Rozdział 80: Wyjście z cienia


Nie mogłam siedzieć w spokoju, gdy Tony pierwszy raz siedzi w kuchni i robi obiad. Po tym, jak chciałam włączyć mój ulubiony program, usłyszałam potężny huk. Natychmiast pobiegłam w stronę hałasu. To dochodziło z kuchni. Bałam się o niego, ale się okazało, że spuścił telefon. Stąd ten hałas.

-Co ty wyprawiasz?! Chcesz mnie przestraszyć na zawał? Myślałam, że coś ci się stało, a ty tak po prostu rzuciłeś komórkę?!

-Kat... rine- zająknął się

-Ona nie żyje! Pamiętasz, że ją zabiłam?- wciąż byłam zła na niego

-Ona... ma... sługę... Centuriona 2.0- wziął głęboki wdech i wydech, mówiąc drżącym głosem

-Uspokój się. Dokończę smażyć za ciebie- chciałam, by poszedł do salonu, a on nie chciał mnie dopuścić do patelni

-Chcę sam. Idź oglądać serial

Niechętnie się zgodziłam i pozostawiłam go w kuchni. Nie będę się upierać, więc niech robi, co tam trzeba, ale bez podpalania. Mieszkamy tu kilka tygodni i wolę, żeby obeszło się bez dzwonienia po straż.
Kiedy chciałam już odsapnąć, do drzwi dobijał się Rhodey. Darł się i walił w drzwi. Mało mu guzów? Mogę postarać się o nowe. Przekręciłam klamkę, a on wpadł zdenerwowany.

-Pepper, gdzie jest Tony?- spytał zdezorientowany

-A ty, co taki spięty?

-Pytam się!- podniósł głos

-Dobra, dobra. Nie gorączkuj się. Siedzi w kuchni. Nic mu nie jest

-Na pewno?

-Rhodey, to ja powinnam się o niego zamartwiać jako żona, a ty powinieneś to sobie już odpuścić- poprosiłam go, zamykając drzwi na klucz

Rhodey zobaczył, że nic Tony'emu się nie stało. Jedynie widział, że coś nie pasuje w jego zachowaniu.

-Hej, Rhodey. Jeszcze smażę, więc musiałbyś jeszcze poczekać. Pogadaj z Pepper, albo coś- uśmiechnął się, wlewając kolejne ciasto na patelnię

-Wszystko gra?

-A co wy się tak przejmujecie? Ze mną jest wszystko dobrze!- podkreślił dwa ostatnie słowa

-To czemu jesteś taki spięty?

Tony coś mu szepnął na ucho, a Rhodey już rozumiał, co się z nim dzieje. Poszedł do salonu, gdzie leciało moje ulubione romansidło. Od razu zaczął narzekać, jak to facet.

-Nie masz nic lepszego do oglądania?

-Dla ciebie? Nie

Zaczęliśmy walkę o pilot. Utarczki przerwał alarm z kuchni. Wiedziałam, że kupno gaśnicy nie było błędem.



Znowu działałem z AIM. Jako dawny sługa Katrine i wierna kopia naszego Iron Mana, byłem w stanie zniszczyć SHIELD. Pszczelarze udoskonalili moją broń. Dzięki niej mogłem pozbyć się każdego, kto mi stanie na drodze. Naczelny naukowiec już miał swoje plany.

-Naszym celem jest helikarier. Jednak zanim zrobimy na nich atak, trzeba pozyskać broń, by zwabić Iron Mana i całą jego bandę do kosmosu. Tam pozbędziemy się obu zagrożeń. Pytania?

-Gdzie zaczynamy?- spytałem

-Placówka SHIELD w New Jersey- oznajmił Naczelny

-I naprawdę mamy na nich pułapkę? Czemu w kosmosie?

-Są tam mniejsze szanse na przeżycie, dlatego będziemy mogli łatwo wykończyć całą trójkę za jednym zamachem

-Zróbmy tak, jak Parks, czyli za pomocą teleskopu wystrzelić laser, by zniszczyć Ziemię. Oczywiście, to będzie podpucha i dla drużyny blaszaków i SHIELD. Idealnie dwie pieczenie na jednym ogniu- powiedziałem im o swoim pomyśle

-Zgoda, ale musimy zdobyć elementy do broni i są one w Jersey. Mają je SHIELD- potwierdził zgodę na plan i wszystkie jednostki AIM wyruszyły na miasto

Dzięki temu, że mieliśmy technologię niewidzialności, nikt nie zwrócił na nas uwagi. Minął niecały kwadrans, gdy dolecieliśmy do celu. Moje ciało też mogło być niewidzialne. I wykorzystałem to. Dziwne było, że nie stał żaden strażnik przy bramie.

-To nie może być takie łatwe- czułem, że to jakiś podstęp

-Nie pękaj! Tym łatwiej dla nas

-Być może, ale nie uważasz, że coś tu nie gra?

-SHIELD jest wszędzie i nie pilnuje tak specjalnie każdej placówki na świecie- zaśmiał się, niszcząc działem bramę

-No dobrze. To chodźmy po to, co nasze

Weszliśmy do budynku, gdzie na "przywitanie" wybiegło kilka agentów z bronią . Laboratorium było naszym celem. Obeszliśmy zabezpieczenia i zgarnęliśmy pierwszy element do broni silnego rażenia. Soniczny blaster ogłuszył pozostałych agentów, szykujących się do ataku, ale nie udało im się to. W kilka sekund popadali, jak muchy i uciekliśmy ze zdobyczą. Uruchomił się alarm, który dopiero teraz się odezwał. Nie miał, kto nas zatrzymać. Szybko wskoczyliśmy do pojazdu i wzieśliśmy się w powietrze.

-Bułka z masłem


Udało mi się ugasić pożar, ale omlet był spalony i nie nadawał się do jedzenia. Rhodey widział nieco zabrudzoną kuchenkę. Na szczęście nie została spalona do czarności. Jednak Tony leżał nieprzytomny.

-Czy to stres?- spytał się Rhodey

-Nie wiem. Weźmy go stąd- poprosiłam, by mi pomógł go podnieść

Pewnie to nic poważnego. To tylko zasłabnięcie. Przez to, że prawie spaliła się kuchenka? Położyliśmy go na kanapie w salonie. Wyłączyłam telewizor, by była cisza. Rhodey się uśmiechnął, gdy "telenowela", bo tak to nazwał, zniknęła z ekranu. Sprawdziłam stan implantu, Naładowany w pełni. Może była inna przyczyna omdlenia?

-To przeze mnie tak się stało. Gdybym mu nie mówił o Androidzie i całym tym śnie, nie zrzuciłby telefonu i nie zdenerwowałby się. Poza tym, chciał zrobić dla ciebie obiad i mu nie wyszło, więc to musiało nasilić stres i zemdlał- próbował mi wyjaśnić, a ja nie wiedziałam nic o tym śnie

-Implant ma naładowany. Może faktycznie przez stres? Nawet, jak spalił prawie kuchnię, to i tak nie przestanę go kochać. Za bardzo się przejął też tym obiadem, a on nie chciał odpuścić

-Taki już jest. Teraz potrzebuje spokoju. Szkoda, że dziś się pożegnamy- przypomniał

-Już wyjeżdżasz? Tak szybko?

-Chyba pamiętasz, że po imprezie mieliśmy się rozejść, ale nie wyszło?

Chciałam się z tego śmiać, ale to nie był dobry moment. Martwiłam się o Tony'ego. Rhodey z nim został, a ja dokończyłam robić obiad. Jednak, jak miałam smażyć drugi omlet, zadzwoniła agentka Hill. Prawie krzyczała.

-Atak na bazę w Jersey! Powtarzam! Był atak w Jersey!

-Agentko Hill, co się stało?- zakręciłam gaz

-Nic ci nie jest?

-Nie byłam tam. Wiem, że tam mam służyć, ale siedzę z przyjaciółmi. Mamy sprawę do załatwienia

-Całe szczęście, bo AIM się z kimś pojawiło. Przypominało zbroję Starka

-To pewnie ten Android, o którym wspominał Rhodey

Agentka powiedziała o kradzieży broni. Czemu dopiero teraz się o tym dowiaduję?

-Kto został ranny?

-Na szczęście dostali atakiem sonicznym. Może wiecie, czemu to zrobili?

-Nie wiemy. Muszę kończyć. Zadzwoń później

-Trzymaj się- i rozłączyła się

Skończyłam przygotowywać obiad. Rhodey już wyczuł omlety z daleka, które położyłam na ławie w salonie. Tony dalej się nie obudził. Potrzebował czasu. Innego wytłumaczenia nie przyjmuję.

---**---

Dobra. Sprawa jest taka. Postaram się dawać po 4 rozdziały, ale liczę, że ktoś jakiś rozdział skomentuje i zapyta o dalsze części. Nie martwcie się, bo mam sporo innych opowiadań, które po tym opku pojawią się na blogu. Pytania? Wątpliwości?

2 komentarze:

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X