Part 100: Druga przeszkadzajka


**Pepper**

Myślałam, że oszaleję, jak to wszystko wolno trwało. Chciałam już go poczuć w sobie. Poczuć, że staliśmy się jednością, a on dalej się ślimaczył niczym mucha w smole. Jeśli ktoś nam teraz przerwie, zabiję bez litości. Zabiłam dwie osoby, więc nie stanowi to kłopotu.
Zamyśliłam się... Co ma być, to będzie. Nie zauważyłam, jak byłam bez majtek i wtedy poczułam kilka jego palców, które cholernie są zwinne. Wsunął je, poruszając nimi wewnątrz, a później wysunął. Byłam tak podniecona, że musiałam się o coś chwycić. Akurat natrafiłam na róg kanapy. Błagałam, by robił tak dalej. Coraz mocniej, szybciej... Aż doprowadził mnie do szaleństwa.

Pepper: Błagam... Zrób to... Jestem tylko twoja
Tony: Jak zechcesz, księżniczko

Tak... Czułam te pożądanie, a on razem ze mną. Wariowałam... Chciałam, żeby był we mnie. Kiedy wysunął po raz ostatni swoje palce, powoli zbliżał się... Tak powoli, że KURWA ZNOWU KTOŚ PRZESZKODZIŁ. Spojrzałam, kto tak skrzypnął drzwiami. RHODEY? TRZYMAJCIE, BO ZAMORDUJĘ!

Pepper: Co to kurwa ma być?!
Rhodey: Wybacz. Przeszkodziłem wam?
Pepper: A jak myślisz?
Rhodey: Eee... Ładny masz tyłeczek, Pepper, ale może się ubierzesz. Muszę z tobą porozmawiać
Pepper: JA CIĘ ZABIJĘ!

<<Tony nie miał prezerwatyw>>

Tony: Jak ty...

<<Włączyłeś hibernację na 10 minut>>

Tony: Kurwa mać!
Rhodey: Oj! Uspokój się. Chyba nie chcesz mieć kolejnych bachorków? Zapominasz o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. Tony, co się z tobą dzieje?
Pepper: Tony, mam propozycję. A raczej Rhodey się tym zachwyci
Tony: Pepper...
Pepper: Chcesz się bzykać z moim mężem? Nie wstydź się. Wiem, że ci się podoba, bo ja już mam dość. Zostawię was samych

Chwyciłam koc z ziemi, przykrywając się nim i wszelkie swoje ubrania wzięła ze sobą do łazienki. Cholera, Pepper! Kogo ty poślubiłaś?! Bezmózgiego geniusza?!

**Tony**

Byłem w szoku. Niczego nie rozumiałem. Pep już na dość i ja też, ale z propozycji nie skorzystam. Cieszę się, że widzę mojego przyjaciela, lecz trafił na zły moment. Od razu spytałem, jaką ma do nas sprawę.

Rhodey: Dziwne. Nic nie wiesz? Pepper nic ci nie mówiła? Moment... Przecież nie skończyłeś terapii. Skończyłeś?
Tony: Niby tak, ale pod warunkiem, że będzie mnie pilnowała, a ty MUSIAŁEŚ NAM PRZERYWAĆ?!
Rhodey: Wybacz, ale to to ważne. Kontroler powrócił
Tony: Co? Ale? Nie! Wkręcasz mnie? To niemożliwe!
Rhodey: Przez niego, mój ojciec leży w szpitalu wojskowym w Jersey. Ma złamane przedramię i coś z głową, bo przez chwilę nic nie pamiętał. Na szczęście żyje, ale Kontroler nadal pozostał na wolności
Tony: Niemożliwe. Czemu teraz się ujawnił? Czego chciał? Poczekaj...

Szybko wziąłem swoje ubrania, przebierając się. Po kilku minutach znowu kontynuowaliśmy rozmowę. Teraz byłem przekonany, że muszę wrócić do akcji, by nie było więcej ofiar.

Tony: Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś?!
Rhodey: Uspokój się. Byłeś na terapii. Nie chciałem cię denerwować, więc nie dzwoniłem
Tony: Czego on chciał od twojego ojca?
Rhodey: Był przynętą na mnie, bo interesowała go zbroja War Machine
Tony: Rani ludzi, bo potrzebuje pancerza?! To głupie! Jeśli go spotkam, przysięgam... że... dorwę drania. Słyszysz?! Dorwę... Kontrolera... Dorwę... go
Rhodey: Tony!

Byłem wściekły, aż poczułem ten ścisk przy implancie. Chwyciłem się za miejsce bólu, oddychając w miarę spokojnie. Choć efekty stresu zniknęły, dalej czułem się słabo.

**Rhodey**

Niepotrzebnie mu mówiłem. Przeze mnie znowu odbija się to na jego zdrowiu. Mogłem przemyśleć, co chcę powiedzieć, a nie gadać na żywioł. Poniosło mnie. Ledwo stał na nogach, podtrzymując się stołu roboczego. Pomogłem mu dojść do kanapy, by tam się położył. Niefortunnie ponownie zjawiła się Pepper. Nie będzie zachwycona.

Pepper: Dobra. Już możesz mnie normalnie oglądać. Eee... Chłopaki, czy coś nie gra? Tony!

Podbiegła do nas przerażona. I znowu musiała się uspokoić.

Tony: W porządku. To... nic
Pepper: Nie kłam
Tony: Zwykły atak. Dam radę. I tak... muszę pracować
Rhodey: Wykluczone! Nie pozwalam
Pepper: Ja też
Tony: Nie rozumiecie? Kontroler stanowi zagrożenie i jako Iron Man muszę zbadać sprawę, ale nie sam
Rhodey: Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć
Tony: Nie będę cię w to mieszał
Rhodey: Przykro mi. Już jestem wmieszany do tej sprawy. Nie wymigam się
Pepper: Jako twoja żona, jestem z tobą bez względu na cenę
Tony: Ktoś musi zająć się dziećmi, gdyby coś poszło nie po mojej myśli, a Duch może mieć informacje, które pomogą ustalić następny ruch Kontrolera. Nie chcę was narażać
Rhodey: Ale Duch też ma rodzinę
Tony: Tylko, że ma zawsze takie samo ryzyko w swojej "pracy"

Wstał z kanapy i podszedł do stanowiska z narzędziami. Chciał budować zbroję. Nie mogę pozwolić, by lekceważył zalecenia. Yinsen mnie powiesi, jak znowu będzie musiał go operować lub gorzej. Wypisywać akt zgonu. Postanowiłem pomóc mu, a Pepper też była chętna, bo jesteśmy drużyną. Działamy razem albo wcale. Skoro mój ojciec został w to wplątany, czuję się zobowiązany do brania udziału w planie Tony'ego. Tylko, czy dobrze robi? Co to za plan?

---***---

100 partów. Uwierzycie? A to nie koniec przygód naszych bohaterów. Jeszcze na dziś przygotowałam specjalną notkę. Pojawi się po południu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X