**Matt**
Szybko wskoczyłem do zbroi War Machine, by odnaleźć Katrine. Miała rację, co do obserwatora. Na pojazdach widniało logo Hydry, więc musiałem pozostać niezauważony. Niestety, ale ten pancerz nie mógł stać się niewidzialny. Mogłem tylko lecieć wysoko, zakrywając się wieżowcami.
Po dwóch godzinach, zauważyłem uciekającą dziewczynę. Ostrożnie przyjrzałem się bliżej. Tak. Znalazłem ją, ale jej matka również to zrobiła, blokując drogę ucieczki.
Madame Hydra: Już nie masz, dokąd uciec. Wróć do mnie i zostaw ojca na zawsze. Dam tobie wszystko, czego zapragniesz
Katrine: Nie! Ty kłamiesz! Nigdzie z tobą nie pójdę!
Madame Hydra: Chciałam z tobą po dobroci, lecz nie pozostawiłaś mi innego wyboru... Brać ją!
Katrine: Pomocy!
Madame Hydra: Nikt cię nie usłyszy, Katrine. Jesteś moja
Matt: Nie byłbym taki pewien!
Wystrzeliłem kilka rakiet z arsenału, które odrzuciły samochody z agentami na drugi pas ruchu. Jedni zaczęli strzelać pistoletami, choć byłem na nie odporny. Jednak coś tu nie pasowało. Wykryłem więcej oznak życia. Nie! Proszę cię, Duch! Nie mieszaj się do tego! Może stał niezauważony, ale wyczuwałem jego obecność. I tak moim zadaniem zostało uratowanie Katrine.
Nagle wszystkie auta zaczęły wybuchać jedno za drugim, że kończył mi się czas. Pewnie on podłożył ładunki. Nie chciałem z nim walczyć i od razu chwyciłem ją, zabierając do zbrojowni.
Matt: FRIDAY, w jakim ona jest stanie?
<<Niegroźny uraz głowy i utrata przytomności nie stanowią zagrożenia dla jej życia>>
Matt: Całe szczęście
<<Ostatni raz tobie pomagam w czymś tak szalonym>>
Matt: Wiem, ale potrzebowała mojej pomocy
<<I co zrobisz?>>
Matt: Muszę skłonić rodziców, by pozwolili zostać Katrine z nami
<<Mierzysz za wysokie progi, Matt>>
Matt: Ech! Taki już jestem
**Rhodey**
To była zaledwie chwila, kiedy Matt bez pozwolenia zabrał mój pancerz. Co oni chcą od mojego War Machine? No nic. Na szczęście wrócił w jednym kawałku. Pilot też. Jednak nie spodziewałem się jakiejś dziewczyny. Później go opieprzę za kradzież, bo sprawy z Ivy były ważniejsze. Widziałem, że bardzo się martwił nastolatką i nawet zdecydował zabrać ją do pomieszczenia medycznego.
Rhodey: Wybacz, że dzwonię tak późno... Obudziłem cię?
Gen. Stone: Nie mogę spać
Rhodey: Przez ciążę?
Gen. Stone: Jakbyś zgadł... Rhodey, jutro przylecę do ciebie, bo musimy pogadać twarzą w twarz. Zgodzisz się, że trzeba mieć jakiś plan. Mój ojciec wie, a twoi rodzice?
Rhodey: Heh! Niebawem się dowiedzą
Gen. Stone: Nie ukrywaj tego w nieskończoność
Rhodey: Jak się czujesz? Mdłości przeszły?
Gen. Stone: Rzygałam, jak kot! I nie! Nie czuję się lepiej!
Rhodey: Ivy, nie denerwuj się. W takim stanie nie możesz
Gen. Stone: Czekałam, aż odpiszesz na SMS-a
Rhodey: No wiem... Miałem rudy problem
Gen. Stone: Rudy?
Rhodey: Pepper naruszyła moją prywatność i zabiłbym ją, gdyby nie powstrzymał mnie jej mąż
Gen. Stone: Hahaha! Zalazła ci za skórę, co? A twój przyjaciel ma się lepiej?
Rhodey: Szybko go wypisali, ale musi na siebie uważać i ja będę miał na niego oko
Gen. Stone: Może zacznij uczyć się, jak być tatuśkiem, niż niańczyć swojego kumpla?
Rhodey: Ivy, ja...
Gen. Stone: Oj! Nie wywiniesz się. Twoi rodzice muszą poznać prawdę i przygotuj się na dziecko
Rhodey: Jeszcze mamy czas
Gen. Stone: Pozorny zawsze ubezpieczony
Rhodey: Chyba masz rację
Gen. Stone: I mam... Do zobaczenia wkrótce, Rhodey
Rhodey: Dobranoc, Ivy
Gdy rozłączyłem się, usłyszałem alarm. Świetnie. Tony miał zamiar lecieć, ale nie mogłem mu na to pozwolić. Z małymi złodziejaszkami policja sama da radę. Pomyślałem, żeby pogadać z nim na osobności. W tej sprawie nie mogłem liczyć na pomoc Pepper. Po tym, co zrobiła... Lepiej niech się cieszy życiem w jednym kawałku. Następnym razem oberwie podwójnie.
Tony: Coś nie tak?
Rhodey: Jest gorzej, niż myślałem
Tony: Co takiego?
Rhodey: Ivy tu leci
Tony: Auć!
Rhodey: A moja mama z tatą nic o tym nie wiedzą
Tony: Po raz drugi... Auć!
Rhodey: I co ja mam zrobić, Tony? Jesteś moją jedyną nadzieją
Tony: Hmm... Nie widzę tu żadnego problemu. Musicie ze sobą porozmawiać, a twoi rodzice powinni wiedzieć, co się szykuje. Hahaha!
Rhodey: To nie jest śmieszne!
Tony: Ludzie mają jeszcze większe kłopoty, a ty jedynie powinieneś powiedzieć im, co zaszło między tobą, a Ivy
Rhodey: Szaleństwo!
Tony: Być może
---**---
Mam problemy z internetem, więc wybaczcie za dłuższy poślizg, gdyby taki nastąpił :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi