**Matt**
Nie mogłem przestać, a jej błagania nie mogły być tak po prostu zignorowane. Sam pragnąłem pobyć w niej jeszcze przez chwilę. Może jęki stawały się głośniejsze, że wujek mógłby zareagować, ale w tamtym momencie o tym nie myśleliśmy. Oddychałem głęboko razem z ukochaną, zaś jej biodra unosiły się przez spazmy rozkoszy.
Kiedy nastąpił największy szczyt spełnienia, wydarła się na całe gardło, lecz ja jedynie ostrożnie wyszedłem z wrażliwego wnętrza i swoim łagodnym pocałunkiem uciszyłem ją. Opadliśmy zmęczeni, przykrywając się kocem.
Matt: Przepraszam
Katrine: Za co?
Matt: Zapomniałem o prezerwatywach... Jesteśmy za młodzi na dziecko
Katrine: Matty, spokojnie
Głaskała mnie po policzku, aż ukoiła moje nerwy. Nie potrwało to długo, bo ktoś zaczął pukać do drzwi. Natychmiast ubrałem się w bokserki, zakładając dżinsy. Były dosyć ciasne. Eee... Chyba musiałem się pomylić. Domyśliłem się, kogo niosło, by wparować do pokoju.
Rhodey: Matt, wszystko gra? Nic wam się nie stało? Słyszałem krzyki
Matt: To nic... Nie bój się
Rhodey: Ech! Mam taką nadzieję... Potrzebujecie czegoś?
Matt: Raczej nie
Rhodey: A nie otworzysz drzwi? Robicie jakiś projekt?
Matt: Eee... Nie, nie
Rhodey: Więc wejdę
Matt: Nie! Lepiej nie teraz
Rhodey: No dobra... Gdybyście czegoś chcieli...
Matt: Zejdę!
Rhodey: Okej. Nie denerwuj się... Zupełnie, jak Pepper
Odszedł od drzwi i słyszałem, jak schodził po schodach. Katty zaczęła się ze mnie śmiać. Nie mogła się powstrzymać.
Katrine: Nie za ciasne są dla ciebie?
Matt: Sorki. Ubrałem nie te, co trzeba
Katrine: Oj! Matty, ładnego masz buraczka na twarzy
Matt: Ups
Speszyłem się bardziej, lecz wróciłem do łóżka, zasypiając obok niej.
~*Godzinę później*~
**Rhodey**
Jak do tego doszło? To były zaledwie ułamki sekundy, gdy ktoś mnie podszedł od tyłu i straciłem przytomność. Dopiero teraz oprzytomniałem, zauważając nieodebrane połączenia od Pepper. Pewnie chodzi o Tony'ego. Wstałem z ziemi, idąc do fabryki. Nadal pozostała zamknięta. Ich dom również był w takim samym stanie, więc wróciłem do rodziców oraz Ivy. Akurat zasnęła na łóżku. Nie miałem serca, by budzić narzeczonej. No tak. Muszę teraz pojąć, że będę miał z nią dziecko, a moje pierwsze wyzwanie, to bycie tatuśkiem za dziewięć miesięcy. Poszedłem do kuchni, gdzie mama piła kolejną lampkę wina.
Rhodey: Nie wystarczy, jak na jeden dzień?
Roberta: Po prostu nie potrafię pojąć, że tak szybko dorosłeś, a do tego będziesz miał dzidziusia z Ivy
Rhodey: Sam tego się nie spodziewałem
Roberta: Hahaha! Jestem z ciebie dumna, Rhodey. Tony pewnie śmiałby się z tego, gdyby żył
Rhodey: Mamo, jest taka sprawa... Tony wciąż żyje
Roberta: Żartujesz? Chciałbyś tego, ale nie cofniesz czasu... Pepper do mnie dzwoniła i mówiła, że to coś ważnego
Rhodey: Nie mogę się dostać do fabryki, a drugie wejście też zamknięte
Roberta: Dziwne
Rhodey: Muszę poczekać, aż znowu zadzwoni
Roberta: To ona?
Rhodey: O wilku mowa
Wyświetliła się nazwa kontaktu. Byłem przekonany, co do osoby, która dzwoniła. Miałem z rudą do pogadania. Ona raczej też tego chciała. Może ma jakieś dobre wieści do przekazania. Musi być antidotum na świństwo z receptury wariatki.
Rhodey: Pepper, przepraszam, że nie odebrałem, ale wcześniej zostałem zaatakowany
Pepper: Zaatakowany?! Przez kogo?!
Rhodey: Nie wiem, bo nie widziałem napastnika... Coś się stało?
Pepper: Tony ma dokładnie osiem godzin, nim trucizna go zniszczy na dobre i przydałaby się pomoc
Rhodey: Rozumiem, choć nie wiem, jak mam wejść do zbrojowni
Pepper: Masz drugie wejście
Rhodey: Zamknięte
Pepper: Co?! Nie wierzę! Jak?!
Rhodey: Chyba mamy intruza w środku
Pepper: Cholera! Matt tam jest! Muszę, jak najszybciej wrócić!
Rhodey: Gdzie ty jesteś?
Pepper: Ostatnio Madame Mask była w Nowym Orleanie, a tam działa Hydra
Rhodey: Hydra? No to brawo
Pepper: Coraz bardziej mam powód, by ją wytępić!
Rhodey: Pepper, uspokój się. Spróbuję jakoś wejść do środka, a ty niczym się nie martw
Pepper: Łatwo powiedzieć
Rhodey: Wiem o tym... Bądźmy w kontakcie
Pepper: Zgoda, więc do zobaczenia
Rhodey: Trzymaj się
Bez dłuższego zastanowienia pobiegłem w stronę fabryki. Musi być jakiś sposób, aby wejść do środka. Jeśli Madame Mask tam była, mogła też skrzywdzić Tony'ego. Obym zdążył na czas.
**Tony**
Pepper za dużo ryzykowała i to z mojej winy. Mogłem zareagować, by nie dopuścić do wstrzyknięcia trucizny. Jednak byłem wtedy zbyt słaby. Nie mogłem sam się obronić, a teraz żona poświęcała się dla zdobycia antidotum.
Nagle zgasło światło w zbrojowni. Potem lekko błyskało, aż znowu nastąpiła ciemność. Ostatni raz zauważyłem skok napięcia, który ukazał czyjąś postać w cieniu. Duch?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi