Part 87: Początek terapii


~*Pięć godzin później*~


**Tony**


Obudziłem się, a za oknami było ciemno. Odłączyłem się od ładowania, bo implant był naładowany do końca. Dziwnie się czułem. Dopiero dziewiętnasta? Długo spałem, lecz przydałoby się jeszcze trochę. Jednak najpierw napiszę list do Pep. Obiecałem jej, że zawsze jakiś dostanie, a ona miała za to mi wysłać kasetę z nagraniem. Hmm… O czym mogę napisać? Co może wiedzieć? Chwila… Chyba coś mam. Zacząłem pisać pierwsze zdania i nie zauważyłem, jak mnie to pochłonęło. Gdy skończyłem pisać, sprawdziłem, jak wyszedł efekt końcowy.


Kochana Pep,


Dziś zacząłem terapię. Victoria już wie, co chciałem zrobić. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo za wami tęsknię. Źle zrobiłem, udając się na leczenie od razu po ślubie. Mam nadzieję, że dajesz radę z dziećmi. Akurat siedzę przy biurku, próbując pisać ten list. Łóżko mam wygodne, ale nie czuję się za dobrze, oglądając świat zza krat. Na pewno masz lepszy widok na padający śnieg. Tak bardzo żałuję, że nie mogę cię przytulić. Poczuć twojej dłoni oraz ciepła twego serca.
Kiedy tak piszę, patrzę na ten świat, starając myśleć pozytywnie, by walczyć z lękami. Wydaje mi się, że do miesiąca pozostanę w zamknięciu. Jednak cieszą mnie dwie sprawy. Nie mam na sobie kaftana, jak szaleńcy, a lekami żadnymi nie karmią. Będę czekać na kasetę, a najbardziej na ciebie. Kocham cię. Uwierz, ale tylko te uczucie da mi siłę, by przetrwać z dala od was, bo jesteście moją rodziną.


Ps: Poproś Rhodey’go, by zadzwonił do mnie. Chcę wiedzieć, czy wrogowie wyszli z ukrycia.


Tony

Coś mi nie pasuje w tym liście. Muszę go dopracować. Nagle usłyszałem, jak drzwi się otwierają. Ktoś wszedł do pokoju i to nie była Victoria.


**Pepper**


Roberta wyszła na kolejną rozprawę, a Rhodey usiłował nawiązać kontakt z ojcem. Jedynie Matt spał w łóżeczku, a Lily zrobiła się niespokojna. Wcześniej się ciągle uśmiechała i nawet pozwoliłam jej pobawić się z braciszkiem. Siedzieli jedynie na dywanie, bawiąc się klockami, które były dawnymi zabawkami Rhodey’go. Nie wiem, co się z nią stało, ale nie powinna czuć bólu. Przecież implant działa. Przytuliłam ją do siebie, mając ją na rękach.


Pepper: Co się stało, Lily? Tęsknisz za tatusiem? Ja też, ale nie martw się. On wróci


Kręciła głową, że to nie był powód jej złego samopoczucia. Zaczęła być świadoma, co się zrobiło z jej serduszkiem. Dotykała ręką implantu, który lekko migotał. Próbowałam uspokoić malutką. Gdy chciałam zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, Rhodey wrócił do salonu. Też nie był zachwycony. Wyglądał na przybitego.


Pepper: Rhodey, wszystko gra?
Rhodey: Nie wróci
Pepper: Przykro mi, ale przecież i tak się z nim zobaczysz
Rhodey: No właśnie nie wiem, bo dzwoniłem do niego i odebrał jeden z pilotów. Powiedział, że zaginął
Pepper: Nie martw się. Wróci na pewno
Rhodey: Tylko, że on miał już lecieć do domu i od czterech dni nikt go nie widział w bazie
Pepper: Jestem z tobą. Pamiętaj, że ci pomogę, ale najpierw muszę jakoś uspokoić Lily. Nie wiem, co się dzieje
Rhodey: Pokaż


Usiadł na kanapie i podałam mu dziecko. Może mógłby mi z nią pomóc? Przyglądał się najbardziej mechanizmowi i jej twarzy. Sprawdził też czoło, dotykając je. A jeśli jest chora?


Pepper: Co mam zrobić?
Rhodey: Boi się. Chyba ma świadomość, że została ranna
Pepper: Biedna. I jak ona to zniesie?
Rhodey: Bądź przy niej. Twoja obecność jest najważniejsza
Pepper: A ty będziesz chciał go odnaleźć?
Rhodey: Będę próbował
Pepper: Pozostał jeszcze problem złoczyńców. Ktoś musi ich powstrzymać, jeśli policja nie da sobie z nimi rady
Rhodey: Powiedziałem Tony’emu, że będę War Machine, więc mogę zacząć od razu
Pepper: Zostanę z nimi, a ty zobacz, kto z wrogów pozostał
Rhodey: Na pewno jest ich niewiele. I nie martw się o Lily. Zaśnie
Pepper: Skąd możesz to wiedzieć?
Rhodey: Bo Tony zachowywał się tak samo


Rhodey wyszedł do zbrojowni, a ja zostałam z maluszkami. Przytuliłem Lily blisko siebie i głaskałam jej włosy, by była spokojniejsza.


Pepper: Wiem, że cię boli, ale wszystko będzie dobrze. Zanim twój tatuś wróci, pomogę ci, jak tylko zdołam. Jednak musisz być silna. Opowiem ci bajkę, zgoda? Zaśniesz na pewno


Zaczęłam jej wymyślać historię, która będzie przypominać etapy życia każdego człowieka od wzlotów do upadków, ale w taki dziecinny sposób. Chciałam, żeby była spokojna.
Minęła dwudziesta. Zrobiłam się senna. Zasnęłam, a ona razem ze mną.


**Tony**


Pamiętałem, że to ten sam facet, co mi pomógł wcześniej wstać. Od razu zamknąłem zeszyt, gdzie pisałem list. Nie wiedziałem, co powiedzieć, choć jedno wiedziałem.


Tony: Dziękuję
Andrew: Nie ma za co. Jak się czujesz?
Tony: Dobrze. A czemu pytasz?
Andrew: Jesteś tu nowy. Zgadza się?
Tony: Eee…
Andrew: Spokojnie. Nic ci nie zrobię. Andrew jestem
Tony: Tony. Eee… Co cię tu do mnie sprowadza?
Andrew: Pomyślałem, żeby sprawdzić, czy doszedłeś do siebie, a poza tym, zapraszam na spotkanie grupy. Właśnie się zaczęło. Zechcesz wziąć udział?
Tony: Pewnie
Andrew: Nie martw się. Znajdziesz zrozumienie wśród nas. My też walczymy z lękami

Zgodziłem się iść z nim, zostawiając wszystko na biurku. Mam nadzieję, że naprawdę znajdę te wsparcie, o którym mi mówi. Jakoś to będzie, tak? Będzie dobrze.

3 komentarze:

  1. Szkoda mi Lily musi przeżywać wszystko to samo co Tony, ale wszystko będzie dobrze a ten list cudowny aż poczułam to wszystko co się dzieje tą rozlake między nimi ten ból przez implant. Mam nadzieję ze Tony znajdzie wsparcie w Andrewie (nwm jak się odmienia) bo wydaje się być spoko :) to ja czytam dalej i do kolejnego kina ;) wiedz że ja czytam twoje ooo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widzę, że czytasz Tośka:) Dzięki za komentowanie

      Usuń
    2. Teraz mi nie zarzucisz ze nie czytam heuheu :)

      Usuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X