Z łatwością rozpoznała mój głos. Wiedziała, kto się ukrywał za plecami najemniczki. Od razu włączyła alarm w magazynie, aż cała horda agentów Hydry otoczyła nas z każdej strony. Nie obchodziło mnie, dlaczego wysadziła dom Starków. W moim interesie leżało tylko wyłącznie bezpieczeństwo Katrine. Ujawniłem się, wyłączając niewidzialność.
Madame Hydra: Chyba nie jesteś taka dobra, skoro Duch cię śledzi, a ty tego nie zauważyłaś
Sąsiadka: Ech! Błędy się zdarzają
Madame Hydra: Wiesz, że mogę kazać im cię zabić, ale najpierw wysłucham, co masz do powiedzenia
Duch: Nie kłamałem, jeśli chodzi o Katrine... Prawie zginęła
Madame Hydra: Mask?
Sąsiadka: Oj! Zapomniałam, że chciałaś ją w jednym kawałeczku, ale miałam własną misję
Madame Hydra: Nie tak się umawiałyśmy
Sąsiadka: Ups
Madame Hydra: Zastrzelcie ją!
Sąsiadka: Ej! Tak nie można
Madame Hydra: A można
W powietrzu pojawiła się seria morderczych pocisków, mierzących w jeden cel. W kobietę z maską. Obserwowałem, jak ciało było dziurawione z każdej strony. Nie powiem, ale zawsze lubiłem patrzeć na pluton egzekucyjny. Ofiara padła martwa. Tak wszystkim się wydawało. Jednak ciało powoli się regenerowało, że po kulach nie było śladu. Viper podeszła do niej, zdejmując maskę. Taka stara baba, która pracowała dla nich? Chyba większego zdziwienia nie mogłem wyrazić na twarzy. Myliłem się. Skóra zrobiła się niebieska, a ona otworzyła oczy.
Duch: Jasna cholera! Co to jest?!
Madame Hydra: Sama chciałabym wiedzieć... Kim ty jesteś?
Sąsiadka: Hahaha! Tak łatwo mnie nie zabijecie
Duch: Czyżby?
Przejechałem ostrzem po jej szyi i przycisnąłem mocno do tętnicy, pozbawiając głowy. Teraz już nie wstanie. Kurwa! Niemożliwe! Głowa wróciła na miejsce. To chore! Kurwa! To niemożliwe!
Gdy przeżywałem kolejny szok, dziwactwo zniknęło wraz z maską.
Madame Hydra: Odłóżcie broń i wracać do wyznaczonych sektorów! Dobra... A my musimy pogadać
Duch: Wierzysz mi?
Madame Hydra: Że prawie zabiłaby Katrine? Teraz ci wierzę
Duch: Na szczęście wyszła bez szwanku, bo w porę pojawili się rodzice Matthew
Madame Hydra: Iron Man wciąż żyje?
Duch: Świat potrafi zaskakiwać, a po dzisiejszym odkryciu... Viper, bądźmy znowu razem. Zostaw Hydrę i chrońmy wspólnie naszą córkę
Madame Hydra: Ja już zdecydowałam... Przykro mi
Duch: To mi jest przykro
Włączyłem niewidzialność, uciekając na swojej desce. Przez chwilę miałem nadzieję na pogodzenie się z żoną, ale ona nie chce wracać. Poleciałem w stronę zbrojowni, by sprawdzić, jak się czuje Katrine. Nie była sama. Rozmawiała ze swoim chłopakiem. Jakoś nie potrafię go dalej zaakceptować. Może kiedyś to się zmieni. Może kiedyś.
~*Godzinę później*~
**Pepper**
Traciłam czas, ale w końcu Rhodey się pojawił. O nic nie pytałam przyjaciela, a on zrobił to samo, jadąc do najbliższego szpitala. Widziałam, że nie był spokojny. Pociły mu się dłonie, a do tego ten niespokojny oddech. Chciałam coś powiedzieć, ale musiałam obserwować stan Tony'ego. Wciąż zbyt szybkie bicie serca, ale zaczął się dusić. Nie mogliśmy dłużej czekać, ale Rhodey wciąż zachowywał zbyt dużą ostrożność.
Pepper: Rhodey, skończ jeździć, jak ślimak! Wciśnij ten pierdolony gaz! On tu się zaraz udusi!
Rhodey: Pepper, jadę najszybciej, jak się da
Pepper: Wysiadaj!
Rhodey: Żartujesz sobie?!
Pepper: Mówiłam! Wysiadaj!
Gwałtownie zahamował, zjeżdżając na pobocze. Od razu wywaliłam go zza kierownicy, zamieniając miejsca. Jechałam osiemdziesiąt kilometrów na godzinę, aż Rhodey musiał się o coś przytrzymać.
Nagle ktoś prawie się z nami zderzył. Co za pirat!
Rhodey: Pepper, zwolnij, bo jeszcze nas wszystkich pozabijasz!
Pepper: Zaraz cię pierdolnę! Mamy tylko godzinę, więc zamknij tego ryja i sprawdź, czy żyje!
Rhodey: Nadal nie może oddychać
Pepper: Więc lepiej się trzymaj, żeby z tobą tak nie było
Wzięłam głęboki oddech, naciskając pedał gazu. Dzięki przyspieszeniu znaleźliśmy się na miejscu po upływie pół godziny. Kolejne pół zostało na ratunek. O mało nie uderzyłam w wyjeżdżające auto, lecz nie obchodziło mnie to. Szybko zaparkowałam i wyjęłam Tony'ego z pojazdu, sprawdzając po raz kolejny, czy stan się nie pogorszył. Nie oddychał. Cholera! Przerażona wparowałam do szpitala, wołając o pomoc. Moje krzyki usłyszało pół personelu. I bardzo dobrze.
O ludzie mask to kosmita?! Co z tonym? beda jakies romanse? weny życze i nie martw sie ♥
OdpowiedzUsuńTak. Mask jest kosmitką. Sąsiadka zawsze była dziwna. Z Tony'm na razie nie jest dobrze, ale stanie szybko na nogi ;) Martwić się muszę, bo nie wiem, czy ktoś poza tobą jeszcze czyta. Przez to brakuje motywacji do pisania.
Usuń