AKT XXII: Próba


Nastał kolejny dzień. Również miał nie należeć do tych przyjemnych. Zwłaszcza, że czekało ich prawdziwe przesłuchanie. Nikt rozmowy z wieloma pytaniami nie nazwałby zwyczajną konwersacją. Obudziła ich przed szkołą. Dokładnie godzinę przed dziewiątą. Dla Rhodey'go to był pechowy dzień. Zaczynali historią i za nic w świecie nie chciał się spóźnić. Zeszli do kuchni, gdzie mieli śniadanie do szkoły.

Roberta: No to chcę wiedzieć wszystko, co się wczoraj wydarzyło. Nikt do mnie nie dzwonił, ale wyglądaliście, jak po bójce. W sumie, to dalej tak wyglądacie. Głównie ty, Tony. Z kim wdaliście się w taką akcję?
Rhodey: To nieważne. Grunt, że żyjemy
Roberta: Muszę wiedzieć, więc jak to było? Tony?

Tony milczał. Był zamyślony, głowiąc się nad akcją z Whitney, wyznaniem Pepper i całym wypadkiem. Nie miał ani jednego dnia od tego spokoju.

Rhodey: Chyba nie słyszy. To powiem, jak chcesz. Napadli na nas i chcieli kasy. No i mili nie byli. Musieli użyć pięści
Roberta: Jesteś gorszym kłamcą, niż był Howard. Nie kupuję tego
Rhodey: Co chcesz jeszcze wiedzieć? Nie możemy z tym poczekać? Mamy rano historię! Ja nie mogę się spóźnić!
Roberta: Powiesz, co chcę i jesteście wolni. To są ewidentne rany kłute. Czemu to zlekceważyłeś?
Rhodey: Nie jest źle. Dał radę. Mówię ci, że to się nie powtórzy. Trafiła do Ravencroft
Roberta: Ona? Mówisz o Pepper? To ona was zaatakowała?!
Rhodey: Co?! Nie! To nie ona! To Whitney!

Roberta miała mętlik w głowie. Nie spodziewała się po blondynie czegoś takiego. Nie przypuszczała, że upodobniła się do Stane'a. Tony wstał od stołu, wziął kanapki i wyszedł.

Rhodey: Tony, zaczekaj!
Roberta: Dobra, idź już, ale wrócimy jeszcze do tego. Uważajcie na siebie

Rhodey dogonił przyjaciela i dołączył do niego w autobusie. Wciąż milczał i już nie był pogrążony myślami. Po prostu nie chciał z nikim rozmawiać. Czuł się okropnie, że Pepper dla niego ryzykowała. Nie chciał, żeby sytuacja się powtórzyła.  Spełnił się jeden z najgorszych koszmarów Rhodey'go. Spóźnienie na historię.

Pepper: Hahaha! Chyba wypadłeś z formy
Rhodey: Lepiej odpuść sobie
Pepper: A co ty taki nie w sosie? Chwila... Czekaj... Bingo! Rozmowa z Robertą?
Rhodey: Trafiłaś
Pepper: Oj! Weź tak tego nie przeżywaj. Dużo ci zadawała pytań?
Rhodey: Potrafiła więcej, ale to niedopuszczalne. No spóźniłem się na historię. Koniec świata

Położył głowę na ławce zupełnie załamany. Pepper spojrzała, co za to robi Tony. Nawet ją ignorował i to mogłoby skończyć się dla niego źle.
Po 10 minutach skończyła się lekcja. Poszedł na dach, a oni za nim.

Pepper: Co się z tobą dzieje?! Jakim prawem mnie olewasz?!
Tony: Zostawcie mnie w spokoju. Chcę pobyć sam
Rhodey: Powiesz chociaż, co cię gryzie? To, co wczoraj, czy jeszcze coś innego?
Tony: Wszystko

Pepper nie dała za wygraną. Podeszła do niego i chwyciła za koszulkę. Znowu była w takim stanie, że z łatwością go zrzuciłaby z dachu. Chciała go tylko postraszyć.

Pepper: A mi nie powiesz? A podobno ci na mnie zależy
Tony: Pepper, proszę. Nie chcę być dla ciebie ciężarem. No dla was
Pepper: Przestaniesz gadać głupoty? Przeginasz, wiesz? Lepiej mi się przyznaj, co cię gryzie, bo inaczej pożegnasz się z życiem
Rhodey: Pepper, zostaw go!
Pepper: To prosty warunek. Powiesz, czy nie?
Tony: Zrób, co chcesz. Pewne sprawy wolę przemilczeć. Warte tego jest poświęcenie
Pepper: Ten plastik nafaszerował cię dragami, czy może przywalił w czaszkę? Opamiętaj się i myśl trzeźwo!
Tony: Jeśli mnie kochasz, nie zrobisz tego i nie odważysz się nigdy więcej

Pepper miała dość. Puściła go wolno i zapomniała, że nadal był ranny. Na rękach miała krew. Od razu wybiegła do łazienki, gdzie wypłakała się. Było jej wstyd, że znowu wróciła do starych zachowań, a miała zacząć od początku. Tak się o niego martwiła, aż zdecydowała się go postawić na krawędzi.

Rhodey: Chyba powinieneś uważać. Te rany dalej są otwarte. Trzeba je zszyć
Tony: Daj spokój
Rhodey: Przestaniesz? My się o ciebie martwimy
Tony: A ja się martwię o was. Mogliście zginąć. Przez głupi implant nie jestem w stanie was uratować. Pepper potrafi o siebie zadbać, ale wczoraj mogło dojść do tragedii
Rhodey: I tym się tak przejmujesz? Uspokój się. Zapomnij o tym, bo jesteś w stanie samobójcy. Chyba nie zrobisz żadnych głupstw?
Tony: Może, ale sam nie wiem. Pójdę do niej
Rhodey: Poszła do łazienki. Damskiej! Nie możesz!
Tony: A właśnie, że mogę

Tony zdecydowanie zszedł z dachu i skierował się do damskiej łazienki.

Tony: Pepper!

Dziewczyna się odwróciła z rozmazaną twarzą. Chwycił za chusteczkę i zaczął wycierać jej cały makijaż z policzków, który się rozpłynął. Dzwonek na lekcję zadzwonił, ale on chciał zostać z nią na osobności.

Pepper: Co ty tu robisz? Nie widzisz, że trafiłeś do damskiej? Czytać umiesz?
Tony: Szukałem cię. I naprawdę pragnę cię przeprosić. Naprawdę się o was martwię. Zależy mi na waszym bezpieczeństwie, a ja nie jestem w stanie was uratować. I to mnie boli. Nie te rany
Pepper: Mocno krwawią. Mogę zszyć? Pozwolisz?
Tony: A potrafisz?
Pepper: Kiedyś mój tata przyszedł nieźle poobijany i to po walce z jakimś kolesiem

Wyjęła igłę i nić chirurgiczną. Wzięła się za zszywanie rany na klatce piersiowej. Trochę ją krępował odsłonięty brzuch, ale jakoś zapomniała później o tym. Tony tylko syknął, co jakiś czas z bólu.

Pepper: Nieźle mnie wystraszyłeś. Wybacz za tamto na dachu
Tony: Szczerze? Należało mi się. Jestem okropny
Pepper: Nie mów tak. Jesteś człowiekiem- puszką na bateryjkę. To zabawne, a nie okropne. Wiem, że mnie kochasz i doceniam twoją troskę, ale najpierw zadbaj o siebie
Tony: To fakt, ale na implant jestem skazany
Pepper: Dasz radę. I pamiętaj, że nie jesteś sam

Chłopak zdecydowanym ruchem pocałował ją. Tym razem nie oberwał z "liścia". To był głęboki pocałunek. Pepper nie czuła jego złych zamiarów i tylko dlatego od niej nie zarobił w pysk.

Tony: Dziękuję
Pepper: Za co?
Tony: Za to, że mnie nie uderzyłaś
Pepper: Nie chciałeś tego z przymusu. Dalej mnie kochasz? No i najważniejsze. Czy mi wybaczasz?
Tony: Tak i jeszcze raz tak

Przytuliła go i założone szwy nie były zbyt trwałe. Wrócili na lekcje. Końcówkę angielskiego. Rhodey znowu coś czytał z historii. Ten temat, co przegapił. Tony bazgrał jakieś projekty, a Pepper robiła rysunki w podręczniku. Nuda, jak każda lekcja z prof. Green.

KONIEC AKTU XXII

---**---

Nie chcę nic wam mówić, ale powoli będziemy kończyć scenariusze. Jednak akt dodaję dzisiaj. Zadowoleni? :)

1 komentarz:

  1. Miłość unosi się w powietrzu . Wkońcu Tony nieoberwał z "liścia" od Pepper za pocałunek. Bosko

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X