AKT XIX: Uczucia


Pepper potrafiła żartować ze wszystkiego, co jej się podobało. Nawet z takiego zagrożenia, jak Whiplash. Po skończonym ładowaniu, Tony wrócił do domu. Usiadł w pokoju i znowu pochłonęły go godziny na przeglądaniu plików z Stark International. Na początku były same raporty i projekty, co nie wzbudzało podejrzeń, ale folder Projekty Specjalne go zaintrygowały. Odkrył w nim schematy glebożerów i wszystkich jego wynalazków z schematem zbroi Mark I.

Tony: Jak to możliwe, że ma Mark I?! Nikomu nie dawałem tego, ale... miałem je przy sobie w samolocie... Nie! To nie wina Stane'a, że zmarł mój ojciec. To JA jestem winny!

Chłopak zaczął się obwiniać, że to schematy zbroi były od początku celem Stane'a. Chociaż łysielec chciał władać firmą i robić, co mu się podoba, a jego plany pokrzyżowali Starkowie. Tony próbował coś jeszcze znaleźć i jedynie, na co natrafił, to na wynalazki ojca. Wszystkie z planem zmiany dla wojskowego zbrojenia.

Tony: Skąd Stane wiedział?!
Rhodey: Może cię obserwował?

Rhodey ujawnił się i wszedł do pokoju. Przyznał, że krzyki go zaniepokoiły i nie wiedział, co się z nim dzieje.

Tony: Długo tu stoisz?
Rhodey: Odkąd zacząłeś drzeć mordę. Nie wiem, czy wiesz, ale mama zaraz wróci z pracy. Jeśli chcesz się na czymś wyżyć, rób to po cichu. Chyba nie chcesz, by się dowiedziała?
Tony: Przepraszam, ale to moja wina z tym wypadkiem. Gdybym nie zbudował tej przeklętej zbroi, mój tata, by nie zginął
Rhodey: Gdybyś jej nie zbudował, ludzie w pociągu staliby się jedynie wspomnieniem. Uratowałeś ich
Tony: Masz rację, Rhodey. Przepraszam
Rhodey: Nie masz za co. Zajmij się czymś, a firmę zostaw
Tony: Myślisz, że zarząd nie będzie robić takich wybryków z bronią?
Rhodey: Będziesz pełnoletni i coś zmienisz. Na razie zajmij się szkołą. Będzie dobrze i nie martw się. Jakbyś chciał pogadać, po prostu do mnie przyjdź
Tony: Wiele ci zawdzięczam i nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć. Chyba, że poświęceniem

Rhodey zostawił go w pokoju. Na dworze nadal padał deszcz. Tony zamknął pliki firmy i nie chciał do nich wracać. Miał spotkać się z Pepper. Jej, co sekundowe SMS- y przypominały mu o tym.
Nadeszła godzina ich spotkania o 18:00. Spotkali się w parku. Byli ubrani, jak na co dzień, więc trudzić się z jakimiś zmianami nie musieli. Pepper była o wiele wcześniej. Gdy już widziała, jak się zbliża, chciała się wycofać. Walkę toczyły serce i rozum. Chciała jeszcze mu zniknąć z oczu, ale było już za późno. Ich spojrzenia się spotkały. Usiedli na ławce, aż ruda zaczęła myśleć, by spróbować tej ucieczki. Bała się, jak zareaguje na jej wyznanie.

Tony: No to jesteśmy. Sami, jak chciałaś. Co teraz?
Pepper: Musimy sobie coś wyjaśnić. Po pierwsze: zapomnijmy o dawnych urazach
Tony: Mówisz o tym, jak mi groziłaś i chciałaś mnie zrzucić z dachu?
Pepper: Hahaha! Tak. Po drugie: zacznijmy od początku. Powiedzmy, że bez głupich scen
Tony: Co masz na myśli?
Pepper: Nie porywaj mnie i nie rób głupstw
Tony: Hahaha! Niestety nie mogę ci tego obiecać
Pepper: A to niby czemu?
Tony: Przez to, co mam w sobie
Pepper: Aaa... to kółeczko?
Tony: Implant
Pepper: Kółeczko
Tony: Pepper, to jest implant
Pepper: Eee... świecące kółeczko?
Tony: Implant, To jest implant
Pepper: A dobra. Mniejsza z tym

Rozbawiło go to, jak mówili o czymś, bez czego nie może żyć. Gdy spojrzał z perspektywy rudej, przyznał jej, że ma świecące kółko, które głównie było powodem głupich zachowań. Z tym łączyła się nowa tożsamość. Iron Mana.

Tony: Dobra. To zacznijmy od początku. I mów sobie, jak chcesz na implant. To co dalej, Patricio?
Pepper: Nie śmiej się, bo ci wybiję te perełki!
Tony: Dobra, dobra. Tylko bez takich. Mogę wiedzieć, skąd w tobie taka zmiana?
Pepper: W sensie?
Tony:W sensie, że się martwiłaś. Wierzę Rhodey'mu, jak mało komu. Nie kłamał, tak?

Pepper pocałowała go w usta spontanicznie. Geniusz poczuł się nieswojo. Nie wiedział, co może zrobić i ta niepewność budowała niepokój.

Tony: Pepper?
Pepper: Masz odpowiedź. To jest dowód, że się zmieniłam
Tony: Czyli ty mnie bardzo lubisz?
Pepper: Ale z ciebie geniusz, Tony. Boisz się powiedzieć tego słowa na k?
Tony: Po prostu nie mogę w to uwierzyć
Pepper: To uwierz, Ja... cię ... kocham. Dotarło?
Tony: Chyba
Pepper: No nie chyba, a na pewno

Tony był zmieszany. Nie przewidział takiego obrotu spraw. Żeby utwierdzić się dodatkowo w przekonaniu, sam chciał ją pocałować. Jednak ruda mu na to nie pozwoliła. Już był przy niej blisko i strzeliła go w policzek z "liścia".

Tony: Au! Pepper!
Pepper: Nawet mi nie próbuj
Tony: Skoro mnie kochasz, czemu cię nie mogę pocałować?
Pepper: Bo nie
Tony: Trudno cię rozgryźć, wiesz?

Nagle zadzwonił ktoś na jego telefon. Odrzucił połączenie od Whitney.

Tony: Może... skończmy tę maskaradę? Myślałem, że pogadamy normalnie
Pepper: A nie gadamy? Kogo tak olewasz?
Tony: Nieważne

Dla Pepper to nie była odpowiedź. Od razu wyrwała mu telefon z ręki, przeglądając ostatnie połączenia. Nie była zachwycona, widząc nazwę kontaktu. Nie miała zielonego pojęcia, że Tony znał Whitney o wiele wcześniej. Jednak nic nie było między nimi poważnego. Ruda źle to zrozumiała.

Pepper: Chyba się wygłupiłam, skoro jesteś zajęty
Tony: Pepper, ja...
Pepper: Lepiej już wracaj do swojej blondi, a mnie zostaw w spokoju

Gdy już chciała odejść, chwycił ją za ręce, by nie uciekła. Patrzyli sobie w oczy.

Tony: Pepper, ona jest tylko moją znajomą. Nie traktuję jej na poważnie. Ja ciebie kocham
Pepper: Czy ty ze mną w coś pogrywasz?
Tony: Skąd taki pomysł?!
Pepper Starałeś się o Whitney i ci nie wyszło, a teraz znalazłeś sobie kolejną ofiarę
Tony: Myślałem, że tylko ja mam teorie spiskowe
Pepper: Dobra. Prosto z mostu. Zależy ci naprawdę na mnie, czy masz gdzieś?
Tony: Martwiłem się o ciebie, gdy Maggia cię zaatakowała. Nadal się martwię, a ty czujesz to samo, tak?
Pepper: No tak

Tony przytulił Pepper, aż się zarumieniła. W oku zakręciła się jej łza. W jednej chwili przypomniała sobie ostatnie niemiłe wydarzenia, jakie miały miejsce przez Stane'a. Niespodziewanie odezwało się przypomnienie. Ukrywał ból i trzymał go w sobie. Ona nie dała się oszukać.

Pepper: Powinieneś już iść. Mam nadzieję, że moja teoria się nie sprawdzi
Tony: O to się nie musisz martwić. Obiecuję... że... do tego nie dojdzie

Pepper cmoknęła go w policzek.

Pepper: Spróbuję ci zaufać. Odprowadzę cię do domu

Podparł się o nią, by nie upaść. Co kolejną minutę czuł się coraz gorzej, ale przy niej miał zapewnione bezpieczeństwo.

KONIEC AKTU XIX

---**---

Coś za szybko nam idą te scenariusze, ale nieważne, Ważne, że czytacie. Jak zwykle ruda nie da sobie niczego wmówić, ale sama tworzy dziwne teorie. Macie pytania? Kolejna notka niebawem :)

5 komentarzy:

  1. WOW ile tu sie dzieje troche sie zawiodlam że to nie tony pocalowal pepper tylko ona ale buzi to buzi XD Podoba mi sie to ze peller jest taka niedostepna (myrymyry domcia sie rozkreca XD) Czekam na nn i fajnie ze dodajesz po dwa ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż. Daję czasem po dwa, ale to zależy, ile mam czasu. Muszę dwa blogi ogarniać, a szkoła lekka nie jest. Mimo wszystko fajnie, że czytasz. Pep zgrywa niedostępną. I oto chodzi :)

      Usuń
  2. Ooo... Jakie to słodkie. Cudny akt czkam na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, zę tobie też przypadł do gustu. Ja czekam ciągle u cb na nn :)

      Usuń
  3. "Kocham swoimi myślami , z tobą chce pić piwo" ten cytat określa Tonego i Pepper. Boska komedia w wykonaniu Pepper.

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X