Part 83: I, że cię nie opuszczę cz.1


**Tony**


Pepper nie potrafiła uwierzyć w to, co jej przed chwilą powiedziałem. Była chętna, żeby wyjść za mnie w szpitalnej kaplicy. Jeszcze nie zdradziłem jej, co później zrobię. Niech pozostanie w niewiedzy, ale robię to dla nich. Dla mojej rodziny. Naszą rozmowę przerwało pojawienie się lekarzy.


Rhodey: Wybaczcie. Dłużej nie udało mi się ich zatrzymać. I co? Zgodziła się?
Pepper: To był twój pomysł, Rhodey?
Tony: Tylko mnie nakierował na to
Dr Bernes: Nic nie będziecie planować, bo oboje nie wyzdrowieliście do końca
Pepper: Ja już mogę stać bez problemu, a rany się zagoiły
Dr Bernes: Sama ocenię, a ty ich zabierz stąd
Tony: Zawsze wszystko psują
Pepper: No wiem


Zaśmialiśmy się oboje i pożegnaliśmy. Pomachałem jej na pożegnanie, bo wrócę. Czasem doktorek mnie drażnił i na pewno pójdę do kaplicy. Nie ma prawa za mnie decydować, choć wiem, że chce dobrze. Lekarz zabrał mnie na kilka podstawowych badań i na te związane z sercem. Z godzinę trwała cała diagnostyka, aż dobiegła końca. Potem zostałem odwieziony do sali, gdzie mi powiedział, czego się dowiedział.


Dr Yinsen: To dziwne, bo widać poprawę, a ostatnio ciągle gdzieś znikasz. Nawet serce się zregenerowało po operacji, więc nie widzę innego wyjścia, jak wręczyć ci wypis
Tony: Pan sobie żartuje?
Dr Yinsen: Nie, Tony. Mówię naprawdę poważnie
Rhodey: Tony, ty to rozumiesz? Możesz wziąć ślub z Pepper
Dr Yinsen: Aha! Czyli takie macie plany?
Tony: Przestępstwo?
Dr Yinsen: Nie! Właśnie się cieszę, że układasz sobie życie. Szybko staniesz na nogi, ale jak chcesz pogodzić rolę Iron Mana i bycie ojcem?
Tony: Hmm… Jakoś spróbuję. Na jakiś czas, Rhodey zajmie się misjami
Rhodey: Jesteś pewny, że dam radę?
Tony: Ufam ci, a poza tym… Poradzisz sobie, skoro chcesz być generałem
Rhodey: Masz rację. Co to za filozofia sterować zbroją?
Tony: Dla mnie żadna
Dr Yinsen: Cieszę się, że Rhodey ci pomoże, ale i tak wypis dostaniesz dopiero jutro. Na pewno dobrze się czujesz?
Tony: Tak. Jest bardzo dobrze
Dr Yinsen: Hmm… Na wynikach wszystko wyjdzie. Niczego przede mną nie ukryjesz
Tony: Oj! Wiem o tym. Wiem


Podłączył mnie do urządzenia, monitorującego funkcje życiowe i wyszedł. Jutro miał otrzymać ostatecznie wyniki. Oby wszystko było dobrze, bo jedynie psychika mi szwankuje przez to, że Matt skrzywdził Lily. Jednak pójdę na terapię. Będę się leczyć.


Rhodey: Pastor zjawi się jutro o dziewiątej z rana. Zgodził się przyjechać
Tony: Dzięki, Rhodey. Pepper już wie?
Rhodey: Powiedziałem Victorii o naszym planie. To kobieta z wieloma dziedzinami. Jest szansa, że zajmie się tobą podczas terapii
Tony: Jak to?
Rhodey: Hehe! Długa lista, Tony. Mam wymieniać?
Tony: Słucham
Rhodey: Anestezjolog, chirurg, neurolog, pediatra, ginekolog, kardiolog, cyberchirurg, pielęgniarka, położna…
Tony: Dobra, dobra. Starczy. Już wierzę. Wow! Jak ona to zrobiła?
Rhodey: Widocznie nie znamy takich kobiet
Tony, Rhodey: HAHAHA!


**Pepper**

Lekarka powiedziała, że cała ceremonia ma odbyć się jutro o dziewiątej. Nie mogę się już doczekać, jak staniemy się prawdziwą rodziną.
Dała mi maluszki do karmienia. Trudno opisać to uczucie, ale czułam się szczęśliwa, czując cierpła serduszek moich skarbów.


Dr Bernes: Czyli zdecydowaliście się pobrać?
Pepper: Powinniśmy to zrobić w czasie ciąży, ale dzieciaki za szybko wyszły z brzuszka
Dr Bernes: Nikt się tego nie spodziewał. Za bardzo się niecierpliwiły
Pepper: Pewnie to też mają wpisane w genach
Dr Bernes: A jak Tony się z tym czuje?
Pepper: Cieszy się, bo został ojcem, ale Lily i implant…
Dr Bernes: Tak, wiem. Nie chciał tego, ale nie mieliśmy innego wyboru. Na szczęście znalazł się mały w zapasach, który będzie rósł razem z nią. Nie potrzebuje mieć wymiany
Pepper: To dobrze. Nie chcę, żeby cierpiała
Dr Bernes: Tony musi się pogodzić, bo potem zwariuje i finał będzie tragiczny
Pepper: Już zwariował
Dr Bernes: Możesz powtórzyć, co powiedziałaś?
Pepper: Nic ważnego. Cieszę się, że od jutra będę mogła go nazywać swoim mężem


Uśmiechnęłam się, a w mojej głowie pojawił się obrazek, jak stoimy przy ołtarzu i składamy przysięgę małżeńską. Tony w garniturze, a ja w białej sukience. Ten dzień będzie niezapomniany. Czuję to.

~*Następnego dnia przed dziewiątą w kaplicy szpitalnej*~

**Tony**

Rhodey załatwił pastora, który był przygotowany do obrzędu, trzymając na tacy obrączki. Jako, że Robercie znowu wypadła ważna rozprawa, świadkami będą Rhodey i lekarze. Przyjaciel pomógł mi zawiązać muszkę. Trochę się stresowałem, co mógł zauważyć przez migoczące światełko implantu, które przebijało się przez białą koszulę.

Rhodey: Spokojnie. Ma jeszcze pół godziny. Zdąży na czas. Pewnie zajmuje się dziećmi
Tony: Może, a jeśli ktoś…
Rhodey: Uspokój się, bo znowu wylądujesz na łóżku szpitalnym. Ledwo dostałeś wypis
Dr Yinsen: Rhodey ma rację. To przecież nic takiego. Dasz radę
Tony: Już wolałbym walczyć z Whiplashem, niż przeżywać ten stres przed ślubem
Rhodey: Hahaha! Przeżyjesz, chłopie. Przeżyjesz

**Pepper**

Victoria pożyczyła mi swoją sukienkę i poczesała włosy, spinając je w kok. Dzieci przez chwilę płakały, ale dałam im smoczki, aż leżały spokojnie. Razem z lekarką poszłyśmy do kaplicy, biorąc dzieci do łóżeczek transportowych. Jeszcze pozostał kwadrans do uroczystości. Dziwnie się czułam, ale w pozytywnym znaczeniu. Żałuję, że mój ojciec tego nie widzi. Tak bardzo mi go brakuje, a czasem mam wrażenie, jak dalej przy mnie czuwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X