AKT II: Szkoła


Mija pół roku od wypadku. Tony z trudem pogodził się z nową sytuacją, ale życie z Rhodey'm pod jednym dachem nie było niczym złym. Jednak Roberta była surowa, gdy ktoś nie chciał jej słuchać. Potrafiła być bardzo przekonywująca. Jego ojciec chciał, by chodził do szkoły i nauczył się tego, czego nie zdołał mu przekazać. Siedział z Rhodey'm w pokoju.

Tony: Czy ja naprawdę muszę chodzić do tej... no szkoły?
Rhodey: Nie marudź. Nie będzie tak źle. W końcu twój ojciec tego chciał, a poza tym poznasz nowych ludzi
Tony: Chyba nie mam wyboru. Roberta może nas pozwać za niechodzenie do szkoły

Oboje się zaśmiali, myśląc, co Roberta może im zrobić.

Rhodey: Będzie dobrze. Szkoła nie jest taka zła. Sam zobaczysz. To co, idziemy?
Tony: Chyba tak

Chłopak chwycił za plecak pełny książek i wyszedł z przyjacielem do miejsca, zwanego szkołą. Oprócz Rhodey'go nikogo nie znał. Mijał różnych uczniów i uczennice, jak sportowcy, modnisie, czy klasyczne kujony z książkami. Jednak jego uwagę przykuła rudowłosa dziewczyna z piegami, która dręczyła profesora.

Prof .Klein: Nie mogę ci podwyższyć oceny, bo ci brakuje pół punktu. Uważam, że trójka z fizyki jest dla ciebie wystarczająca
Pepper: Dlaczego trójka? Wie profesor, co mi zrobi mój tata za taką ocenę? Zabierze mi komórkę! Ja tego nie przeżyję! Nie mogę mieć wyższej? Przecież nie opuściłam ani jednej lekcji
Prof. Klein: To nie będzie fair w stosunku do innych uczniów. Zrozum, że nie mogę. Przykro mi, ale trzeba było się więcej pouczyć, niż siedzieć w necie
Pepper: Że jak?!

Dziewczyna się wkurzyła i wzięła od kogoś sok, który wylała na głowę nauczyciela.

Prof. Klein: Patricio, do dyrektora!

Była obrażona, ale nie przeszkadzało jej to, że wpadła na "odwiedziny" do dyrektora Nara. Cała szkoła śmiała się z jej wybryku. Jedynie Tony przyglądał się jej, jakby czegoś szukał. Wiedział, że nazywa się Patricia.

Tony: Znasz ją?
Rhodey: A kto o niej nie słyszał? No tak, twój pierwszy dzień w szkole. No to jest Patricia Potts. Najbardziej wygadana w szkole. Mówimy na nią Pepper i często pakuje się w kłopoty
Tony: Czyli dyrektor nie jest jej obcy?

Rhodey się zaśmiał.

Rhodey: Pogadaj, ile razy już poszła do niego na kawkę. Nawet żona z nim tyle czasu nie spędza. Dobra, koniec żartów. Ja mam historię, a ty nic. Pójdź na dach, zjedz lunch. albo pozwiedzaj Akademię.

Tony dalej myślał nad poznaną mu osobą. Chciał bliżej ją poznać, bo była odmieńcem w szkole. Uznał, że jeśli ma zacząć nowe znajomości, to właśnie z nią. Poszedł na dach Akademii, skąd był widok na firmę Stark International, a dalej Hummer Multinational. Zamknął oczy i znów wspomniał mu się wypadek. Wspomniał sobie o rozmowie na temat pierścieni.

Tony: Kto mi cię zabrał? Kto?

Zacisnął rękę w pięść i ujrzał przed sobą sylwetkę wspólnika Howarda. Był duchem.

Stane: I jak to jest, Tony? Nie udało wam się z ojcem mnie powstrzymać. Wszystko nad czym pracowałeś z tatą od teraz należy do firmy. Do mnie!

Uśmiechnął się złośliwym uśmieszkiem. Wydawało mu się,  że to kłamstwo, ale powoli zaczął układać sobie w całość, kto najbardziej zyskał na jego śmierci.

Pepper: Tony Stark. Wiem, kim jesteś, a ty już niestety o mnie usłyszałeś. Czasami można dostać szału w szkole. To jakieś więzienie! Tu nawet w stołówce żarcie ci psy nie zjedzą. Oj! Współczuję, że też tu musisz uczęszczać . Halo? Słyszysz mnie? Nie ignoruj mnie, bo będę mówić więcej!
Tony: Przepraszam, Patricio. No Pepper. Eee... ale się zamyśliłem
Pepper: A co ty taki nieśmiały? Nigdy nie gadałeś z dziewczyną? A właściwie masz dziewczynę? Jak długo?

Tony wtrącił się w jej długiej liście pytań, bo nie zdołał odpowiedzieć na pierwsze, a ruda zadała coraz to więcej.

Tony: Zawsze tyle mówisz?
Pepper: Jakiś problem? Taka natura, a jak ci to przeszkadza to spadaj!

Odezwała się nieco podirytowana zwróceniem uwagi na jej charakterystyczną cechę. Gadulstwo.

Tony: To po pierwsze: jestem tu nowy, a po drugie, to nie mam dziewczyny. Skąd wiesz, jak się nazywam?
Pepper: Mój tata  to agent FBI. Czasem sobie pożyczę jego komputer i co nieco się dowiem. To uczy więcej niż szkoła.
Tony: Pewnie tak
Pepper: Mogę coś wiedzieć, Tony?
Tony: Od kiedy jesteśmy na "ty" ?
Pepper: Nie przeginaj. No dobra. To mnie ciekawi taka jedna sprawa. Przez tydzień byłeś zaginiony. Jak ty przeżyłeś wypadek?
Tony: Szczęście

Chłopak uznał, że nowo poznana osoba nie może wiedzieć o wszystkim, dopóki w pełni jej nie pozna i nie uzna, że może zaufać.

Pepper: Szczęście? Nie, nie, nie. Nie kupuję tej bajeczki, bo gdyby tak było, nie dostałabym kary, a kiedyś mi uchodziło na sucho takie występki
Tony: Kochasz kłopoty
Pepper: Że co?!
Tony: Sama się o nie prosisz

Wniosek Tony'ego ją podirytował. Chwyciła go za bluzkę i pociągnęła do góry.

Pepper: Odwołaj to!
Tony: Zaprzeczasz?

Geniusz zaczął lubić rudą i chętnie męczył ją dalej, Chciał wiedzieć, jak bardzo się posunie, gdy wkurzy ją na maksa. Ich utarczki przerwał Rhodey.

Rhodey: Pepper, zostaw go!
Pepper: O! Jesteś! Robisz za niańkę pseudo geniusza? Urocze

Zaśmiała się i puściła chłopaka. Poczuł, że bardziej zabiło mu serce. Nie wiedział, czy to z wrażeń, czy z tego ścisku gaduły.

Tony: Możesz powtórzyć?
Pepper: Nie słyszałeś? Pseudo geniusz!

Ponownie się uśmiechnęła, ale dość chytrze, że Tony sam chciał ją dorwać. Rhodey go uprzedził.

Rhodey: No i to nasza ruda Pepper. Potrafi się pieklić, ale nie radzę jej bardziej drażnić
Pepper: Taa.... Akurat cię posłucha. Nie usłyszy, kłamie i nie myśli

Tony wycofał się, bo poczuł ból w klatce piersiowej. To nie był stres, tylko przypomnienie, by naładować implant. Z tego też powodu wyszedł ze szkoły i pojechał na teren fabryki obok domu Rhodes'ów.

Tony: No i gdzie ty jesteś?... A tutaj się schowałaś

Podpiął się do ładowania, a kiedy chciał pomyśleć nad ostatnim wspomnieniem, zadzwonił Rhodey. Nie był zadowolony z ucieczki.

Rhodey: Wagary w pierwszy dzień? Chcesz, żeby cię wyrzucili?!
Pepper: Hahaha!
Rhodey: Pepper, milcz! Tony, słyszysz?
Tony: Słyszę. Musiałem iść do laboratorium, Wiesz czemu?
Rhodey: Wybacz, ale wrócisz na lekcje?
Tony: Muszę się czymś zająć
Pepper: Hahaha! Mądrością to on nie grzeszy!
Rhodey: Ucisz się, bo ci przywalę, małpo
Pepper: Że jak?!
Tony: Ej, jesteście tam?

Rhodey rozłączył się i próbował uciszyć rudą.

Rhodey:  Zawsze tak robisz, jak ktoś z kimś gada?
Pepper: Ojej! Tylko żebyś się nie popłakał, Rhodey

Pepper dalej głupio się uśmiechała coś planując. Swoje zamiary wymierzyła centralnie w jego nos. Rhodey obronił się i chwycił za jej ręce.

Rhodey: Jak będę musiał, to cię przywiążę do tej rury
Pepper: Hahaha! Boję się! Ojej! Ojej! Zajmij się Starkiem, mamusiu

Chłopak wyjął z plecaka czarną taśmę i zakleił jej usta, by nie mogła nic mówić.

Rhodey: Co tam mówisz? Nic nie słyszę

Pepper przygniotła mu stopę, aż syknął z bólu.

Rhodey: Wariatka

Przez ten komentarz znowu oberwał, ale bardziej. Odkleiła sobie taśmę i zaczęła gonić Rhodey'go po szkole z... butelką pełnej wody.

Pepper: Nie uciekaj! Nie uciekaj! Dorwę cię!

Chłopak próbował skończyć z nią walkę, a ruda nie chciała końca.

KONIEC AKTU II

2 komentarze:

  1. Ganiać Rodneya z butelką z wodą śmieszne i boskie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ganiać Rodneya z butelką z wodą śmieszne i boskie

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X