Part 105: Ryba łapie haczyk

Controller 4
**Pepper**

Tony walił w panel, jakby FRIDAY coś mu zrobiła. Miałam wrażenie, że zaraz zrobi największą głupotę świata. Nie rozumiałam jego zachowania. Przecież nie powinien być zdenerwowany, skoro jedynie był na mieście.

Pepper: Tony, uspokój się
Rhodey: Chłopie, weź w tak to nie wal. Co ona ci zrobiła?
Tony: Nic!
Pepper: To przestań krzyczeć! Mów, co jest grane?
Tony: Chodzi o Andrew... Zaginął
Pepper: Skąd wiesz?

Znowu walnął w to samo miejsce, lecz z większą siłą. Był wściekły, ale czemu? Czyżby spotkał się z nim i... Nie rozumiem, a nie mógł się denerwować, by nie mieć ataku. Chciał nam coś powiedzieć, ale koś zadzwonił na numer Tony'ego. Natychmiast odebrał i był przerażony. Nawet Rhodey dawno nie widział go w takim stanie. Co się dzieje?

Tony: Dlaczego to robisz?! DLACZEGO?

Rzucił telefonem o ścianę, aż lekko go ścisnęło przy implancie. Od razu go przytuliłam najsilniej, jak się da, by mi nie uciekł. Bałam się, że coś sobie zrobi.

Pepper: Tony, co się dzieje?
Tony: Przepraszam... Zdenerwował mnie... telefon. I to... nie byle jaki, bo od Kontrolera
Rhodey: Zgaduję, że chcesz go znaleźć?
Tony: Podał mi miejsce spotkania
Pepper: Nie! Ja cię nigdzie nie puszczę! Słyszysz? Nie puszczę!
Tony: Jestem Iron Manem. Moim zadaniem jest ratowanie ludzi, a Andrew to przyjaciel. Nie mogę go zostawić, gdy jest zagrożone jego życie... FRIDAY, jak daleko jest Kontroler?

<<2 godziny>>

Pepper: FRIDAY, nie!

<<Pomagam mu, bo tak trzeba>>

Rhodey: Nie martw się, Pepper. Polecę z nim
Tony: Nie! Nie chcę, żebyś ryzykował. To moja wina, więc będę sam walczyć

<<Jesteś samobójcą>>

Tony: Co? Teraz jesteś przeciwko mnie? Zdecyduj się

**Tony**

Po długiej kłótni, a raczej próbie negocjacji z przyjaciółmi, zabrałem War Machine na akcję ratunkową. Jednak wolałbym nikogo więcej nie narażać. Jeśli przeze mnie znowu ktoś umrze, jak Ivan Vanko, nie wybaczę sobie, że dałem żyć mordercy. Pożegnałem się z Pep, obiecując powrót. Tylko, czy na pewno wrócę? Nie byłem przekonany, co do tych słów.
Po dwóch godzinach dotarliśmy ma miejsce. Musieliśmy uważać na zastawione pułapki.

Tony: Wybacz, że na was nakrzyczałem
Rhodey: W porządku. Rozumiem cię. Czułem się podobnie, jak Kontroler porwał mi ojca
Tony: Wiesz, co się z nim dzieje?
Rhodey: Leży nadal w Jersey i dochodzi do siebie. Musi jedynie odpoczywać, a wróci do domu... A ty dobrze się czujesz? Pamiętaj, że masz się nie denerwować
Tony: Jest okej. Gdyby coś się działo, znasz procedury?
Rhodey: Znam. I pomyśleć, że obiecałeś jej powrót w jednym... Chwila... Tam ktoś jest
Tony: FRIDAY, skan otoczenia

<<Wykryłam dwie osoby. Obie są żywe>>

Tony: No raczej nie chciałbym walczyć z zombie

Rozejrzeliśmy się po opuszczonym magazynie, bo stamtąd dochodził sygnał. Ostrożnie szliśmy przed siebie, szukając Andrew oraz Kontrolera. Wciąż pusto. Poza skrzyniami pełnych nielegalnej broni nie było tu nic ciekawego.

Rhodey: Może FRIDAY się pomyliła?
Pepper: Chłopaki, nie poddawajcie się. Tam na pewno ktoś chodzi. Uważajcie na siebie
Tony: Przecież dobrze wiemy, z kim trzeba walczyć
Pepper: Macie wrócić cali i zdrowi. Rozumiecie?
Tony: Pepper, coś cię przerywa. Skontaktujemy się z tobą po akcji
Pepper: Tony!

<<Komunikacja wyłączona>>

Rhodey: Czemu to zrobiłeś?
Tony: Nie będę jej dawać złudnej nadziei, że wrócimy
Rhodey: Eee... Tony?
Tony: Nawet mi nie mów, że źle robię
Rhodey: Tony!
Tony: Co?!
Rhodey: Chyba nie musimy już ich dłużej szukać
Tony: Hę?

Zauważyliśmy Andrew, ale nie był sam. Za nim szedł Kontroler, który miał na sobie hełm, co oznaczało, że kogoś musiał kontrolować. O nie! Nie! On jest pod wpływem jego urządzenia. Cholera! Musimy coś zrobić! Był bezwolny. Nie chciałem z nim walczyć. Zatrzymałem się, mierząc w wroga, ale Andrew stanął mi na drodze.

Tony: Puść go wolno!
Kontroler: Ja? A to niby czemu? Myślisz, że po co go porwałem? Jest jedną z twoich słabości. Tak zwani przyjaciele, prawda? Walcz. Iron Manie, jeśli chcesz wygrać. Andrew, ty masz go zniszczyć!
Andrew: Tak, panie
Tony: Rhodey, nie możemy z nim walczyć
Rhodey: Ale musimy. Przykro mi
Tony: War Machine, nie! To nie taki miał być plan!

Musiałem jakoś powstrzymać Andrew bez robienia mu jakiejkolwiek krzywdy. Przecież ma rodzinę tak samo, jak ja. Musi do nich wrócić. Nagle zaczął strzelać bronią w pancerz, ale przecież na takie ataki byłem odporny. Zwykły pistolet. Nic mi nie zrobi.

Tony: Andrew, przestań! Nie chcesz tego! Proszę cię! Spójrz na mnie!

Odsłoniłem hełm, by widział moją twarz, żeby sobie przypomniał, kim jestem. Jednak na nic. Nie udało się. Dalej atakował, a Rhodey walczył z Kontrolerem, który nadal bronił się swoją marionetką. Byłem bezradny. Zrobiłem najgłupszą rzecz na świecie, co mógłby zrobić Iron Man. Pozbawiłem siebie zbroi, pozwalając na wszelkie jego ataki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X