Rozdział 81: Rozdzieleni


Zdecydowanie nie umiem nic robić w kuchni. Jak mogłem dopuścić do pożaru? Pepper mnie za to zabije, jak oprzytomnieję. Kiedy? Teraz.
 Poczułem, jak ktoś rusza mi rękę, która miała bransoletkę. Teraz dokonywała pomiarów do szczegółowej diagnostyki, jak zaleciła Victoria. Otworzyłem oczy, a nade mną była Pepper. Ucałowała mnie w czoło.

-Tony, co się stało, że zemdlałeś? To przez to, że spaliłeś prawie kuchenkę? Jednak najważniejsze jest twoje zdrowie

-Sam nie wiem. Chyba stres- uśmiechnąłem się, wstając z kanapy

-Co to za pomiary dodatkowe? Po co mierzysz ciśnienie, puls i inne takie? Tony?

Nie mogłem jej powiedzieć, że umieram. Niech cieszy się, że jesteśmy razem. Musiałem wymyślić prostą i niepodejrzaną wymówkę.

-Trzeba dbać o zdrowie- pocałowałem ją w usta i miał to być namiętny pocałunek, ale przerwała

-Nie przeszkadzajcie sobie. Udawajcie, że mnie tu nie ma- odezwał się Rhodey, który jadł omlety z dżemem

-Długo już tu siedzisz?

-Odkąd zemdlałeś. Powiesz mi, co ukrywasz? Nie zachowujesz się normalnie

-I mówi to osoba, która wypiła większość wina?

Rhodey zamilknął. Wiedział, co miałem na myśli. Zaśmiałem się i już tego pożałowałem. Ukryłem ból i nikt go nie zauważył. Nawet Pepper. Nie będę im mówić prawdy. Wolę sam trzymać ten ciężar na barkach.

-To mieliśmy się pożegnać. Tak?

-Rhodey, będzie mi ciebie brak przez tyle czasu. Jednak cieszę się, że dostałeś się do Akademii. W końcu spełnisz swoje marzenie- uścisnąłem mu dłoń, gdy na chwilę odłożył widelec

-Mi ciebie też. No i Pepper, bo z kim będę się droczyć?

-Ktoś się znajdzie- uśmiechnęła się ruda

Zrobiliśmy grupowy uścisk i łza w oku się zakręciła. Naprawdę się rozdzielamy. Dobrze, że Pepper nie ma placówki zbyt daleko. Chcieliśmy płakać, ale nikt nie pozwalał na uwolnienie łez.

-Czyli to koniec drużyny?

-Tak. Zostaje oficjalnie rozwiązana- położyliśmy dłonie w znak jedności, a w powietrzu symbolicznie przecięły się więzy

Po raz kolejny przytuliliśmy się. Pepper już dłużej nie była w stanie powstrzymywać łez i wypłakała się na moim ramieniu. Próbowałem trzymać się silnie, ale emocje zrobiły swoje. Rhodey też z odwagą uronił kilka łez.
Przeze mnie nasza trójka zalała się łzami. To było smutne, że rozdzielamy się. Zbroję każdy miał przy sobie, więc w razie jakiś niepokojących ataków, mogliśmy działać w pojedynkę lub wspólnie. Ostatni raz uścisnęliśmy się.

-Powodzenia!- powiedzieliśmy mu na pożegnanie, życząc mu, jak najlepiej

-I wzajemnie- uścisnął nam dłonie i wyszedł



Tony poszedł do sypialni i położył się spać. Nie wiem, czy to ze zmęczenia, a może chce po cichu uwolnić ostatnie krople smutku?
Poszłam za nim i położyłam się obok jego głowy, zbliżając usta do niego warg. Od razu uśmiechnął się, wtulając się we mnie.

-Dobrze, że ty daleko nie wyjeżdżasz ,bo Jersey nie jest daleko

-Słyszałeś naszą rozmowę?

-Nie, bo "spałem". Naprawdę cieszę się, że będziesz ze mną- pocałował namiętnie, aż poczułam przyjemne ciepło

Czule mnie dotykał i pozwalałam mu na pieszczoty. Kiedy miał mnie znów pocałować, to nie dość, że odezwało się przypomnienie o ładowaniu, agentka Hill zadzwoniła. Trochę się wkurzyłam, bo zawsze ktoś lub coś musi nam przeszkadzać. Chyba do tego nie zdołał przywyknąć.
Wstałam z łóżka i odebrałam.

-Mów, co się stało?

-Niestety, ale musisz się zjawić, a załatwianie spraw zostawić na później

-Już zrobione. A co tym razem? Kolejny atak?

-Wszyscy agenci muszą być w wyznaczonych placówkach. To rozkaz najwyższy od Fury'ego

-Naprawdę muszę? No dobrze. Zrobię, co każe- powiedziałam smutno, bo Tony nie będzie zachwycony, a nie chcę go zostawiać samego po tym, co się stało z kuchenką

Agentka rozłączyła się. Z niechęcią wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Spakowałam to, co najważniejsze.

-Wyjeżdżasz?- był zaskoczony i przygnębiony

-Niestety. Rozkaz Fury'ego. Ostatnio ten Android wraz z AIM zaatakowali placówkę w Jersey, gdzie też należę. Wiem, że powiesz mi, jakie to niebezpieczne, ale sama wiedziałam, na co się pcham, gdy zostanę agentką. Potrzeba poświęceń

-Uważaj na siebie. Dobrze pamiętasz, jaka jesteś dla mnie ważna

-Wiem o tym- cmoknęłam go w policzek

-Będę tęsknić. Naprawdę będę. Teraz zostanę zupełnie sam. Oboje wyjeżdżacie, więc ja muszę coś ze sobą zrobić. Muszę się zająć ulepszaniem Centuriona

-Nie możesz się przemęczać, bo twoje serce...

Przerwał mi pocałunkiem, który trwał krótko. Przytulił mnie i szepnął coś do ucha.

-Kocham cię. Wróć cała i zdrowa

-Ja ciebie też kocham i to bardziej, niż ci się wydaje- cmoknęłam go w czoło



Pożegnałem się z nią jeszcze tego samego dnia. Pozostałem sam w domu. Wykorzystałem to, by zapisać pierwsze odczyty do dziennika. Odkryła, że bransoletka mierzy więcej funkcji, ale to nie był powód do problemu ukrywania prawdy. Pisałem skośnymi kreskami i liczbami. I tylko ja znałem ten szyfr.
Po zanotowaniu danych i naładowaniu implantu, wyszedłem do zbrojowni. gdzie wziąłem się za Centuriona. Postanowiłem zadzwonić do Victorii, by powiedzieć jej o wszystkim.

-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?

-No pewnie, że nie. Za godzinę mam dopiero kolejnego pacjenta. A w jakiej sprawie dzwonisz?

-Zapisuję, jak mi mówiłaś, ale Pepper widziała dane na bransoletce

-W końcu się o tym dowie. Nie możesz jej okłamywać w nieskończoność

-Wiem o tym, dlatego chcę, żebyś mi pomogła mierzyć te pomiary w inny sposób. By nikt niczego nie podejrzewał, a poza tym ostatnio zemdlałem i sam nie wiem, co było przyczyną. No i wtedy to odkryła

Lekarka przez pierwszą chwilę milczała, aż nasunęła się jej odpowiedź. Może coś poradzi dodatkowo?

-Mogło być wiele przyczyn. Mogło być to zatrucie, udar, zawał, osłabienie, czy stres. Jednak w twoim wypadku, to musiał być stres

-Niekoniecznie, bo dziś był pożar kuchenki. Może przez dym?

-Nie w twoim stanie. Mało prawdopodobne. Notuj pomiary i zapisuj objawy. Mam znajomego lekarza, który może nam pomóc. Gdyby coś się działo, użyj przybornika

-Będzie kiepsko, jak stracę przytomność, a nikogo nie będzie w pobliżu. Pepper wyjechała do Jersey, a Rhodey do Akademii Wojskowej. Na pewno szybko nie wrócą

-Rozumiem. To, jak na razie, przenieś się do Roberty i niech cię obserwuje. Wiem, że jesteś już dawno dorosły, ale to dla ciebie będzie najlepsze. Odłóż narzędzia i zostań z nią

Skąd ona wie, że siedzę w zbrojowni? Nawet nie użyłem niczego, bo z nią gadam. Na razie Centurion został wyjęty i nic z nim nie robię. W sumie, to zna moje nawyki. Wie, co zazwyczaj robię.

-Zgoda. Dziękuję i przepraszam, że dzwoniłem

-Nie przepraszaj. Nic się nie stało. Niczym się nie martw. Będzie dobrze. Jednak nie powiedziałam ci o jednej sprawie- zaczęła mówić tajemniczo

-Jakiej?

-Nie możesz już być Iron Manem- odparła stanowczo

-Drużyna rozwiązana, ale AIM ostatnio zaatakowała z Androidem. Ja muszę coś zrobić, Victorio. Był pokój i bezpieczeństwo, a teraz te obie wartości zniknęły w nicość!- pod koniec krzyknąłem, rzucając telefon o ścianę

Rozłączyło się po zderzeniu. Trochę się wkurzyłem, że praktycznie stałem się kaleką, a jedną nogą już byłem w grobie. Ja muszę być Iron Manem. Za wszelką cenę.
Chwyciłem za narzędzia i zacząłem przerabiać Centuriona, by nadawał się do lotu w kosmos. To będzie mój pierwszy i chyba ostatni projekt, nim Śmierć się zjawi. Na telefon przyszła nieznana wiadomość od anonima.

22.373.501

To były współrzędne. Gdzie to ma mnie zaprowadzić? Zacząłem przeszukiwać system. Znalazł cel i doskonale znałem to miejsce.

---**---

Dziś jeden rozdział. Wybaczcie, ale nie mam chęci po porażce w szkole. Mam nadzieję, że jutro dam więcej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X