Part 92: Sojusznicy

**Tony**

Andrew wiedział, że mówiłem o tej samej Pepper, która zmieniła moje życie. Dzięki niej zapomniałem o zemście. Teraz wolałbym, by otrzymała ten list. Musi wiedzieć, jak bez nich czuję się okropnie. Wskazałem mu, gdzie leżała kartka. Prosiłem, żeby ją przekazał.

Andrew: Siedzę tu już dwa tygodnie i nawet nie pomyślałem o napisaniu listu do rodziny. To ci jakoś pomaga?
Tony: Nie wiem. Napisałem dopiero pierwszy, a ona mi da kasetę z nagraniem. Coś za coś. Ty też spróbuj
Andrew: Sam nie wiem, jak to zrobić. Nie umiem
Tony: Po prostu skup się na tym, co chcesz przekazać. Reszta pójdzie z górki
Andrew: No dobra. Spróbuję, ale jeśli coś się nie uda...
Tony: Uda się, Andrew. Na pewno się uda
Andrew: Czujesz się dobrze?
Tony: Tak. Idź dać ten list

Uśmiechnąłem się, a kiedy zniknął z pokoju, zacząłem wstawać na nogi. Słyszałem, jak Victoria rozmawia z doktorkiem. Mam bardzo przerąbane? No nic. Chętnie ich wysłucham. Zdołałem ledwo wstać, ale znowu poczułem się słabo, więc usiadłem na brzegu łóżka, nasłuchując lekarzy.

Dr Yinsen: Nie podoba mi się to
Dr Bernes: Niby co?
Dr Yinsen: Że umieściłaś go w szpitalu dla obłąkanych
Dr Bernes: Sam tego chciał
Dr Yinsen: Dziwne
Dr Bernes: Raczej normalne. Chce zapanować nad swoją traumą z wypadku. Za miesiąc wróci do rodziny
Dr Yinsen: Wypisz go wcześniej
Dr Bernes: Myślałam nad tym, ale muszę mieć pewność, że panuje nad sobą i nie zrobi nikomu krzywdy. Nawet sobie... Chwila... Andrew idzie. Zaraz skończymy rozmowę... Cześć, Andrew. Coś nie tak?
Andrew: Jest dobrze, ale czy mogłaby pani wysłać ten list do jego dziewczyny?
Dr Yinsen: Widzisz? Już tęskni. Powinien być w domu
Dr Bernes: Dzięki. Przekażę go. A ty też masz jakiś?
Andrew: Będę pisać. Rachele powinna wiedzieć, że żyję
Dr Yinsen: Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
Dr Bernes: Nie wrzeszcz

Jak zwykle dogadują się między sobą bez problemu. Doktorek wywalczy mi szybką wolność. Czuję to. Niebawem się z Pepper zobaczę. Moja kochana Pep. Moment... Co ona powiedziała? Ech! Zamyśliłem się.

Dr Yinsen: Co mam zrobić, żebyś go przestała traktować, jak wariata?
Dr Bernes: Posłuchaj mnie, Ho. On próbował zabić swojego syna, a to nie należy do normalnych zachowań. Podjął się leczenia, więc próbuję mu pomóc
Dr Yinsen: Zrobił tylko raz taki błąd. Nie każ go w taki sposób. Przecież Tony jest Iron Manem. Ratuje ludzkie życia, narażając swoje własne. Zapomniałaś o tym?
Dr Bernes: Wiem, że go lubisz, ale musisz wiedzieć, że...
Dr Yinsen: Zostaw go jeszcze do końca tego tygodnia. Jeśli zobaczysz efekty pozytywne terapii, wypuścisz go. Jeśli nie, możesz więzić Tony'ego dalej
Dr Bernes: Ho, ja nie...
Dr Yinsen: Cicho! Masz tak zrobić, jasne?
Dr Bernes: Ech! No zgoda, ale najpierw musi dojść do siebie

Jupi! Dziękuję ci, doktorku! Będę wolny! Nieźle nagadał Victorii, ale muszę wziąć się w garść, by być stabilny emocjonalnie. Nie mogę przez głupi wypadek krzywdzić innych. Potrzebuję zmian.

**Rhodey**

Próbowałem się skontaktować z Natashą. Od jakiś pół godzin nie odbiera. Bez niej nie uratuję taty. Było z nim naprawdę ciężko. Zbroja musiała coś przeoczyć. Nerwowo rozglądałem się, czy pszczelarze się nie zbliżają. Znowu narobiłem trochę hałasu, strzelając w górne skrzynie. Cholera! Znaleźli nas. Muszę coś wymyślić. No już! Rhodey, rusz głową!
Nagle usłyszałem, jak z dachu kruszy się szkło przez tajemniczą postać, która swoimi bransoletami wystrzeliła żądła, neutralizując agentów AIM. Chwila... Czy to nie Black Widow?

Rhodey: Natasha!
Natasha: Dobrze cię widzieć, Rhodey. A gdzie jest Iron Man?
Rhodey: Nie ma go. Dzwoniłem do ciebie. Nie odbierałaś. Mogę wiedzieć...
Natasha: Cicho! Ktoś tu jest
Kontroler: Bystra jesteś, Black Widow, a może wolisz Natasha Romanoff?
Natasha: Kontroler
Kontroler: Nie inaczej. Po co tu przyszłaś? Na tę imprezę nie masz wstępu
Natasha: Teraz już mam

Wystrzeliła żądła, paraliżując szaleńca. Nie był w stanie ich uniknąć, bo zaatakowała bardzo szybko i nie mógł tego przewidzieć. Użyłem repulsorów w celu oczyszczenia nam drogi. Agentów zbierała się spora gromadka. Nie mieliśmy czasu na walkę z nimi. Natasha kazała mi uciekać przez dach. Tak też zrobiłem. Chwyciłem ją i ojca, wzbijając się w powietrze.

Rhodey: Gdzie jest jakiś szpital w pobliżu?
Natasha: Leć na helikarier. Tylko tam nie będzie kłopotu
Rhodey: Nie mam zbyt wiele zasilania na lot do Nowego Jorku
Natasha: Fury akurat mnie wysłał na misję. Masz szczęście, bo niedaleko miałam starcie z Hydrą

<<Uwaga! Zbroja jest namierzana>>

Rhodey: Żartujesz?

<<Nie. Lepiej coś zrób, bo cię zestrzelą>>

Wycelowałem rakiety w pociski, lecące za nami. Dobra. Udało się. Powoli ten system zaczął mnie denerwować. Nawet na misji nie mogę od niej odpocząć. Po jakiejś godzinie znaleźliśmy się bezpiecznie na helikarierze. Natychmiast krzyczałem, by zjawił się jakiś lekarz. Od razu dwóch specjalistów z SHIELD zajęło się nim. Dziś mam dużo szczęścia, a pomoc Wdowy będzie niezapomniana. Czekałem na jakieś informacje, zaglądając nerwowo na zegarek. Oby Tony z Pepper czuli się lepiej, niż ja teraz, choć już wiem, jak on się czuł, czekając na jakiekolwiek wieści. Jednak w jego przypadku skończyło się na próbie akceptacji odejścia ojca, bo nigdy go później nie zobaczył.

3 komentarze:

  1. Uff David wyraźny z niewoli AIM teraz niech tylko zrośnie się złamana ręka i nawodnia go, Ś Rhodey miał mega szczęście ze w pobliżu była Wdowa i herikarrier bo wątpię by 5 godzin mogli lecieć. Ho chce go tak szybko wypuścić ? Ok myślę że wie co robi no w końcu to Yinsen. A Pep dobrze radzi sobie z dziećmi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha. W końcu to Yinsen (śmieje sie, jak glupia po uderzeniu w sciane). Pep daje rade, ale z Mattem ciezko o ogarniecie kontroli :D

      Usuń
    2. No przecierz ms to po kimś ;)

      Usuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X