Part 195: Każda blizna ma swoją odrębną historię


**Tony**

Obudziłem się w dziwnym pomieszczeniu. Na szklanych drzwiach był znak orła, a mnie otaczały trzy postacie. Dwóch znanych mi lekarzy oraz zbroja. Wszystko wydawało się takie prawdziwe. Wstałem z łóżka, odpinając od siebie wszelkie urządzenia. Szedłem powoli po helikarierze, mijając puste pomieszczenia. Nikogo nie widziałem, lecz wydawało mi się, że kogoś słyszałem.

Pepper: Tony, jestem tu... Słyszysz mnie?
Tony: Pepper? Pepper, nie widzę cię! Gdzie jesteś?!

Biegłem najszybciej, jak się dało, próbując odnaleźć ukochaną. Miałem wrażenie niekończącego się korytarza. Przestrzeń się wydłużała, ale nie byłem w stanie wrócić do początku. Jedna ze ścian uciekała w dal, zaś ta druga próbowała mnie zatrzasnąć w pułapce.
Nagle usłyszałem hałas silnika i czyjś krzyk. Poczułem piekielny ból, rozrywający moje ciało wraz z rzeczywistością. Upadłem na kolana, krzycząc, aż wszystko popękało, niczym szkło.

Tony: Pepper!
Dr Yinsen: Tony, spokojnie... Jak się czujesz?
Tony: Gdzie ona jest?
Dr Yinsen: Przykro mi to mówić, ale nie żyje
Tony: Co?!
Dr Yinsen: Zabiłeś ją
Tony: To... To nie może być prawda... To musi być najgorszy... sen

W jednej chwili uświadomiłem sobie, iż wciąż śniłem najstraszliwsze koszmary. Gwałtownie się obudziłem, a jedna z maszyn głośno piszczała.

Dr Yinsen: Tony, Tony. Już dobrze. Oddychaj spokojnie
Tony: Pepper... czy ja ją... zabiłem?
Dr Yinsen: Oj! Musiałeś mieć bardzo zwariowany sen. Heh! Nic jej nie jest
Tony; Nie chciałbym... go znowu... przerabiać
Dr Yinsen: Nie martw się. Wszyscy żyją i tylko czekają, by z tobą się zobaczyć

Uśmiechnął się i znowu zrobiłem się senny przez jakiś lek. Poczułem, jak bicie serca zwalnia. Uspokaja się.

~*Godzinę później*~

**Pepper**

Chciałam wrócić do domu i paść na łóżko, ale nadal nie wiedziałam, co się działo z Tony'm. Rhodey na chwilę przysnął tak samo, jak Matt. Czekaliśmy na jakieś informacje. Ciągłe te piski urządzeń przyprawiały mnie o zawał. Nie chciałam go stracić.
Gdy miałam pójść po kawę, usłyszałam telefon. Dzwonił do Matta. Nie budziłam syna, więc dyskretnie sprawdziłam, kto dzwonił. Hmm... Katty? Katrine? Odebrać, czy dać jej spokój? Hmm... Odbiorę. Co mi szkodzi?

Katrine: Hej, Matt. Nie śpisz? Potrzebuję twojej pomocy
Pepper: Hej, tu mama Matta. Jeśli chcesz z nim pogadać, zadzwoń później lub powiedz, co mam przekazać
Katrine: Yyy... Zadzwonię później

Szybko się rozłączyła. Na pewno liczyła na rozmowę z kimś innym. Ciekawe, co od niego chce? Jeśli to coś niewłaściwego, nie pojedzie na wycieczkę. Tylko, czy on będzie w stanie na niej być? Trzy dni. Jedynie trzy dni.
Nagle znowu rozdzwoniła się komórka. Od Rhodey'go. A mnie nikt nie kocha? Nieważne. Miał jedno nieodebrane połączenie od jakiejś Ivy. O! I przyszedł mu SMS. Ciekawość mnie zżerała. Zdołałam odblokować ekran i odczytałam wiadomość. O mało nie spadłam z krzesła.


Spodziewasz się bliźniaków?

Co kurwa? Rhodey, do jasnej cholery! Nie wierzę! Czy ty... Boże! Zdradziłeś historię? To jest serio niemożliwe.

**Tony**

Znowu wróciła przytomność i zauważyłem jedną zmianę. Nie miałem w sobie implantu, ale żyłem. Jego miejsce zastąpiło coś innego. Trochę byłem zaniepokojony, lecz nie na tyle, by budzić resztę personelu. Dotknąłem ręką mechanizmu. Przypominał bardziej reaktor łukowy, choć spełniał funkcję poprzedniego urządzenia. Słyszałem, jak pracuje, a moje serce nie odrzuciło nowego wspomagacza. Jednak musiałem zapytać.

Tony: Co to jest?
Dr Yinsen: Nazywa się pikadełko. Ma w sobie cechy poprzednich rozruszników serca i zapewniam cię, że teraz będziesz czuł się o wiele lepiej
Tony: Dziękuję... Co z ładowaniem?
Dr Yinsen: Jedno na tydzień w zupełności wystarczy
Tony: Postaram się dbać o siebie
Dr Yinsen: Mam taką nadzieję
Tony: Mogę zobaczyć się z Pepper?
Dr Yinsen: Nie ma problemu. Już idę po nią

Przez drzwi weszła moja Pep. Była żywa i nic jej się nie stało. choć miała minę, jakby zobaczyła ducha. Usiadła przy łóżku ze spuszczoną głową. Sąsiadka zaatakowała? Czy ja o czymś nie wiem?

Tony: Pepper? Pepper, wszystko gra?
Pepper: Jak dobrze cię widzieć żywego. Tak bardzo się martwiłam o ciebie i nie próbuj mnie tak straszyć po raz kolejny, bo przyrzekam, że cię zatłukę własnymi rękoma, a do tego nie potrzeba zbyt wiele siły. Hahaha! Cieszę się, że żyjesz. Jak się czujesz?
Tony: Whoa! Jest dobrze, ale z tobą chyba nie. Mów, co cię gryzie?
Pepper: Gdyby mnie coś gryzło, to na pewno jakaś dziwna zmutowana pchła, co...
Tony: Zwolnij! Mów wolniej
Pepper: No, bo nie wiem, czy wiesz, ale...
Tony: Ktoś was skrzywdził?
Pepper: Gorzej... Rhodey chyba ma dziecko z jakąś kobietą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X