Part 103: Obowiązki rodzicielskie


**Pepper**

Obudziłam się o dziesiątej po długim braku snu. Nie widziałam przy sobie Tony'ego. Musiał szybciej wstać. No nic. Dołączę do niego. Przetarłam oczy i swoimi nogami poszłam do łazienki, która była zajęta. Ech! Muszę poczekać.

**Tony**

Tak, jak myślałem. Coś jest nie tak z implantem. Skąd ta usterka? Czyżby stres? Możliwe, ale na razie trzeba dorwać Kontrolera. Ostatni raz popatrzyłem na mechanizm, który słabo świecił, lecz jakoś żyłem. W lustrze widziałem swoją niewyraźną twarz. Przemyłem ją i wyszedłem z łazienki. O! Pepper już wstała? Na przywitanie dostała ode mnie buziaka w policzek.

Tony: Cześć. Jak się spało?
Pepper: Dobrze. A tobie?
Tony: Hehe! Nie narzekam. Ech! Co chcesz zjeść na śniadanie?
Pepper: Nie trudź się, Tony. Sama sobie zrobię
Tony: Oj! Wiem, że jesteś samowystarczalna, ale chcę być miły
Pepper: To może dziś mi pomóż z dziećmi i bez żadnych akcji Iron Mana. Czy wyraziłam się jasno?
Tony: Jasne, jak słońce

Uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni przygotować proste śniadanie, jak jajko z bekonem. Dość szybko przygotowałem, a na złość zadzwonił telefon. Jednak odebrałem. Może to Rhodey?

Andrew: Hej, Tony
Tony: Andrew? Nie spodziewałem się, że będziesz dzwonił. Wybrałeś kiepski moment. Robię dla żony śniadanie
Andrew: Heh! Znam to. Wybacz, że ci przeszkadzam
Tony: Eee... Już nie szkodzi. Dobrze cię znów słyszeć. Może się spotkamy?
Andrew: Dobry pomysł, bo właściwie wróciłem do domu, który ledwo poznaję, ale Rachele się ucieszyła z mojego powrotu. Nawet widzi, że jestem zdrowy
Tony: Cieszę się. Fajnie, że ze sobą macie znowu dobre relacje
Andrew: A u ciebie? Co słychać?
Tony: Dzisiaj mnie czeka prawdziwy sprawdzian, czy nadaję się na ojca
Andrew: Hehe! Dasz radę. Jestem tego pewny, a jeśli chodzi o traumę, to jak jest?
Tony: Panuję nad tym, a Mattowi już wybaczyłem. Więcej ci powiem, gdy się zobaczymy. O której?
Andrew: Dzisiaj? O szesnastej, jeśli nie masz nic przeciwko
Tony: Spoko, ale najpierw zajmę się dziećmi
Andrew: Rozumiem. Dasz radę i powiem ci jedną wskazówkę
Tony: Jaką?
Andrew: Jak zmieniasz pieluchę, nie próbuj tego wąchać
Tony: Kurde. To też muszę robić?
Andrew: Hahaha! Nie uciekniesz przed tym. Nie bój się. Przyzwyczaisz się
Tony: Oby. No to do zobaczenia
Andrew: Trzymaj się

Rozłączyłem się akurat w takim momencie, że przybiegły rozbrykane dzieci, a Pep wyszła z łazienki. Chwyciła Matta, usadzając go na kolana, zaś Lily usiadła na moich. Chcieliśmy je nakarmić, ale same wzięły łyżki, jedząc jajecznicę. Widziałem, że urosły im zęby. Za szybko robią się duże. Niebawem pójdą do przedszkola, gdy my zajmiemy się swoją pracą.

**Pepper**

Dzieci same się rządziły i jadły bez naszej pomocy. Naszym pociechom bardzo szybko urosły ząbki. Jak tak dalej pójdzie, będziemy musieli coś z nimi zrobić. Tony pewnie chce szukać Kontrolera, a ja jedynie czekam, aż SHIELD pozwoli mi brać udział w jakiejś akcji.

Tony: Smakuje?
Matt: Dobje
Lily: Mi teś śmakuje
Tony: A tobie, Pepper?
Pepper: Nie pogardzę. Pyszne. A ty nie jesz?
Tony: Nie jestem głodny

Nalał sobie wodę do szklanki, wypijając całość za jednym zamachem. Czułam, że coś przede mną ukrywał. Nie wiedziałam jedynie, co? Nie chciałam go pytać wprost. Powinnam śledzić własnego męża? Chyba nie mam innego wyjścia. Albo nie będzie to konieczne.
Po zjedzeniu śniadania, dzieci nabrudziły na stole, ale Tony zdołał mnie wyprzedzić, sprzątając po nich. Wyręczał ze wszystkiego, że jedynie pozostała mi zmiana pieluch.

Pepper: Tony, musisz mi pomóc. Dzieciaki narobiły w pieluchy
Tony: Chwila. Daj nastawić pranie
Pepper: Tony!
Tony: Dobra. Idę, idę

Dołączył razem ze mną w salonie, gdzie dzieciaki śmiały się, bo zawsze je bawiło to, jak spuszczają swoje śmierdzące bomby. Mam nadzieję, że Tony nie zemdleje przez ich zapaszek.

**Tony**

Pep zajęła się Mattem, a ja wziąłem Lily do zmiany pieluchy. Nie mogę tego wąchać, bo odlecę. Muszę zatkać nos. No dobra. Jakoś to będzie. Miewałem gorsze wyzwania. Ruda poinstruowała mnie, co robić po kolei. Według jej instrukcji najpierw zdjąłem brudną pieluchę, aż dziewczynka zaczęła się chichrać, bo nie zdołałem uniknąć tego nieprzyjemnego zapaszku. Lekko się skrzywiłem, lecz dalej chciałem jej pomóc. Na szczęście po kilku minutach mogłem odetchnąć z ulgą. Brudy wyrzuciliśmy do kosza, zatykając nos. Lily dalej się śmiała.

Pepper: Musi mieć naładowany implant
Tony: Skąd wiesz?
Pepper: Bo ostatnio było tak samo. Możesz się nią zająć?
Tony: Pewnie. Nie ma sprawy. Jednak jesteś pewna, że chodzi o implant?
Pepper: Sam zobacz

Chwyciłem małą na ręce, sprawdzając jej serduszko. Mechanizm słabo świecił, więc podłączyłem go do ładowania, jak Pepper chciała. Matt za to biegał pełny energii po całym domu.

Tony: Jak się czujesz?
Lily: Dobzie, ale ty nie
Tony: Skąd możesz to wiedzieć?

Położyła rękę na moim implancie i spojrzała mi w oczy z zmartwieniem. Zacząłem ją głaskać po włosach, by nie zawracała sobie mną głowy. Lily czuła się lepiej, zasypiając na moich rękach. Jedną położyłem pod jej główkę, zaś drugą dałem na brzuch. Pepper próbowała złapać Matta i na szczęście nie usłyszała, jak rozmawiałem z małą. Mam ważniejsze teraz sprawy na głowie, niż myślenie o swoim stanie zdrowia. Muszę poznać bardziej dzieci i pokonać Kontrolera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X