Minął zaledwie tydzień od ostatniego ataku Maggi na Pepper, a Tony nadal nie może się skupić na nauce. Na fizyce nawet nie słucha nauczyciela i tylko wpatruje się w rudą. No tak. Mało brakowało, a dowiedziałaby się, kim jest Iron Man. Tony mi mówił o tym, jak ją uratował z rąk terrorystów. Nudziłem się, więc szturchnąłem go lekko.
Rhodey: Tony, możemy pogadać?
Tony: Nie
Rhodey: Tony, proszę. Mów, co się dzieje? Tak bardzo boisz się o nią, czy chodzi o coś innego?
Tony: Ja... Ja nie będę ci się tłumaczył. Ty tego nie zrozumiesz
Teraz będzie dobrze, Pepper… Pani… Kimkolwiek jesteś.
Dzięki… Tony.
Eee… Tony? Chyba mnie z kimś pomyliłaś…
Spoko. Wiem, że to ty. Nie jestem głupia! Mój tata to w końcu agent FBI, pamiętasz? A poza tym… Nikt nie chodzi do łazienki tyle, co Tony Stark.
Tony: Prawie się dowiedziała i... stchórzyłem
Rhodey: Przynajmniej jest bezpieczna
Tony: Ale to się może powtórzyć. Tego się boję
Rhodey: Przynajmniej jest bezpieczna
Tony: Ale to się może powtórzyć. Tego się boję
Rhodey: Więc zagadaj do niej. Powiedz jej
Tony: Poważnie?
Rhodey: Przeproś, bo chyba na to zasługuje
Tony: Masz rację
Rhodey: Będzie dobrze. Nie zje cię
Uśmiechnąłem się głupawo, klepiąc pokrzepiająco po ramieniu, by stawił czoła swoim lękom. Lepiej, żeby bardziej się na niego nie gniewała. Niech ją przeprosi. Przyglądałem się, udając czytanie książki, lecz tak naprawdę wytężyłem słuch w celu usłyszenia ich rozmowy. Trochę chamskie, ale oni o tym nie wiedzą. Myślą, że znowu wróciłem romansować do kochanki.
Tony: Pepper, musimy... Musimy...
Pepper: Pogadać? Nie ma o czym? A może chcesz przyznać się, że będziesz nadal mnie olewał, bo Gene jest ważniejszy? Chyba, że masz coś lepszego do powiedzenia, bo jak nie, to...
Tony: Możesz zwolnić? Proszę, bo nie nadążam
Pepper: Twój problem
Tony: Przepraszam
Pepper: Co powiedziałeś?
Tony: Przepraszam za to, jak cię nie słuchałem. Gdybym wiedział, jak poważna była sytuacja, nie zachowałbym się tak... Tak...
Oj! Tony, nie umiesz się wysłowić przy dziewczynie? Naprawdę musisz popracować nad pewnością siebie, niż całymi dniami przesiadywać w zbrojowni. Odważył się przeprosić i usiadł obok niej. Nauczyciel nie zwracał na to uwagi. Musiał zrealizować wymagany temat. Raczej poza bliźniakami nikt go więcej nie słuchał.
Pepper: I uważasz, że zwykłe przeprosiny wystarczą?
Tony: Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
Pepper: Hmm... Niech pomyślę... Nic
Tony: Nic? Nie rozumiem
Pepper: To zacznij rozumieć, że tak łatwo nie wybaczam, ale... Ja mam serce w przeciwieństwie do ciebie, Anthony
Tony: Czyli nie mam, co liczyć na zaproszenie cię do kina
Pepper: Nie teraz. Mój ojciec leży w szpitalu i nie mam zamiaru się nigdzie z tobą włóczyć. Zresztą... Ech! Nieważne. Wracaj do ławki, bo profesorek dostanie szału
Tony: Naprawdę mi przykro
Pepper: Wiesz co? Gdybyś na serio chciał przeprosić, nie próbowałbyś mnie przekupić
Tony: Nie próbowałem
Pepper: Ale ja odebrałam to inaczej
Kurde. Ma problem. Mogła już przestać się na niego gniewać. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy wyszli z klasy. Mój przyjaciel bardzo się rozczarował, co było widać po wyrazie twarzy. Musiałem jakoś go pocieszyć. Wracaliśmy do domu na piechotę, żeby mieć więcej czasu na rozmowę. Jednak do niego nic nie docierało. Prawie potrąciłoby go auto, gdybym nie zepchnął szybko na chodnik.
Rhodey: Halo! Oprzytomnij trochę! Wiem, że nie poszło po twojej myśli, ale możesz jeszcze wszystko naprawić
Tony: Jak?
Rhodey: Jesteś Iron Manem
Tony: No i?
Rhodey: No i Maggia pewnie znowu spróbuje ją schwytać
Tony: Nie wydaje mi się
Rhodey: To pomyśl przez chwilę! Jest dla nich zagrożeniem. Za dużo wie o ich szefie. Zapomniałeś, jak grzebała w bazie FBI?
Tony: To było ledwo tydzień temu i nic się do tej pory nie wydarzyło
Rhodey: Ech! Może czekają na odpowiedni moment
Tony: Nienawidzi mnie
Rhodey: Nienawidzi Tony'ego Starka, a Iron Manowi zawdzięcza życie
Tony: Rhodey?
Rhodey: Tak
Tony: Jesteś geniuszem
Rhodey: No nareszcie przyznałeś się do tego
Zaśmialiśmy się oboje i w końcu się rozchmurzył. Teraz pozostało jedynie czekać na ponowne pojawienie się terrorystów. Weszliśmy do zbrojowni, gdzie już hałasował alarm o zagrożeniach. Ze ściany wysunął się fotel, lokalizując nieznaną sygnaturę energetyczną. Tony bez zastanowienia rzucił plecak w kąt, wkładając na siebie zbroję.
Rhodey: Whoa! A ty dokąd?
Tony: Muszę sprawdzić, kto się uaktywnił
Rhodey: Nie jest w rejestrach. To ktoś nowy
Tony: Nie Maggia?
Rhodey: Nie, ale...
Tony: No mów
Rhodey: Śledzi jakąś osobę i...
Tony: Możesz nie przerywać, mówiąc wszystko, co wiesz?
Rhodey: Sorki. Po prostu walka z nieznanym wrogiem wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem
Tony: Gdzie on jest?
Rhodey: Zmierza w naszą stronę
Tony: Co?! On wie, że jestem Iron Manem?!
Rhodey: Tony, nie wyciągaj pochopnych wniosków... Co robisz?! Zostań tu!
Tony: Nie ma mowy!
Rhodey: Tony!
Musiałem pobiec za nim, ale w pancerzu był szybszy, niż bez niego. Po wyjściu na zewnątrz zauważyłem Pepper. Jednak dziwny dźwięk za jej plecami nie był dobrym znakiem. Biegła w moją stronę, zaś Iron Man rzucił się na przeciwnika na pile tarczowej. Ruda krzyczała po pomoc. Nie wiedziałem, co tym razem zrobiła. Szybko padła na ziemię, nim bicz trafił w nogę. Natychmiast wstała, biegnąc do fabryki.
Rhodey: Pepper, co się dzieje? Kto to jest?
Pepper: Nie... wiem... Rhodey... Musiałam...
Rhodey: Spokojnie. Nie wszystko na raz
Pepper: Szukałam... Mr. Fixa
Rhodey: Znowu?
Pepper: Przepraszam... Dlatego unikałam Tony'ego. Nie chciałam go narażać, a potem wracałam do domu i ten gościu za mną leciał i chciałam, żeby ktoś mi pomógł, ale nie byłam w stanie sama z nim walczyć
Rhodey: Iron Man powinien sobie z nim dać radę
Pepper: Chyba Tony
Rhodey: Tony nie jest...
Pepper: Oj! Przecież tylko on tak znika z lekcji, gdy akurat przypadkiem musi walczyć z przestępcami w mieście
Rhodey: On nie może nim być, bo...
Pepper: Bo?
Rhodey: Nie ma tyle siły, by walczyć
Nagle zauważyłem, jak przeciwnik oplótł całą zbroję biczami, porażając cały system. Słyszałem też krzyk pilota wewnątrz pancerza. Chłopie, trzymaj się. Nie poddawaj się. Kazałem Pepper się schować, bo biczownik nie chciał odpuścić. Zostawił Iron Mana, lecąc po nią. Biegła, ile miała sił w nogach, lecz pech chciał, żeby straciła równowagę, potykając się o kabel.
Rhodey: Pepper!
Pepper: Cholera! Żegnaj, świecie
Oboje myśleliśmy, że wróg wygra, ale zjawił się blaszak. Szybko się pozbierał, choć ledwo stał na nogach, wystrzeliwując z repulsorów w napastnika.
Tony: Czego ty chcesz?! Kim jesteś?!
Whiplash: Mów mi Whiplash. Jestem tworem Mr. Fixa i moim zadaniem jest zabić Patricię Potts
Tony: Więc chyba będzie rozczarowany, jak nie wykonasz misji
Użył wiązki unibeamu, która powaliła robota na ziemię. Jednak o dziwo wstał, uciekając od nas. Całe szczęście. Tony podszedł do nas w zbroi.
Tony: Jesteście cali?
Pepper: Dzięki tobie. Dziękuję
Tony: Czy teraz mi wybaczysz, jaki dla ciebie byłem?
Pepper: Tony?
Odsłonił twarz, ujawniając swoją tożsamość. Nie wiedziałem, że tak szybko nasza przyjaciółka pozna prawdę. Wpatrywała się z niedowierzaniem, bo prawie mi uwierzyła, co wcześniej jej powiedziałem. Tony nie powinien być blaszakiem, ale i tak chce ratować ludzi od niebezpieczeństw.
Tony: Pepper, wybacz mi. Obiecuję, że nigdy więcej cię nie zostawię, gdy będziesz potrzebowała pomocy
Rhodey: Jestem świadkiem obietnicy, więc lepiej jej dotrzymaj
Tony: Pepper?
Pepper: Wybaczam
Tony: Czyli mogę odejść
Pepper: Co takiego?!
Tony: Żartuję... Chyba
Pepper: Chyba?!
Rhodey: Tony, nie strasz jej
Tony: Pokazać ci naszą tajną bazę?
Pepper: No ba! Chce wiedzieć wszystko
Tony: W porządku... To chodźmy
Razem poszliśmy do zbrojowni. Tony wstukał kod i dziewczyna znowu była w szoku, widząc pomieszczenie. Gdy ona wpatrywała się, co ją otacza, pomogłem przyjacielowi zdjąć zbroję. Od razu położyłem kawałki żelastwa na stół roboczy, a on chwycił się swojej ulubionej zabawki. Zaczął grać na konsoli.
Pepper: Wow! I wy przez cały ten czas tu znikacie?
Rhodey: Jeśli trzeba walczyć
Nie spodziewałem się oberwać od dziewczyny w policzek.
Rhodey: Ej! Za co to?
Pepper: Za kłamstwo
Rhodey: Nie kłamałem ze wszystkim
Pepper: Czyżby? Próbowałeś wmówić bajeczkę, że Tony nie może walczyć
Rhodey: Bo nie powinien
Tony: Rhodey, co ty tam biadolisz?
Rhodey: Nic ważnego
Tony: Aha! Macie przede mną sekrety?
Pepper: Hahaha! Tak, Tony. Mamy takie sekrety, że zakopałabym się ze wstydu, gdybym powiedziała je na głos, a ty taka pewnie wielka papla, że rozpowiedziałbyś każdemu, kogo znasz w promieniu pięciu mil
Tony: Ale... z ciebie... gaduła
Pepper: Oj! Chyba nie nadążasz za mną
Tony: Rozprawię się... z kosmitami... później
Rhodey: Teraz się nie patrz
Pepper: Czemu?
Rhodey: Albo rób, co chcesz
Pepper: Rhodey, mało ci siniaków?
Wiedziałem, co Tony musiał zrobić. Zdjął koszulkę i podpiął urządzenie do implantu. Ruda dalej się wpatrywała w niego, jakby nie miała nic lepszego do roboty. Wpatrywała się, aż znienacka wskoczyła na kanapę, zabierając mu zabaweczkę.
Tony: Ej!
Pepper: Sorry, ale teraz moja kolej
Tony: Nie pozwoliłem ci
Pepper: Dzieci i ryby głosu nie mają
Rhodey: Hahaha! Jak ci nagadała
Tony: Rhodey, bo zaraz ode mnie zarobisz
Rhodey: Spróbuj szczęścia
I tak zaczął rzucać wszystkim, co miał pod ręką. Leciały narzędzia różnej maści, począwszy od małych scyzoryków, kończąc na częściach Iron Mana. Mieliśmy taki ubaw, że Pepper dołączyła do nas. Resztę dnia spędziliśmy na takiej dziwnej zabawie. Śmialiśmy się, aż do łez. Jednak nie wszystko wiecznie musi trwać. Mama zaczęła dzwonić, przypominając o obiedzie. Chcieliśmy zaprosić też dziewczynę na posiłek, ale i jej telefon też coś sygnalizował. Gdy odebrała, uśmiechnęła się.
Pepper: Miło było z wami spędzić czas, ale muszę iść do szpitala
Tony: Wszystko gra?
Pepper: Mój tata się obudził i zdrowieje
Tony: Cieszę się
Rhodey: Wpadnij do nas znowu
Pepper: Oj! Na pewno tak zrobię, bo będę miała powód
Znowu zakosiła konsolę.
Tony: Ej! Zostaw
Pepper: Hahaha! Masz, dzidziusiu
Tony: Nie jestem...
Pepper: Przekaż pozdrowienia swojej mamusi, Rhodey i powiedz, żeby nauczyła Tony'ego trochę dyscypliny
Rhodey: Nie musi, bo i bez tego jest straszna
Pepper: Powodzenia
Mrugnęła w stronę Tony'ego, ale nie zdołałem nic powiedzieć, jak wyszła. Geniusz znowu odleciał z Ziemi, krążąc po innej orbicie. Chyba się zakochał. Biedna, Pepper. Biedna. Po przyjściu do domu, nie obeszło się bez kazania. Tak, jak zawsze. Zauważyła kilka siniaków na rękach i małych guzków na głowie. Powiedziałem tylko, że bawiliśmy się. Więcej nie musiała wiedzieć.
~~~~~* 5 czerwca 2016- Czwarta rocznica pisania w internecie*~~~~~
Z okazji rocznicy napisałam taki one shot. Nie zaliczam go pod komedię, czy dramat, bo jest on alternatywną wersją odcinka "Whiplash". Mam nadzieję, że wytrwam długo w pisaniu i za rok będę obchodzić kolejną rocznicę. To wszystko zaczęło się od bloga "Buntownicy" na Onecie. Tam zaczynałam swoją przygodę z blogosferą. Na szczęście jeszcze się nie kończy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi