AKT III: Szpieg


Godzinę później implant był w pełni naładowany. Tony nadal myślał, że Obadiah mógł wysadzić samolot i doprowadził do wypadku. Pamiętał, że miał pochwalić się ojcu swoim wynalazkiem i wpadł na pomysł, by go wykorzystać w tej sytuacji. Otworzył komorę ze zbroją i zastanowił się.

Tony: Chyba, tylko w ten sposób zdołam się dowiedzieć prawdy

Podszedł do komory i nałożył na siebie pancerz. Gdy był w tunelu, poobijał się po rurach i ścianach, a na ulicy również latał, stykając się ze wszystkim.

Tony: Whoa! Dobra. Powoli zaczynam rozumieć... chyba, jak to działa. Włącz systemy szpiegowskie i kamuflaż.

Wzbił się wysoko w powietrze bez obijania się niepotrzebnie o budynki. Zdołał sterować zbroją i stał się niewidzialny. Dość szybko znalazł się naprzeciw budynku Stark International.

Tony: Stane
Stane: Zajmijcie się sejfem Starka. Wszystkie wynalazki zbadajcie w laboratorium. Może coś da się z nich sprzedać?
O'Brien: Zrozumiano. Zajmiemy się tym. Spotkanie aktualne?
Stane: Tak

Tony nie dowierzał, co łysielec mówił. Był wściekły z dwóch powodów, a nawet i z trzech. Że Stane przekształca wynalazki ojca w broń, był podejrzany w sprawie wypadku, a do tego na palcu miał pierścień Howarda. Postanowił dalej go śledzić niezauważalnie.
Kiedy Stane wyszedł z budynku, wsiadł do limuzyny. Wiedział, że jedzie na spotkanie. Nie wiedział z kim. Wszystko stało się jasne, gdy za nim dotarł na poligon doświadczalny.

Tony: O nie! Nie! Co oni zrobili?! Przecież to glebożery! Jak on mógł?!
Stane: Zapewniam, że jeszcze dziś przetestujemy kolejną broń
Generał: A jego syn się zgadza, by coś robić z wynalazkami Howarda?
Stane: Nie ma skończonych 18 lat, więc też nie ma nic do gadania

Tony miał chęć strzału do niego z broni, czyli repulsorów, ale zawahał się. Gdy pomyślał o ojcu, zmienił swoje zamiary i próbował się uspokoić. Nagle zadzwonił do niego Rhodey.

Rhodey: Tony, gdzie ty jesteś?
Tony: Mówiłem ci. Muszę się czymś zająć
Rhodey: Czym?
Tony: Zadzwonię później
Rhodey: Powiedz mi tylko, gdzie cię wcięło?
Tony: Eee... no jestem, jak to powiedzieć... na poligonie

Podrapał się w głowę i powiedział pół żartem pół serio.

Rhodey: Słucham?! Co ty tam robisz ?!
Tony: Obserwuję
Rhodey: Nie masz nic innego do roboty? Zaraz mama przyjedzie z pracy i zacznie mnie przepytywać!
Tony: Nie panikuj. Zaraz będę, tylko muszę...

Tak się zagadał, że nie zauważył wystrzału lasera.

Tony: Au! Jak oni mnie zauważyli?
Rhodey: Co się dzieje?
Tony: Nic. Już wracam

Uznał, że dokończy "obserwację" później, gdy "przesłuchanie" Roberty dobiegnie końca. Wrócił do laboratorium, gdzie odłożył zbroję. Rhodey tam na niego czekał.

Rhodey: Zabrałeś ją?

Tony: Tak. Musiałem coś zrobić. Szpiegowałem Stane'a. Coś czuję, że to on wysadził samolot. Ma pierścień mojego ojca, a do tego wszystkiego, przerabia jego wynalazki w broń i sprzedaje wojsku!

Zrzucił narzędzia z blatu i mocno się wkurzył.

Rhodey: Stane nie zrobiłby tego
Tony: A kto mógł to być inny?!
Rhodey: Ochłoń trochę, bo naprawdę zaraz coś zrobisz głupiego

Chłopak odrobinę był spokojniejszy tak z pozoru, bo wewnątrz niego gotowała się nienawiść.

Tony: Rozumiesz, że mój ojciec zginął? Jego praca została zniszczona, a ja "nie mam nic do gadania"!
Rhodey: Tak powiedział?
Tony: Chcę wiedzieć, czy to jego wina. Znajdę jakieś dokumenty. No cokolwiek. Byle dowieść, kto za tym stoi
Rhodey: Naprawdę tak bardzo ci na tym zależy?
Tony: A co ty byś zrobił, gdyby twój ojciec zginął? Obudziłbyś się i byłbyś sam. Nie dręczyłaby cię myśl, że to się nie zdarzyło przez przypadek?! Ja muszę poznać prawdę!
Rhodey: Tony, wybacz, ale nie możesz ciągle rozdrapywać starych ran. Prawda też może boleć
Tony: To mam spokojnie patrzeć, jak Stane niszczy firmę?!
Rhodey: Ja tego tak nie powiedziałem
Tony: A co z Pepper? Chyba się nie pozabijaliście?

Próbował rozluźnić sytuację, która przez sprawę z firmą była nieprzyjemna. I udało mu się, bo Rhodey to, aż wybuchnął śmiechem.

Rhodey: No dorwała mnie i wylała całą wodę na mnie. Ona jest pokręcona
Tony: I tak ją lubię
Rhodey: Wow! Znasz ją jeden dzień i już masz o niej zdanie?
Tony: Nie jest taka zła. Jest zabawna
Rhodey: Zabawna? To wariatka. Oj! Ja chyba widzę, że coś zaiskrzyło

Przyjaciel zaśmiał się, widząc jego rumieńce na twarzy, gdy mówili o Pepper. Bawiło go to, że w jeden dzień, jedna osoba na niego tak wpłynęła pozytywnie. Jednak mimo wszystko nie chciał zostawić sprawy firmy.

Rhodey: No dobra, chodźmy na obiad. Mama będzie zła, jak się spóźnimy
Tony: Musi mieć wszystko, jak w zegarku. Nie za wcześnie i nie za późno

Obaj się zaśmiali i wyszli z laboratorium. Rhodey jako pierwszy dorwał się do zupy, zajadając z wielkim apetytem. Roberta lustrowała ich wzrokiem, zastanawiając się, czy czegoś nie naskrobali. Słyszała jedynie, że dyrektor kogoś miał w swoim gabinecie. O istnieniu Pepper znała jedynie z opowieści Rhodey'go, gdy ten przychodził czasem z limo pod okiem, bądź z poszarpaną bluzką.

Roberta: I jak tam pierwszy dzień w szkole, Tony?
Tony: Nie było, aż tak źle. Nawet poznałem kogoś
Rhodey: Ty tam już jej powiedz, kogo poznałeś

Zaśmiał się.

Roberta: Kto to taki?
Tony: Gaduła Pepper
Roberta: Chyba jeszcze nie raz o niej usłyszę

Teraz to kobieta się uśmiała. Podejrzewała, że nie mówią jej wszystkiego. Musiała zadać kolejne pytania.

Roberta: Pamiętaj, że ja się dowiem o wszystkim, jeśli coś naskrobaliście. Cieszę się, że oprócz Rhodey'go to teraz znasz kogoś jeszcze. A gdzie zniknąłeś przed lekcjami?

Tony: Ooł

Czuł, że wpadł w niezłe kłopoty. Rhodey stanął w jego obronie.

Rhodey: Zwolnili nas wcześniej
Roberta: Naprawdę? To ci dopiero. Rozmawiałam z dyrektorem i mi powiedział, ze nie byłeś na żadnej lekcji
Tony: Po raz drugi ooł
Roberta: Chcesz, żeby cię wylali?!

Teraz podniosła głos stanowczo i już jej spokój ducha ulotnił się. Tony nie chciał jej mówić prawdy. Ufał tylko swojemu przyjacielowi, ale chciał też później powiedzieć Robercie.

Tony: Przepraszam, ale ja... Eee... muszę już iść

Wstał od stołu i znowu pojawiło się kolejne pytanie prawniczki.

Roberta: Gdzie idziesz?
Tony: Przewietrzyć się

Tak naprawdę znowu założył zbroję i poleciał nad firmą, by zgrać całą dokumentację sprzed wypadku.

Tony: Muszę znać prawdę. Muszę to wiedzieć, bo inaczej nigdy nie zasnę spokojnie

W kilka minut uzyskał dostęp do plików, jakie potrzebował. Stał jeszcze, patrząc w kamuflażu na uśmiechniętego łysielca. Na biurku była teczka z projektem, podpisanym przez wojsko.
Było już późno wieczorem. Rhodey zadzwonił do niego.

Rhodey: Znowu robisz to samo? Szpiegujesz?
Tony: Tak. A nie powinieneś już spać?

Zaśmiał się, ale jego to nie bawiło.

Rhodey: Nie żartuj sobie. Wybiegłeś bez słowa. Wiesz, że już coś podejrzewa?
Tony: Spokojnie, Rhodey. Już nam te dokumenty. Uwierzysz, że wojsko podpisało z nim projekt?! Jak on może dalej niszczyć firmę?!
Rhodey: Dobra. Teraz to ty wrzuć na luz. Wracaj do domu, bo nie mogę cię wiecznie kryć. Wmówiłem jej, że poszedłeś do sklepu

Tony poczuł powód, by się śmiać. Nie wiedział, jakie wymówki mógł wymyślić Rhodey, żeby go kryć,a nie robił tego, bo nie miał nic do roboty. Chciał mu pomóc.

KONIEC AKTU III


--**---

Katari ma pewne problemy i rozpoczęła opo o Daredevilu ( taki projekcik), a poza tym problemy szkolne. Z racji tego, notek regularnie nie będzie. Jeśli coś się zmieni, zobaczycie post. A teraz, jak wam się podoba notka? Przypominam, że rozpoczęło się nowe opowiadanie :)
A na Diabełka zapraszam tu  http://dance-with-daredevil.blogspot.com/

9 komentarzy:

  1. Omg jesteś genialna uwielbiam czytać twojego bloga i nie mogę doczekać się dalszej część :-D Pozdrawiam pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To miłe. Postaram się dać , jak najszybciej. A co to za anonim?

      Usuń
    2. Anonimek kochający IMAA o imieniu Marta. A tak przy okazji na tych wspomnieniach ryczałam jak dziecko a szczególnie na liście Pepper.

      Usuń
    3. Widzę, że wszystkich ruszył ten list, ale nie moja wina, że mnie poniosły emocje przy jednej melodii. Skoro bardzo lubisz IMAA ( tak sądzę), może chciałabyś dołaczyć do grupy, gdzie o tym mówimy? Ta grupa jest wyjątkowa, bo każdy ma swoją rolę. Jakiejś postaci z serialu. Zapraszam, a kolejna notka 6 października :)

      Usuń
    4. Podała byś mi linka i bardzo dziękuje za zzaproszenie

      Usuń
    5. Jeśli ci chodzi o linka do bloga innego to tu http://dance-with-daredevil.blogspot.com/

      A jak chodzi o grupę, potrzebujesz mieć Hangout lub Skype, choć częściej siedzimy na Hangout. Wystarczy, że założysz konto na Google i mnie dodasz do kręgów, a ja cię zaakceptuję i dołączę do grupy

      Usuń
    6. Podaj mi swój email

      Usuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X