Rozdział 87: Gotowi do końca świata


**Pepper**

Brałam udział w kolejnej akcji, a Tony ciągle próbował się ze mną połączyć. Nie moja wina, że AIM z jakimś robotem znowu atakują, ale tym razem Fury kazał zająć się bałaganem wraz ze wszystkimi jednostkami.
Jako Rescue próbowałam bronić ostatniego elementu broni. Wszyscy agenci walczyli na helikarierze, ale szybko padli. Pszczelarze byli o wiele bardziej silniejsi, niż kiedykolwiek.

-Zajmij się sektorem Alpha! Jeśli oni się tam dostaną, to będzie koniec świata!

-Broń jądrowa?

-Coś o wiele gorszego- odparła z niepokojem, strzelając

Tony dalej nabijał się na linię, ale nie mogłam z nim rozmawiać. Jeszcze, by się wmieszał w kłopoty. Strzeliłam repulsorami w agentów AIM, którzy zmierzali do zabezpieczonego sektora. Próbowałam ich powstrzymywać za wszelką cenę.
Nagle oberwałam jakiś działem. Android wiedział, jak mnie unieszkodliwić.

<< Wyłączono wszystkie systemy>>

-Dla twojego dobra, nie mieszaj się w to, jeśli jeszcze chcesz pożyć

-A właśnie, że będę się mieszać. Nie pozwolę wam zniszczyć świata!

-Masz nieaktywną zbroję. Co chcesz zrobić?- dotknął mnie lekko palcem w hełm, aż opadłam bezwładnie

<< Trwa restart zbroi. Pozostała minuta koma trzy minuty>>

-Dobre i to

Gdy odczekałam czas, strzeliłam w niego z unibeamu. Wparowałam szybko sektora, skąd został wykradziony ostatni element. Znowu spóźniona.

-Żegnaj, Rescue. Jeszcze się spotkamy- odleciał wraz ze skrzynią, a agenci weszli do szybowca

Fury wyglądał na wściekłego. Okazało się, że ostatni element, jaki wykradli, to był celownik największych możliwości. Mógł zabić wiele celów na raz. Co oni chcieli z tym zrobić? Generał już wiedział, co oni zaplanowali.

-Skradli wszystkie części i chcą zniszczyć Ziemię! Trzeba ich powstrzymać. Rescue, czy wasze zbroje mogą być w kosmosie?

-Pewnie tak- wtedy, to ja zadzwoniłam do Tony'ego

Czekałam, aż odbierze i nie musiałam długo czekać. Chyba bardzo się stęsknił. Ja w sumie też, ale nie bardzo o tym myślę, gdy trzeba walczyć.

-No nareszcie, Pepper. Co się z tobą dzieje?

-Przepraszam, że nie odebrałam, ale byłam zajęta. Fury się pyta, czy zbroje mogą polecieć w kosmos? Mamy duży problem

-W sumie, to tylko War Machine, jak na razie, a nasze potrzebują usprawnień. Zajmę się tym

-No dobrze. I naprawdę mi wybacz za to. Nie chciałam, żebyś się zadręczał. a teraz zagrożony jest cały świat

-Wiem o tym, Pep. Poradzimy coś na to, a poza tym chciałem z tobą o czymś porozmawiać, ale nie przez telefon. Spotkajmy się jutro

Zgodziłam się na to. Jednak zaczęłam myśleć, co może być tematem naszej tajemniczej rozmowy. Martwię się.

**Bobbie**

Od razu pożałowałam, że wstałam. Zakręciło mi się w głowie i upadłam. Z kieszeni wypadł telefon, który miał stłuczony ekran. Na szczęście nadawał się do użytku. Kierowca wyszedł bez szwanku. Chciał dzwonić po pomoc, ale ja jej nie chciałam.

-Nie... dzwoń nigdzie!- dałam mu pieniądze, żeby go przekupić

-Jesteś ranna. Potrzebujesz pomocy- odrzucił łapówkę

-Nie potrzebuję. Dam radę- znowu usiłowałam wstać, ale oparłam się, by tylko usiąść na poboczu

-Jak uważasz

-Weź to- podałam mu banknoty, a on nic już nie powiedział i wsiadł za kierownicę

Odjechał. Myślałam, że wszyscy potrzebują kasy, a tu się okazuje, że są wyjątki. Zadzwoniłam do Clinta. Tylko na jego wsparcie chciałam liczyć. Znałam jedną, zaufaną lekarkę, bo opatrywała Tony'ego po walce z Whiplashem. Zna jego sekret, a SHIELD ciągle go obserwuje. Ja wolałam ufać własnemu mężowi.

-Bobbie, jesteś tam?- odezwał się z telefonu

-Tak, jestem... Nareszcie- zakaszlnęłam, plując krwią przez rozciętą wargę

-Co się dzieje? Mówisz, jakbyś zderzyła się z tankowcem

-Z zwykłym autem. Proszę cię, żadnych lekarzy. Rozumiesz?

-Ktoś musi to opatrzyć. Ja się na tym nie znam

-Nie!- stanowczo zaprzeczyłam, a telefon po prostu stracił zasięg

Jakoś mnie znajdzie. Nie czułam się, aż tak źle, by mnie musiał opatrywać lekarz. Przeżywałam już gorsze rzeczy. Raczej nie będzie złamania. Ufam Clintowi i wiem, że mi pomoże. Najgorsza z ran była na głowie. Jednak nie miałam objawów wstrząśnienia mózgu, co było naprawdę pokrzepiające. Jedynie tylko z głowy dalej sączyła się krew i z czoła również.
Minęło pół godziny i dopiero wtedy zjawił się mój mąż. Nie przyjechał motorem, tylko autem? Od kiedy on... Aha."Pożyczył".

-Zgłupiałeś? Kraść?! - krzyknęłam na niego

-Ja bym wolał to nazywać inaczej, ale nie mówmy o tym. Lepiej, żeby lekarz zobaczył rany, bo nie wygląda za dobrze. Możesz mieć wstrząśnienie mózgu- spojrzał na nie, przewidując najgorsze

-Nic mi nie jest. Oprócz tego, że nie dam rady sama wstać

-Chyba złamałaś nogę

Lekko dotknął kolana i już syknęłam z bólu.

-Nadal uważasz, że wszystko gra? Bobbie, ja muszę cię zabrać do szpitala

Wciąż się na to nie zgadzałam. Chwycił mnie ostrożnie, zanosząc do samochodu. Wciąż błagałam, by tego nie robił.

-No dobra. Uparta jesteś. Zabiorę cię do domu, ale w razie czego, gdyby coś się działo, jedziemy do szpitala. Bez dyskusji!- uparł się, stawiając jeden warunek

-Niech ci będzie, Clint. Mówię ci, że nic mi nie jest

-To się okaże. Według mnie, masz złamanie. Jeszcze nie wiem, jakie, ale zobaczę w domu

-Dobra- zapięłam pasy i leżałam oparta o okno


**Pepper**

Tony mówił jakoś dziwne, bo miał jakąś sprawę i to nie na telefon. Muszę porozmawiać z Hill, by mi pozwoliła na jeden dzień spotkać się z nim. A co z Rhodey'm? Przez dłuższą chwilę, milczał.

-Nad czym tak myślisz?- przerwałam niezręczną ciszę

-Nad niczym. To spotkamy się jutro?- poprosił, ale już słabym głosem

-Porozmawiam z agentką Hill. Myślę, że się zgodzi. Jednak AIM chce zbudować broń na skalę masową. Zbroje przydadzą się w kosmos

-Dobrze... To do zobaczenia

Pożegnałam się z nim. Coś się we mnie obudziło. Mówił tak cicho i to mnie martwiło. Mam nadzieję, że nie przesada ze zbrojownią. Zrobię mu niespodziankę i przyjadę do niego jeszcze dziś. Na pewno będzie zadowolony. Jednak najpierw musiałam poprosić o zgodę.

-Agentko Hill. Czy mogłabym wrócić do domu?

-Tym razem, to się zgadzam. Chodzi ci o zbroję?

-I nie tylko. To też jakieś osobiste sprawy

-Rozumiem, ale później musisz wrócić. Powiedz Tony'emu, jakie części skradli i może wymyśli, jak ocalić Ziemię

-W końcu jest geniuszem. Na coś na pewno wpadnie- uśmiechnęłam się lekko, lecz zmartwienie nadal siedziało we mnie, mieszając pozytywne myśli w wielką sieć

Poleciałam Rescue do domu. Niestety dom był zamknięty, ale miałam przy sobie klucze. Gdy otworzyłam drzwi, większość rzeczy stała nie na miejscu. Włamanie? A gdzie Tony?
Musiałam zadzwonić do niego. Tym razem nie odbierał.

-No co się dzieje?- próbowałam się połączyć z mężem, ale on dalej nie odbierał

Nagle zadzwonił ktoś inny. To był Rhodey. Też zaniepokojony. Mówił, że wraca do nas.

-Rhodey, co się stało? Czemu tak szybko wracasz?!- krzyczałam, bo przerażenie przejęło nade mną kontrolę

-Zniszczyli bazę. AIM zaatakowało i wzięli jakąś skrzynię z bronią

-Czyli u ciebie też? To wyobraź sobie, że najpierw Mallen atakuje, a potem oni zjawili się na helikarierze. A jeszcze dom wygląda, jak po włamaniu!

-Uspokój się, Pepper. Gdzie Tony?

-Nie wiem. Nie ma go tu!- krzyczałam coraz głośniej, aż z oczu wypłynęły łzy

Przez chwilę serce się zatrzymało. To strach. Czułam, że coś się dzieje z Tony'm i natychmiast wybiegłam do zbrojowni. Rozłączyłam się nie chwilę z przyjacielem.
Kiedy dotarłam na miejsce, narzędzia były porozrzucane, a na podłodze krew. Czy to jego? Tylko bez takich. Nic mu nie będzie. Tylko spokojnie. Ponownie zadzwoniłam do Rhodey'go.

-Uspokoiłaś się, czy znowu będziesz się drzeć?- spytał, zwracając mi uwagę

-Jestem w zbrojowni. Tu go też nie ma! Nie rozmawiałeś z nim ostatnio?

-W Akademii przy ataku AIM chyba był ranny. Może jest w szpitalu? Naprawdę nie wiem, co się z nim dzieje. Porozmawiaj z Victorią, jak ją znajdziesz w szpitalu. Może coś będzie wiedziała?- doradził mi Rhodey, dając kolejne powody do strachu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X