Bardzo niedobrze? Zabawnie to brzmi z ust największego cudotwórcy w cyberchirurgii. Chciałem mu wyjaśnić ostatnie niepokojące zachowanie przyjaciela, lecz zadzwoniła do mnie dość ważna osoba. Mam przerąbane. Poprosiłem, by Pepper wszystko wyjaśniła i być może znajdzie się odtrutka do tej trucizny.
Kiedy wyszedłem z pokoju, odebrałem telefon od Ivy.
Rhodey: Hej. Jak się czujesz?
Gen. Stone: Jestem w samolocie i jeszcze nie zwróciłam śniadania
Rhodey: Hehe! To dobrze... Czekaj... Ty lecisz?
Gen. Stone: Mówiłam, że wpadnę z wizytą. Musimy pogadać w cztery oczy
Rhodey: Taa... Tak. Musimy
Gen. Stone: Wszystko gra?
Rhodey: Eee... O której lądujesz?
Gen. Stone: Powinnam być o dwunastej, więc widzimy się za trzy godziny... Cieszysz się?
Rhodey: Pewnie
Gen. Stone: Jakoś tego nie słyszę
Rhodey: Ech! Przepraszam cię, Ivy. Niedawno wróciłem z misji
Gen. Stone: Rozumiem, a twoi rodzice już wiedzą?
Rhodey: Dziś im powiem
Gen. Stone: Dziś? Miałeś zrobić to wcześniej!
Rhodey: Spokojnie. Nie denerwuj się. Lepiej późno, niż wcale
Byłem załamany jej przyjazdem. To za szybko. I co ja mam zrobić? Na Tony'ego nie mogę liczyć, bo nie był sobą. A Pepper? Po moim trupie, że do niej pójdę.
Wróciłem na salę i doktorek zakończył rozmowę. Musiałem spytać rudej, czy coś wie więcej.
Pepper: Nie tłumacz się... Wiem, kto do ciebie dzwonił
Rhodey: Przepraszam, lecz musiałem odebrać... Coś mówił, jak mu pomóc?
Pepper: Uszkodzenia układu nerwowego w stanie 20% i gwałtownie się pogarsza z każdym następnym atakiem
Rhodey: Jest na nie antidotum?
Pepper: Pobrałam krew do badań, a FRIDAY potwierdziła diagnozę doktorka. Jeśli istnieje jakieś lekarstwo, to tylko osoba, co go zatruła ma do niego dostęp
Rhodey: No dobra... Szukamy Madame Mask
Pepper: Zabiję ją
Rhodey: Spokojnie, Pepper. Tony wychodził z gorszych tarapatów. Znajdziemy ją... Zresztą, powinienem cię pochwalić za akcję, bo świetnie sobie poradziłaś, jak na pierwszy lot
Pepper: Ech! Nie raz widziałam, kiedy walczyliście, a zapamiętać schemat walk nie było zbyt trudnym wyzwaniem
Rhodey: Czy mówił, jak zniwelować objawy?
Pepper: Nie da się. Jedynie ciągła obserwacja oraz izolowanie od zagrożeń
Rhodey: Dlatego zbrojownia musi być zamknięta
~*Dwie godziny później*~
**Katrine**
Zerwaliśmy się z lekcji, żeby rywalizować w tenisa. Nadal byłam zapisana do Akademii Jutra, więc chodziłam z Mattem do klasy. Chłopak jakoś wypadł z formy. Może to po wypadku. Albo coś planował? Dawał mi fory?
Rzuciłam piłką, odbijając wysoko, by jej nie zdołał obronić. Jednak jakoś udało mu się wyrzucić ją ze swojej strony. Ostatni raz wybiłam rakietką w celu zdobycia punktu.
Katrine: Ha! Dwa do jednego. Dzisiaj mi przypadło zwycięstwo
Matt: Brawo, Katty. Następnym razem, ja wybieram
Katrine: Spoko... I dziękuję ci za wszystko
Matt: Za co dokładnie?
Katrine: Tyle się dzieje straszliwych rzeczy, a ty nadal chcesz być ze mną
Matt: Dziwisz się? Przecież się w tobie zakochałem. Bardzo chciałbym ułożyć przyszłość razem z tobą
Katrine: To miłe, ale nasze rodziny są ze sobą pokłócone
Matt: Niczym Romeo i Julia?
Katrine: Nawet gorzej, bo oni mogą pozabijać siebie wzajemnie
Matt: Ech! Coś na to poradzimy, a teraz wracajmy, bo się nam rozpada nad głową
Katrine: No i wykrakałeś
Poczułam kropelki deszczu, spadające na moją skórę. Na początku kapało kilka drobniutkich, a późnej porządnie lunęło. Nie mieliśmy parasola, więc biegliśmy do domu. Nadal pozostanę u Matta, skoro ojciec próbował pokrzyżować naszą przyszłość.
Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, drzwi zastaliśmy zablokowane. Co tym razem? Kolejny alarm?
**Pepper**
Rhodey dobrze zrobił, każąc zamknąć całą fabrykę. To najlepszy sposób na izolację od zagrożeń. Tony nie powinien walczyć, lecz zostać w domu. Akurat powoli otwierał oczy. Na razie wyglądał na opanowanego, choć nie wiadomo, kiedy znowu mu odbije. Widzi tylko zmarłych ludzi. Mandaryn, Kontroler, Andrew. Kto będzie następny?
Tony: Pepper, znowu to samo? Co ja zrobiłem?
Pepper: Załatwiłam dla ciebie kaftan bezpieczeństwa i nigdzie się nie ruszysz bez mojej zgody, jasne? Nie chcę słuchać, że widzisz jakąś babcię Lucy
Tony: Co takiego? Moja babcia tak nie miała na imię
Pepper: Oj! Dobrze o tym wiem, ale widzisz same trupy. Jesteś chory, wiesz? Gdybyś jakimś cudem uwolnił się z kaftana lub byłbyś bez niego, a twoje szaleństwo sięgnęłoby zenitu, mam przy sobie paralizator, dlatego nie próbuj mieć odlotów
Tony: Aż tak źle?
Pepper: Doktorek powiedział, że trucizna szybko się rozprzestrzenia i uszkadza układ nerwowy, więc musimy dorwać Madame Mask
Tony: Pepper?
Pepper: Tak?
Tony: Za dużo mówisz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi