AKT XV: Kłamca


Whitney już chciała rzucić się na Happy'ego za złośliwy dla niej komentarz. Pani profesor krzyknęła na nich, ale blondyna musiała wymierzyć pierwsze ciosy. Jednak on był silniejszy i łatwo ją zgiął.
Na szczęście dzwonek przerwał ich utarczki. Rhodey od razu wybiegł z klasy. Miał być na kolejnej lekcji, czyli angielski, ale środki Pepper nadal męczyły nauczycielkę.
Nagle zadzwoniła do niego Roberta. Nie wiedział, w jakiej sprawie dzwoni.

Rhodey: Co się stało? Obudził się, czy jest źle?
Roberta: Będzie rozprawa. Załatwiłam na następny poniedziałek. Tony nie musi być obecny, ale wolałabym, gdyby w niej uczestniczył. Tylko on wie o tym, jak to się stało, bo jest poszkodowany
Rhodey: Może Pepper ma jakieś dobre wieści? Czyli naprawdę Stane będzie sądzony?
Roberta: Tak będzie najlepiej. Jakie masz lekcje?
Rhodey: Nie idę. Chcę zobaczyć, co się z nim dzieje. Martwię się
Roberta: Wiem o tym, ale nie możesz przez to olewać szkoły. Będzie dobrze. Nie martw się
Rhodey: Nie potrafię, a poza tym Pepper już tak długo tam siedzi
Roberta: Rozumiem. Odpuszczę ci i możesz do niego iść
Rhodey: Dzięki, mamo
Roberta: Raz ci odpuszczę.To idź

Rozłączył się i wyszedł ze szkoły. Whitney zauważyła, że nie został na historii, którą wręcz ubóstwiał. Wiedziała, że coś ukrywa i domyśliła się, gdzie może iść. Śledziła go po kryjomu. Rhodey czuł czyjś wzrok na plecach, bo miał wrażenie gęsiej skórki. Chciał zgubić ogon i poszedł w tłok głównej ulicy, gdzie taksówki zapychają pasy uliczne, tworząc korki.

Whitney: Cholera! Głupie! Nie martw się. Jeszcze się dowiem, co przede mną ukrywasz

Zrezygnowana wróciła do domu, udając przed ojcem, że źle się poczuła i musiała się zwolnić. By żaden z jego pracowników nie zobaczył jej w centrum handlowym, została w domu, myśląc dlaczego Rhodey uciekł z ulubionej lekcji?
Gdy próbowała poznać powód, chłopak dotarł do szpitala. Tony'ego już nie było na sali pooperacyjnej. Postanowił znaleźć dr Yinsena. Zamiast tego natrafił na Pepper z kubkiem kawy.

Rhodey: Hej, Pepper. Gdzie go zabrali?
Pepper: Rano go przenieśli na cyberchirurgię
Rhodey: Coś się zmieniło?
Pepper: Obudził się na chwilę, ale znowu zasnął. Nie jest źle, ale najgorsze może być to, że będzie w śpiączce przez tydzień
Rhodey: Naprawdę się o niego martwisz. Nie płacz. Tony jest silny i wyjdzie z tego, a Stane zapłaci za to
Pepper: Czyli będzie rozprawa w sądzie? Twoja mama na serio to zrobiła?
Rhodey: Tak. Za tydzień się osądzą. Oj! Kasą na pewno nie wybrnie. Prawie go zabił i złamał podstawowe prawa człowieka, czyli do życia i wolności
Pepper: On musi za to zapłacić!
Rhodey: Spokojnie. Już nie płacz. Wszystko się ułoży. Dobrze, że jesteś przy nim. To pójdziemy do niego?
Pepper: Tak. To chodźmy

Otarła policzki z łez i zaprowadziła go na cyberchirurgię, gdzie Tony dalej miał na ustach maskę tlenową i leżał nieprzytomny, podpięty do kardiomonitora, a przy łóżku miał przenośną ładowarkę. Dr Yinsen zadbał o wszystko. Był przy nim i sprawdzał parametry życiowe.

Dr Yinsen: Witaj, Rhodey. Jedyny pilny uczeń, jak widzę

Uśmiechnął się do nich, dając im nadzieję, że ma dobre dla nich wieści w sprawie przyjaciela.

Rhodey: Nie, aż tak pilny. Nie zostałem na historii
Pepper: To poważne przewinienie, Rhodey. Porzucić kochankę?
Rhodey: Najpierw płaczesz, a teraz się śmiejesz. Zdecydujesz się wreszcie?
Pepper: Zacytuję twoje słowa: Kobieta, zmienną jest
Dr Yinsen: Dobrze, że przyszedłeś. Dzięki tobie w końcu nie płacze. Sprawdziłem jego stan i jest stabilny. Myślę, że za kilka dni się obudzi
Rhodey: No dobrze. Ale ile trzeba czekać?
Dr Yinsen: Cierpliwości. Wszystko jest na dobrej drodze
Rhodey: A mogę się o coś zapytać?
Dr Yinsen: Słucham cię,  Rhodey
Rhodey: Czy osoba, która mu to zrobiła, jest szansa, że pójdzie do więzienia?
Dr Yinsen: To zależy od wielu czynników. A wiecie, kto to był?
Pepper: Stane

Pepper nie ukrywała nazwiska "mordercy". Miała ochotę sama wymierzyć sprawiedliwość. Już jej do głowy przyszło wykraść zbroję Iron Mana, by zaatakować łysielca. Szybko wyleciało to z głowy, bo chciała dla niego najgorszej kary.

Dr Yinsen: No to musiał mieć "niezły" powód, by go tak załatwić
Pepper: Zmuszał go do pracy. Nie pozwolił nawet na przerwę, a do tego jego serce...
Dr Yinsen: Spokojnie. Wiem. To wszystko wyjaśnia

Niespodziewanie Tony się obudził, ale zaczął się dusić. Lekarz wyprosił ich z sali, by spróbować działać. Wiedział, że przyczyna leżała u chirurgów, którzy wyjęli mu implant.

Dr Yinsen: Tony, spokojnie. Już nic ci nie grozi. Uspokój się
Tony: Nie... nie! On... ich... skrzywdzi!
Dr Yinsen: Nie bój się. Są tutaj. Zobacz
Tony: Rhodey... Pepper
Dr Yinsen: Wszystko będzie dobrze

Chłopak nadal czuł ścisk i zdecydował się mu dać coś na uspokojenie. Oddech był spokojny, a puls normalny. Sprawdził, co z implantem i sercem. Spełniał swoją funkcję, a wina leżała przy poprzedniej operacji. Tony zasnął. Pepper była zaniepokojona tym, co widziała.

Pepper: Czy on...?
Dr Yinsen: Sytuacja opanowana. To był, tylko niegroźny atak paniki. Powoli będzie się oswajać z tym, co mu się przytrafiło. Nie ma powodów do obaw. Żyje
Pepper: Co za ulga
Rhodey: Za tydzień będzie rozprawa w sprawie tego ataku
Dr Yinsen: Raczej nie pozwolę mu opuścić szpitala zbyt szybko nawet z powodu sądu. Gdyby znowu się obudził w panice, uspokajajcie go, ale pod żadnym pozorem, nie denerwujcie
Pepper: Wiemy o tym
Dr Yinsen: Wystawię stosowne dokumenty, by dowieść, jak bardzo został pokrzywdzony. Myślę, że sprawcę spotka sprawiedliwy wyrok i pieniądze nie zamkną tej sprawy. Jeśli chcecie, to możecie być przy nim
Pepper: Dobrze i ja postaram się, by miał najgorszy wyrok kary
Rhodey: Za tydzień się dowiemy, jak to się skończy dla łysielca

Dr Yinsen poszedł do swojego gabinetu, by wypełnić dokumentację medyczną. Gdy on zajmował się papierkową robotę, przyjaciele siedzieli przy Tony'm, mając nadzieję, że szybko wróci do zdrowia. Tymczasem Whitney poszła wieczorem do firmy swojego ojca. Nie spodziewał się jakichkolwiek wizyt i bał się, że przyszli po niego. Wiedział, co zrobił, ale nie raz wyplątał się z sądu. Sprawa z katastrofą samolotu również go dotyczyła jako podejrzanego i nic mu nie udowodniono.

Whitney: Hej, tatku. Masz może dzisiaj czas? Możesz mnie pochwalić, bo nie opuściłam ani jednej godziny
Stane: Możesz na tydzień odpuścić. Masz wolne. Czy ty walczyłaś z kimś? Masz spuchnięte ręce
Whitney: Mała sprzeczka w klasie na muzyce. Od kiedy się ty interesujesz? Czy coś się stało? Jesteś zestresowany
Stane: Sprawy firmy. Wojsko nie chce czekać na nowe bronie kolejny tydzień, a Stark mi nie pomoże
Whitney: A to niby czemu? Chociaż... to serio dziwne. Nie było go w szkole
Stane: Chyba szybko nie wróci. Miał wypadek
Whitney: I ja nic o tym nie wiem?! Jak to się stało?!
Stane: Już Roberta do mnie dzwoniła z podejrzeniem, że ja coś zrobiłem. Dobrze wiesz, że pracowałem

Blondyna była zmieszana. Stane łatwo jej wmówił historyjkę z wypadkiem.

Whitney: W którym szpitalu?
Stane: Nie wiem, ale to nie moja wina. Wierzysz mi?
Whitney: Tak

KONIEC AKTU XV

---**---
Dobrnęliśmy do połowy "Od początku do końca". Jeśli macie pytania, pytajcie.

5 komentarzy:

  1. Stane ta podstępna gniga mam nadzieję, że się nie wywinie tak łatwo a Whitney to idiotka, że mu wierzy. Na szczęście z Tonym już lepiej. Nn super czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym, co spotka Stane'a, będzie w kolejnej notce, a jako, że jest już połowa, pojawi się specjalny shot. Jutro ciąg dalszy :)

      Usuń
  2. Wowowo tony zaczyna sue budzic,pepper taka grzeczna (XD) i normalnie czekanie na ciag dalszy to tortury! Oczywiście whitney jak zwykle mnie wkurza,że ugh. A co do AKTU jak zwyle cudny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh. Jutro kolejna notka, więc nie martw się. Fajnie, że ci się podobało, a w kolejnym czeka nas sąd :)

      Usuń
  3. Stane jak zwykle coś musi przewinić. zgubienie ogona według Rhodneya spoko. Whitney łatwo wierna , nieładnie z jej strony.

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X