Part 99: Dziecięca ciekawość


**Tony**

O dwunastej znaleźliśmy się w zbrojowni. Dzieci położyliśmy na kanapie, a Pepper jakaś była nieobecna, odkąd wyjechaliśmy z zakładu. Do tego wszystkiego potrzebuję porozmawiać z Rhodey'm, czy jacyś przestępcy wyszli.

Pepper: W porządku. Maluchy są spokojne, ale niech będą przypięte pasami do łóżeczek. Przynajmniej nie uciekną
Tony: Pepper, czy możesz w końcu ze mną normalnie rozmawiać?
Pepper: Przecież mówię. Czego chcesz? A! Miałeś mi wyjaśnić o FRIDAY. Czyż nie?
Tony: No tak. Z początku chciałem, by przypominała głosem moją matkę, a potem plany się zmieniły, jak poznałem ciebie. Chciałem, by twoja część osobowości towarzyszyła mi przez całe życie, gdy będzie mnie pochłaniać praca w zbrojowni. Teraz muszę wziąć się za nową zbroję
Pepper: Najpierw zajmijmy się czymś innym

Wzięła łóżeczka i odniosła je do części domowej, która wymagała remontu. Dobrze, że baza jest blisko domu Roberty. Chwila... Co ona kombinuje? Zgasło światło. O! Już wiem, co się szykuje.

Tony: Tęskniłaś za mną, prawda?
Pepper: I to bardzo. A ty też?
Tony: Oczywiście, więc możemy...
Pepper: Tak. Jesteśmy sami... To prowadź

Uśmiechnąłem się do niej i odważnie wykonałem pierwszy krok. Pocałowałem ją namiętnie, a dłonie dotykały jej włosów, schodząc do twarzy. Nawet w półmroku była piękna. Ostrożnie manewrowałem rękami, rozpinając każdy guzik koszuli, aż została popchnięta na kanapę. Wiedziałem, że tego chciała, dlatego nadal byłem delikatny. Nie spieszyłem się, żeby nie zepsuć nastroju. Ona też miała odwagę, gdy swoją grę zaczęła od paska spodni, który bez wielkiego wysiłku porzuciła w kąt. Później usiadłem na niej okrakiem, całując ponownie w jej usta, pragnąc kolejnego ruchu. Nie musiałem zbyt długo czekać. Pozbawiła mnie bluzki, a ja owinąłem rękoma się wokół jej szyi, zatrzymując się tam przez chwilę.

**Pepper**

Serce biło mi, jak szalone. Nie wiedziałam, czy dobrze robimy. Bałam się, że ktoś nas przyłapie. Tylko kto? Rhodey ma się z nami zobaczyć gdzieś po dwudziestej. Hmm... Tak sądzę. Nikt nie może przerwać. Za długo się ze mną bawił i poszłam na całego. Szybko pozbawiłam go spodni, a on nie miał kłopotu z wyrzuceniem spódnicy wraz z rajstopami gdzieś na tył kanapy. Położył się na mnie, wędrując dłońmi przy piersiach. Oho! Już wiem, co się szykuje.

<<Nie zapomnij o gumkach>>

Tony: FRIDAY, nie odzywaj się!
Pepper: Ma rację. Nie chcę kolejnych rozbrykanych dzieci. Ledwo radzę sobie z dwójką
Tony: Haha! Ja też, a ty milcz

Gwałtownie wstał, wyłączając systemy w zbrojowni, a potem znowu się na mnie rzucił. Brutal. Ech! Niech mu będzie. Całował tak namiętnie, że chciałam się z nim kochać bez względu na konsekwencje.

Pepper: Tony?
Tony: Tak?
Pepper: Na pewno dobrze robimy?
Tony: Haha! Chyba tak
Pepper: Bez zabezpieczeń
Tony: Hehe! Bez. Przeszkadza ci?
Pepper: Trochę
Tony: No chodź tu do mnie, kochanie

**Lily**

Głupia mama. Musiała nas uwięzić. Eee... Dla mnie to nie problem. Mogę się uwolnić. Okej. Gdzie ten nieszczęsny pasek? A! Tu jest to dziadostwo. Nie zajęło mi zbyt wiele czasu i byłam wolna. Miałam tyle siły, ze wyrwałam pasek. Hałasy dalej nie ustąpiły? Muszę zebrać wsparcie.

Lily: Matt... Matt!
Matt: Spać
Lily: Pobudka, gjupku!
Matt: Lily, ne
Lily: Nie ma nie! Mama i tata bjojom. Musimy coś źlobić
Matt: Spij
Lily: Kjetin

Trzepnęłam go ręką w twarz i już się książę zbudził, zrywając swoją uwięź. Skoczył na podłogę, a ja razem z nim. Do licha! Co my chcemy zrobić?

Matt: Co?
Lily: Musimy im psiejwać
Matt: Ale cio?
Lily: Źle sie dzieje. Źle
Matt: Ech! Ziobacimy
Lily: No to iciemy?
Matt: Tak
Lily: Nie ma odwjotu
Matt: Wiem

**Tony**

Bez wahania posunąłem się do najważniejszego. Pep mi ufała i była rozluźniona, że mogłem działać. Uśmiechnąłem się, składając pocałunki na jej brzuchu, a kiedy chciałem już zerwać z niej majtki, usłyszałem jakiś tupot nóg. Dwie osoby... Cholera! Kto nam przerywa? Od razu znalazłem jakoś koc, owijając nim swoją ukochaną, a ja po prostu się skuliłem obok niej.

Lily: Mama!
Matt: MAMA!

Dzieci? Nie powinny spać? Cholera! Przerąbane. Kto jeszcze będzie chciał nam przerwać, zabiję bez wahania. Pep chwyciła maluchy, zabierając je do części domowej, ale Matt się wyrwał i podbiegł do mnie, pokazując palcem.

Matt: Tata! To jest źle. Bajdzio źle
Tony: Matt, nie pouczaj mnie. Wiem, co robię. Kiedyś sam się o tym dowiesz, ale na razie jesteś za mały
Matt: NE!

Tupnął nóżkami, biegnąc do siostrzyczki. Po kilku minutach, Pep wróciła. Lekko zdenerwowana, ale nadal chętna.

**Pepper**

Dzieciaki takie małe, a mają bardzo dobry słuch. Musimy się uciszyć, by ktoś jeszcze inny nie wszedł. Tony lekko też zaczął tracić równowagę. Jednak dalej kontynuowaliśmy, co zaczęliśmy. Zrzuciłam z siebie koc i położyłam się na nim sprawnie, schodząc dłońmi do jego bokserek. Pozostał jeszcze jeden ruch. Jeden.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X