Part 86: W stronę zapomnienia



**Pepper**


Obie śmiałyśmy się do łez, ale Lily przeszła samą siebie. Jej śmiech był najgłośniejszy. Rhodey dalej nie tknął grzanek, a brudy wrzuciłam do kosza. Niech nie próbuje się śmiać, bo sam będzie kiedyś tak pomagał swojej żonie w przyszłości. No chyba, że pozostanie wierny historii.
Kobieta przyniosła nam też po szklance soku owocowego, by mieć coś do picia. Dziewczynka dalej się chichrała, patrząc na niego.


Pepper: Polubiła cię
Rhodey: Szkoda, że Matt pokazuje swoją sympatię w inny sposób
Pepper: Dziękuję ci za pomoc, Rhodey. Sama nie dałabym rady
Rhodey: Serio? Czyli Tony też się będzie tym zajmował?
Pepper: Hehe! Nie ma usprawiedliwienia. To nie przeciąży serca. Ciekawe, kiedy napisze pierwszy list i jak się czuje
Rhodey: Poradzi sobie. W końcu jest Iron Manem. Jakoś przetrwa
Roberta: Ten wyjazd miał z firmy?
Rhodey: Nie. A co? Może już w niej pracować?
Roberta: Zapomniałam mu powiedzieć, że zarząd przez długą nieobecność Stane’a, postanowił dać Tony’emu władzę w firmie… Rhodey, czemu nie jesz?
Rhodey: Nie jestem głodny
Roberta: Przecież mówiłeś…
Pepper: To Matta sprawka. Ech! Ile będziemy mogli zostać?
Roberta: Tyle, ile potrzebujesz czasu… A ty masz jeść
Rhodey: Nie chcę


Lily znowu wybuchła śmiechem, że była najgłośniejsza ze wszystkich. Chwyciłam ją na ręce i wtedy zauważyłam, że implant słabo świeci.


Pepper: Rhodey, gdzie jest ładowarka?
Rhodey: Od czego?
Pepper: Od implantu
Rhodey: Karton po lewej stronie z napisem “Elektronika”
Pepper: Dzięki. Popilnuj ją na chwilę


Po kilku minutach znalazłam poszukiwaną rzecz i podłączyłam mechanizm do ładowania. Leżała na moich kolanach, bawiąc się włosami. Była taka spokojna, a Tony zawsze odczuwał ból przy przypomnieniu. Lily jest wyjątkowa. Wyrośnie na porządną dziewczynę. Szkoda, że jego tu nie ma. Cieszyłby się z jej uśmiechu na twarzy.


**Tony**


Patrzyłem tak przez okno, myśląc o mojej rodzinie. Wybrałem zły moment na tak okrutną samotność. Martwiłem się, jak poradzi sobie z Lily, bo ma chore serduszko, czego nie da się naprawić.
Moje rozmyślenia przerwało pojawienie się lekarki. To był znak, że mam zejść do niej na wywiad psychologiczny. Przecież wie o mnie praktycznie tyle, co Yinsen. Jednak nie wie, czego chciałem dokonać. Próbą morderstwa nie można się chwalić. Gdy byłem już w gabinecie, trochę się zrobiłem nerwowy, bo tu też były białe ściany. Czułem się nieswojo. Powoli wszedłem przez drzwi, siadając przy jej biurku.


Dr Bernes: Nie denerwuj się. Nie zrobię ci krzywdy. Przecież mnie znasz
Tony: Wiem, ale…
Dr Bernes: Spokojnie. Nie będę zadawać szczegółowych pytań, bo już cię znam. Zadam kilka tych najważniejszych i jesteś wolny
Tony: No… dobrze
Dr Bernes: Tony, już ci mówiłam. Wszystko będzie dobrze… No to zacznijmy od podstaw. Co się stało, że chcesz zacząć terapię?
Tony: Ja… Ja chciałem… zabić… Matta
Dr Bernes: Chyba coś ci mówiłam. Uspokój się... A dlaczego chciałeś to zrobić?
Tony: Bałem się o Lily. Że… będzie cierpiała tak… jak ja
Dr Bernes: Rozumiem. Twoim lękiem jest pewnie wypadek, co spowodował u ciebie rozległe obrażenia serca i klatki piersiowej, a do tego doszła strata ojca
Tony: Nie musisz mi przypominać. Dzięki
Dr Bernes: Czy z tym wydarzeniem męczą cię koszmary senne?
Tony: Czasami się zdarzają, ale ostatnio były kilka dni temu
Dr Bernes: Mhm… Rozumiem. A jak się dzisiaj czujesz?
Tony: Dziwnie. W końcu ożeniłem się z Pep i zostawiłem ją razem z dziećmi
Dr Bernes: Trudno ci z tym, prawda? Od kiedy masz stany lękowe? Czy czymś się objawiają?
Tony: Od dłuższego czasu. Jak przypomnę sobie… ten samolot, widzę, jak tam siedzę i... nie mogę... nic zrobić. Gdy wracam do rzeczywistości, z trudem oddycham. Sam stres
Dr Bernes: W porządku. Tyle pytań wystarczy. No to zostaniesz z jakiś miesiąc na terapii. Zaznaczam, że żadnych leków nie będę ci jeszcze podawać, a czas twojego pobytu w zakładzie może ulec zmianie. Chcesz wrócić do pokoju?
Tony: Tak
Dr Bernes: A czy chcesz coś powiedzieć od siebie?
Tony: Nie wiem, czy pozbędę się tej traumy
Dr Bernes: Spróbuję ci pomóc. Bądź dobrej myśli


Starałem uspokoić swoje gwałtowne bicie serca spowodowane wiadomością, że terapia mi zajmie miesiąc lub dłużej. Na samą myśl bałem się, że nie wytrzymam kolejnego dnia. Poczułem się słabo, ale jakoś potrafiłem iść w stronę pokoju. Prawie… Znowu czułem, jak byłem w tym przeklętym samolocie… Traciłem ojca… Ostatnia sekunda… Wybuch i krzyk… Zatrzymałem się, oddychając głęboko, aż chwyciłem się za serce.


Dr Bernes: Tony, co się dzieje?
Tony: To… nic
Dr Bernes: Jeśli to moja wina, przepraszam
Tony: Nie… To tylko moja… Dam radę


Upierałem się, że sam dojdę do sali bez niczyjej pomocy. Jednak nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa i upadłem. Powoli wstawałem, ale cały świat wirował. Nie umiałem utrzymać równowagi. Poczułem wzrok innych osób, co zbiegli się tak nagle. Na szczęście Victoria ich przegoniła poza jedną osobą, co widziałem przez mgłę. On i lekarka pomogli mi wstać, że mogłem się podeprzeć ręką i jakoś dzięki nim doszedłem do miejsca docelowego. Leżałem na łóżku, a na bransoletce wyświetliła się potrzeba ładowania. Pozostałem tylko z Victorią, która podpięła implant do ładowania.


Dr Bernes: W porządku?
Tony: Tak
Dr Bernes: Wypadek, czy po prostu implant?
Tony: I jedno… i drugie
Dr Bernes: Przepraszam. Nie powinnam cię zmuszać pierwszego dnia do traumatycznych wspomnień. To mój błąd. Jeśli coś się będzie działo, przy łóżku masz przycisk. W każdej sali jest jeden, że każdy pacjent może mnie wezwać, jeśli zaszłaby taka potrzeba

Pożegnała się, zamykając drzwi. Poczułem się zmęczony, a przecież nie postawiłem pierwszych kroków do leczenia.

2 komentarze:

  1. Biedaczysko musi cierpieć przez głupiego Mandaryna i przez to chciał zabić swoje dziecko,ale Victora jest najlepsza pomoże mi z tego wyjść ;) a Ho jeszcze pomoże :) to najlepszy zestaw lekarski pod słońcem dadzą radę , a Tony ma swój rozum geniusza i są radę w końcu zbudował tyle wynalazków to też wynajdzie sposób by był zdrowy :) musi się udać dla Pep i dzieci musi być z nimi m. Czekam na pierwszy list i kasetę ;) To do następnej notki ;) Weny itd. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe. Wena zawsze jest, a faktycznie najlepsi lekarze :)

      Usuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X