona

-To chyba musiało ci się przewidzieć

Nie rozumiałem nic, co Bobbie chciała zdziałać. Katrine mogła kogoś zabić? Jej mąż chwycił za łuk, wymierzając w nią strzałą. Agentka była pierwsza i potraktowała jej twarz prądem. I to pozwoliło na demaskację zabójczyni. Teraz stało prawdziwe oblicze Katrine Ghost.

-Chyba nie sądziłaś, że dam się na to nabrać? Już ja znam te twoje niewinne sztuczki. Chyba cię to nie nudzi?- wymierzyła do niej z pistoletu

-No i masz mnie! Nie uda wam się ochraniać Starka w nieskończoność. On odejdzie i nie będzie znać czasu, gdy to się stanie. Powinniście się martwić o siebie- zaśmiała się złowrogo

-Za dużo gadasz!- odezwała się Pepper, jakby prosiła o kłopoty


Wiedziałam, że to zadziała. W gorszym wypadku, uszkodziłabym czyjąś twarz, lecz byłam przekonana, że to Katrine. Wzrokowo pamiętałam nagranie z łazienki. Rhodey z Pepper byli rozkojarzeni, ale gwałtownie wstali na widok zabójczyni. Pepper rzuciła się na nią i w oczach miała wszczepioną nienawiść z chęcią zemsty.

-Zabiłam twojego ojca i z tobą zrobię to samo!- wyrwała mi z ręki broń i zaczęła strzelać

Katrine rzuciła się do ucieczki, a cały personel był przerażony odgłosami strzelaniny. Nawet lekarka wybiegła wystraszona z OIOMu.

-Co tu się wyprawia?- spytała zdenerwowana

-Pepper wymierza sprawiedliwość- westchnął Rhodey

-Że co robi?!- krzyknęła z niedowierzaniem

-Chce zabić Katrine!- powiedziałam jej

Mogłam przewidzieć, że zabierze mi broń. Niestety była naładowana w pełni. Niestety, bo Pepper może skrzywdzić niechcący przez pałanie gniewem. Wiem, jakie to dla niej trudne, ale w taki sposób narobi więcej szkody, niż czegoś dobrego.
Pobiegliśmy we trójkę za nią, ale lekarka musiała pozostać w sali. Znowu usłyszeliśmy strzały.

-Żeby nie zrobiła nikomu krzywdy- błagałam

-To chyba niemożliwe- Rhodey nie potrafił pocieszyć

-Jeszcze zdołamy temu zapobiec- dodał optymizmu Clint, który biegł za nami

Znowu nastąpił dźwięk strzelania, ale tym razem z krzykiem Pepper. Gdy dobiegliśmy na miejsce walki, obie były ranne. To były jednocześnie strzały w tym samym czasie. Rhodey zakrył usta z przerażenia. Pobiegliśmy do nich bliżej i Clint wymierzył strzałę paraliżującą w Katrine. Ranę miała umiejscowioną w pobliżu klatki piersiowej, zaś Pepper została ranna w brzuch.

-Potrzebujemy lekarza!- krzyknął Rhodey, patrząc na ledwo przytomną rudą

-Rhodey... musiałam to zrobić

-Wiem o tym. Będzie dobrze, a SHIELD się o tym nie dowie- chwycił ją za rękę

Czekaliśmy na pomoc, która po pięciu minutach nadeszła. Chcieli też zająć się Katrine. ale im na to nie pozwoliłam.

-Nie zasługuje na drugie życie. To morderczyni. Zabiła jedną z waszych lekarek

-Mimo wszystko, to człowiek- wyjaśnił sanitariusz

-To nie człowiek! To potwór!- krzyknął, zaciskając szczękę Rhodey

Wzięłam ciało Katrine ze szpitala. "Pożyczyłam" auto, by zatopić zwłoki w rzece. Wraz z maską wrzuciłam jej ciało. Clint tylko patrzył, co robię. Dopiero później odezwał się jakimś słowem.

-To koniec, Barbaro. Będą mogli żyć w spokoju

-Nie do końca, ale masz rację.Nadszedł długo wyczekiwany spokój

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X