Rozdział 68: Niekończący się koszmar



Próbowałam sobie uświadomić, że obok mnie leżał Clint, który dalej był moim mężem.Uśmiechnęłam się, patrząc na niego, jak uroczo spał i mruczał coś pod nosem.

-Avengersi, do boju

Żeby go nie zbudzić, po cichu wstałam z łóżka. Promienie przebijały się przez okno i to nie zbudziło Clinta. Dalej spał. Poszłam wziąć kąpiel.
Gdy skończyłam poranny rytuał, odezwał się telefon, który jako jedyny zbudził go ze snu. Niestety, to było do mnie.

-Kto dzwoni?- spytałam, spłukując z ciała resztki piany

-Pepper Potts. Odebrać?

-Zaraz odbiorę. Przepraszam, że go nie wyciszyłam

-Nie szkodzi. Nie mogę leżeć ciągle, jak leń w łóżku. A właśnie, podobała ci się wczorajsza noc?- spytał, spoglądając przez małe okienko od łazienki, skąd dalej był słyszalny dźwięk prysznica

-Było cudownie, Clint. Tęskniłam za nami

Wyszłam owinięta ręcznikiem. Na blacie stołu stał talerz z kanapkami. Widzę, że zajął się tym. Kochany był, jest i będzie. Po wspólnym śniadaniu ubrałam się w swój kostium. Na wyświetlaczu pojawiło się ponad 10 nieodebranych połączeń od Pepper.

-Chyba musi cię bardzo lubić- uśmiechnął się, spoglądając przez ramię

-Jeśli to dla ciebie nazywa się "bardzo lubić", to każdy musi jej odwzajemniać- zaśmiałam się, cmokając go w policzek

-Tylko tyle?- spytał lekko rozczarowany

-Na razie- znów go cmoknęłam

Gdy zostałam w swoim pokoju, zdecydowałam się oddzwonić do niej, bo pewnie to było coś ważnego. Miałam odebrać po wyjściu z łazienki, ale zamilkł. Bez powodu na pewno, by nie dzwoniła. Po nawiązaniu połączenia usłyszałam jej szlochanie. Płacze? Co się stało?

-Wybacz, że dopiero teraz dzwonię, ale byłam w łazience. Pepper, czy ty płaczesz? Co się dzieje?

-Katrine... To znowu ona...- odparła załamanym głosem

-Co ci zrobiła? Jesteś cała?

-Ja tak, ale Tony... już nie

-Nie płacz. Pomogę ci, tyko powiem Clintowi, że muszę wracać. Właśnie dowiedziałam się wczoraj, że mój mąż, który ponoć zginął na Manhattanie, dalej żyje. Dziwne to brzmi, co?

Kolejna fala łez znowu wypłynęła. To nawet jej nie rozbawiło, a bardziej przytłoczyło. Czułam, jak bezsilność zaczynała działać na nią negatywnie.

-Co mam dla ciebie zrobić?

-Zniszcz... zabij Katrine Ghost



Ciągle siedziałem przy łóżku Tony'ego, odwracając głowę w stronę monitora, który pokazywał jego funkcje życiowe. Pepper łatwo nie odpuści i boję się, że ubzdurała sobie jakiś plan zemsty. Oby nie zrobiła nic głupiego. Jeszcze wcześniej mówiliśmy o rezygnacji z bycia bohaterami. Mimo wszystko nadal nie godzę się na to.

-Nad czym tak myślisz?- spytała Victoria

-Nad pewną decyzją, bo ostatnio Tony powiedział, że nie chce już być Iron Manem i my z Pepper też mamy zrezygnować, ale po tym, co się stało... Nie wiem, co zrobić

-Pomyśl o tym, jak znowu będziecie razem. Nawet nie wiesz, jak twoja szybka reakcja uratowała mu życie. To jest właśnie prawdziwy bohater- przypomniała

-Być może, ale kiedy się obudzi?- spytałem, patrząc na bladą twarz przyjaciela

-To będzie długi proces i potrzebuję pomocy w razie, gdyby coś się działo z nim. Dobrze, że Pepper nie upierała się, by wejść na OIOM. Jesteś jedyną osobą z mocnymi nerwami

To ma sens. Przecież Pepper od razu, by spanikowała, a trzęsące się ręce nie dałyby jej nic zdziałać, gdy byłaby taka potrzeba. Poza tym kiedyś pomogłem Victorii, a ona dobrze zna naszą sytuację. Wie, ze traktuję Tony'ego, jak brata.

-Pepper jest wściekła i może zrobić coś głupiego. Ruda zawsze musi nas wpakować w kłopoty- lekko się zaśmiałem, zmieniając znowu wyraz twarzy na poważny

-Może powinieneś ją pilnować? Jednak ja wolałabym, żebyś mi pomógł, bo cię tu potrzebuję. Zrób, co uważasz, Rhodey

-Wolę zostać przy nim. On też mnie teraz potrzebuje- zdecydowałem, patrząc zmartwiony na Tony'ego, który wciąż nie odzyskał przytomności

-Rhodey, będzie dobrze. Przecież on zawsze...- przerwałem jej

-Nie będzie dobrze, dopóki Katrine nie zniknie z naszego życia- powiedziałem poddenerwowany, myśląc nad ostatnimi wydarzeniami

Przypomniały mi się jej słowa, że Tony i tak w końcu umrze. Victoria tyle razy kazała mu zmienić nawyki, a on to lekceważy i tacy wrogowie, jak ta Ghost, wykorzystują na jego niekorzyść. Muszę coś z tym zrobić.
Z zamyśleń wyrwał mnie hałaśliwy dźwięk kardiomonitora. Spojrzałem na implant, który zaczął świecić słabo.

-Rhodey, obserwuj jego funkcje życiowe, a ja postaram się go ożywić- poprosiła, biegnąc po defibrylator

-Przecież to go zabije!- krzyknąłem przerażony

-Nie tym razem. To jedyne wyjście. Muszę to zrobić. Zaufaj mi- nalegała

Zamilknąłem, pozwalając jej na radykalne działania. Maszyna piszczała, pokazując poziomą, ciągłą linię. Cholera, Tony. Nie rób mi tego. Jedno uderzenie nie poskutkowało. Uderzyła drugi raz, ale z większym napięciem, które też nic nie pomogło. Trzeci... czwarty... piąty. Tego było za wiele.

-Proszę cię, zostań z nami! Słyszysz? Zostań!- przerażenie opanowało moje ciało





Pepper nie była sobą. Jak mogła myśleć o zabiciu kogoś? Wiem, że to dla niej trudne, ale niczyja śmierć nie rozwiązuje problemów, jak sama broń na wojnie. A mino to nalegała, bym to zrobiła.

-Wiem, że jesteś wściekła i nawet gorzej się stało z tobą, ale śmierć nie rozwiąże problemu. Chcesz mieć SHIELD na karku? Sprawy z Duchem nadal nie wiedzą. Szukasz kłopotów?- próbowałam jej przemówić do myślenia

-Nie obchodzi mnie SHIELD! Ona zniszczyła nam życie i nie poprzestanie na jednym! Będzie to ciągnąć, aż my skapitulujemy! Tylko na to czeka!- krzyczała podirytowana

-Znajdziemy jakieś wyjście. Pozbędziemy się jej w sposób bardziej moralny. Bez zabijania, zgoda?

-Zgoda- zgodziła się niepewnie

Nagle usłyszałam jej krzyk i rozłączyła się. Współczuję Pepper. Musi przeżywać piekło.

-Pepper, słyszysz mnie? Pepper!

Mój wrzask usłyszał Clint i wbiegł do pokoju, jakby wyczuł jakieś zagrożenie.

-Czemu tak krzyczysz? Co się u licha dzieje?

-Pepper przeżywa najgorszy koszmar z możliwych. Jej mąż prawdopodobnie walczy o życie przez Katrine Ghost

-Barbaro, pojedź do niej i jej pomóż. Potrzebuje cię- poprosił

-Nie masz nic przeciwko?

-Wiem, kim jest ta Katrine i trzeba coś z tym zrobić, ale ona potrzebuje twojego wsparcia. Wrócisz, gdy wszystko się uspokoi- wyraził swoje zrozumienie i objął mnie czule przy talii

Miał całkowitą rację i Pepper nie może być z tym sama. Wezmę sprawy w swoje ręce i rozprawię z tą psychopatką. Najgorszy koszmar to widzieć, jak twoja najbliższa ci osoba umiera i nic nie możesz z tym zrobić, tylko na to patrzeć.
Wzięłam się w garść i przygotowałam pistolet w razie pojawienia się Katrine na terenie szpitala. Trzeba zachować czujność, bo nie wiadomo, czy skończyła swój plan. Gdy już miałam wyjść z pokoju, Clint krzyknął.

-Padnij!

Przez okno wleciał pocisk, który oprócz zniszczenia okna i części meblościanki, nie zrobił nam krzywdy.

-Jesteś cała?

-Tak, dzięki- odkaszlnęłam, wstając na nogi

-Co to było?!- spytał przerażony

-Nie wiem

Wszystkie wątpliwości zniknęły, jak zbroja wycelowała w nas kolejne pociski. Wyglądała, jak Centurion, ale na jednej z rąk znalazłam inicjały.

-AIM- powiedziałam zaniepokojona

-Pszczelarze? Czego oni od nas chcą?

-To nie oni. To Katrine- odparłam, szykując się do ataku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X