Rozdział 95: To boli, kiedy na to patrzę


Próbowaliśmy uderzać wszystkim, co mamy, by tylko Vanko się osłabił. Walka z potężnym gigantem była dla nas nie fair, bo z łatwością mógł nas zabić. Nawet strzały z rakiet w niczym nie pomagały. Niestety do tego wszystkiego zaatakował Android. Dopiero wtedy zauważyłem, że nie byliśmy we trójkę.

-Gdzie Iron Man?!- spytałem, celując w robota

-Już po nim. To wasz koniec! - krzyknął uradowany

-Zabiłeś go?!- Vanko wymierzył ciosy pięściami, a struktura Androida została poważnie naruszona

Chyba nie ma takiego wroga, który nie chciałby czegoś innego. Pepper od razu chciała wiedzieć, czy to nie jakiś blef. Chwyciłem ją za rękę, żeby nie leciała.

-Zostań! Potrzebuję cię tutaj. Sam go odszukam, a ty spróbuj ich spowolnić- powiedziałem jej przez komunikator, by sojusz Ivana nie zdołał dowiedzieć się o naszych planach

-Zgoda, ale powiesz mi od razu wszystko- prawie krzyknęła, gdy poprosiła mnie o informowanie jej na bieżąco

-Dobrze, Pepper. Uważaj na siebie. Nie podchodź zbyt blisko. Z dystansem. Po prostu ich spowolnij

-Wiem, co robić, Rhodey. To nie jest moja pierwsza akcja

-Są niebezpieczni i trzeba na nich uważać. Dobrze wiesz, że zbroja Dynamo może przetrwać wszystko, a Mallen jest nieobliczalny. Musisz zachować ostrożność- wyjaśniłem jej i wyleciałem szukać Tony'ego

Również się bałem, co Android mógł mu zrobić. Obawiałem się najgorszego z możliwych śmierci. Rescue dobrze odwracała ich uwagę. Ciągle słyszałem w oddali dźwięk repulsorów. Dawała sobie radę sama z dwoma zbirami, a raczej zabójcami.
Po pięciu minutach zauważyłem srebrną zbroję z wygaszonym źródłem zasilania, co nie wróżyło nic dobrego. Z hełmu wyciekało powietrze.

-Tony, słyszysz mnie?

Nie reagował. Chwyciłem go i poleciałem w stronę helikariera. Pepper nadal rozprawiała się z Vanko i Androidem, ale przerwała na chwilę, gdy zauważyła Centuriona bez światła.

-Co ty mu zrobiłeś?!- wściekła się z rozpaczą, wystrzeliwując w niego z unibeamu

-Opanuj się! Nie marnuj energii na bezmyślne ataki- zwróciłem jej uwagę i odrobinę ochłonęła

Jednak dalej atakowała Androida. Kiedy udało się jej odepchnąć go na dosyć daleką odległość, podleciała do mnie.

-Rhodey, co z nim?- słyszałem, że do oczu zbierają się jej łzy

-Nie reaguje. Ma zniszczony hełm, ale będzie dobrze. Trzeba dojść na helikarier. Potrzebuje tlenu. Pomożesz?

-Nawet mnie o to nie pytaj. No pewnie, że ci pomogę. On nie może umrzeć. Ja go potrzebuję

-Ja też. To do dzieła i nie martw się. Szybko dojdzie do siebie- chciałem ją uspokoić, by była w stanie działać, ale dalej przeżywała strach


Serce mi się krajało, gdy widziałam Tony'ego w tak tragicznym stanie. Bałam się, że to coś poważnego, a Rhodey niewiele mi mówił. Może też nie wiedział dokładnie, co się z nim dzieje? Udało nam się dojść na helikarier. Android szybko się pozbierał, ale ucierał się z Vanko. Pewnie nie współpracowali razem i to nam dawało jakąś przewagę.
Gdy oni się kłócili, uderzając wszystkim, co tam mieli, otworzyliśmy wejście i weszliśmy do środka.

-Mamy mało czasu. Mallen tu gdzieś krąży. Trzeba uważać

-Ja o tym nie zapominam. Co będzie z Tony'm?

-Teraz ty z nim zostań, a ja się rozejrzę, czy pseudoagent Fury'ego stał się silniejszy przez kolejną dawkę serum- położył jego zbroję przy ścianie i poleciał do przodu

Minęło trochę czasu, czyli niecałe 10 minut, kiedy jego ręka się poruszyła, potem noga, a następnie głowa z całym ciałem. Próbował złapać powietrze, by oddychać. Cieszyłam się, że żyje. Odetchnęłam z ulgą. On również.

-Tony, dobrze się czujesz?- spytałam z troską

-Pepper... jesteś moją

-Bohaterką? No przecież nie od dziś to wiadomo- uśmiechnęłam się

-Moja Rescue- wstał i przytulił mnie, ale przez zbroję nie był tak przyjemny, bo przytulać się do kawałka blachy, a prawdziwej skóry, to była wielka różnica, którą czułam

-Dasz radę walczyć?

-Muszę- podpierał się ściany, ledwo stojąc na nogach

Tony niczego nie musiał. Nadal pamiętałam, jaką miał postawioną diagnozę. Nie mogłam o tym zapomnieć, co może go czekać. Nadal nie zdołałam przyjąć do wiadomości, że umiera.

-Lepiej odpocznij. Nieźle oberwałeś od Androida. Naprawdę, gdyby Rhodey cię nie znalazł, byłoby po tobie

-Pepper, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze, bo mam tyle planów i chciałby je zrealizować

-Niech zgadnę. Kolejne zbroje?

-Coś innego. Nasze plany- mówił tajemniczo i nie wiedziałam, co dokładnie miał na myśli

Nagle przez jakieś drzwi wleciał Mallen, trzymając Rhodey'go za kark. W dodatku, do tego całego zamieszania dołącza Android z Vanko. Oni też podskakiwali sobie do gardeł. Musieliśmy jakoś podzielić siły, by zdołać ich pokonać. Na mój komunikator zadzwonił ktoś z SHIELD.

-Mówi agentka Potts. Czy coś się stało?

-Nazywam się Phil Coulson. Od teraz dowodzę SHIELD. Jako, że to jest międzynarodowy kryzys, musicie go rozwiązać, jak najszybciej, nim będą kolejne ofiary

-Co zrobić, jak ledwo dajemy radę? Wezwiecie wsparcie?

-Bez obaw. Wsparcie się niebawem pojawi, ale musicie zniszczyć helikarier. To jedyne wyjście, by zakończyć wojnę- zdecydował nowy dowódca SHIELD, a ja musiałam robić, co chciał



Ledwo znowu musiałem walczyć z Mallenem, który był uradowany, że po raz drugi spróbuje mnie zabić. Z tego, co widziałem, to Tony oprzytomniał, ale cała trójka uprzykrzała nam życie. Pepper jedynie, co jakiś czas strzelała repulsorami, bo była zajęta. To musiał być ktoś ważny. Zbroja Centuriona nie nadawała się do walki, ale on musiał walczyć.

-Musimy zniszczyć to miejsce!- odezwała się ruda, strzelając w Mallena, który dalej się uśmiechał, jak szaleniec

-Co?! Taki mają plan?!- najpierw Tony się wkurzył

-Kto ci tak powiedział?- spytałem z niedowierzaniem

-Nowy szef SHIELD. To w sumie ma sens, bo nie damy rady, a jeśli zniszczymy helikarier, który przecież był ich celem, by zgładzić ludzkość, wygramy tę wojnę

Pepper miała całkowitą rację. Rzadko przyznawałem dobre myślenie, ale skoro nowy szef agencji tak zarządził, musiał być strategiem. Baza powietrzna to centralny punkt, a po jego destrukcji, Mallen z resztą bandy nie mają, co tu szukać.

-Dobra. Jak mamy to zrobić?

-Na pokładzie są 3 ładunki. Każdy z nas poleci do innego skrzydła, by je aktywować. Czas na ewakuację zostanie z 10 minut, ale musi nam wystarczyć- wyjaśniła

-Jeśli tego nie przeżyjemy, pamiętajcie, kim byliśmy- Tony odezwał się pesymistycznie

-Nikt nie umrze, dobra? Damy radę. Musimy to zrobić. Jeden za wszystkich

-Wszyscy za jednego!- krzyknęliśmy wspólnie dla dodania sobie wzajemnej odwagi

Tony zajął się Androidem, Pepper starła się z Mallenem, a ja usiłowałem wygrać z Crimson Dynamo. Nasze zbroje były ledwo na chodzie, ale musieliśmy jakoś wytrwać. Rozdzieliliśmy się do różnych części helikariera, by aktywować ładunki. Znalazłem się w prawej części i aktywowałem pierwszą bombę. Odliczanie zostało ustawione na te 10 minut.

-Pierwsza już jest!- zakomunikowałem ekipie, gdy Vanko uderzył pięścią blisko niej

-Nie uda wam się to- otworzył zapalnik, który użył, by przegrzać zbroję

-Nie stopisz mnie. Nie jestem z tytanu- wystrzeliłem na niego rakietę, a siła wyrzutu wyrzuciła go przez dwie ściany

-Nie o to mi chodziło

Nastąpiła eksplozja. Nie zauważyłem, że tu też były materiały łatwopalne.

<< Wyczerpują się rezerwy. Poważne naruszenie zbroi>>

-Rhodey!- ktoś krzyknął, ale nikt w bazie

-Mama?

-Wybacz, że tak późno, ale miałam ważną rozprawę. Musicie wygrać, ale błagam cię. Uważajcie na siebie

-Nie zginiemy. Nie damy się łatwo pokonać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X