Part 179: Wojna cz.1

**Matt**

W Sześcianie nic nie słyszeliśmy z areny, a byliśmy nad nią. Sam widziałem, jak strzelała ogniem w kukłę. Dawała sobie radę, aż się uśmiechała, trafiając ponownie bez pudła. Na arenie obracała się, wykonując kolejne uderzenia. Dawno nie pamiętałem, kiedy ostatnio była tak szczęśliwa.
Gdy Strażnik podszedł do mnie, odtworzył pewne nagranie.

Strażnik: Każda moc wiąże się z pewnym poświęceniem, co również tyczy się jej utraty. Pewien młody Makluańczyk zakochał się. Na początku, kiedy nie miał żadnych objawów smoczego nasienia, żył jak zwyczajny nastolatek. Po pewnym czasie, doszło do pierwszej fazy przemiany. Mój przodek, który pełnił funkcję jego Opiekuna, opowiedział mu o naszym ludzie. Najpierw uważał, że z nadludzką szybkością oraz telekinezą, można normalnie żyć. Jednak w ostatecznej fazie, już nie mógł wrócić do bycia człowiekiem.
Matt: Więc wiesz, że mam podobny problem
Strażnik: Pozwól mi dokończyć
Matt: Przepraszam
Strażnik: Został zabrany na Maklu-4. Tam dowiedział się o historii swoich przodków. Nie chciał żyć w tym ciele. Zapytał Opiekuna, czy jest szansa przywrócenia ciała ludzkiego
Matt: I była?
Strażnik: Była
Matt: Co się stało później?
Strażnik: Bardzo cierpiał przy rytuale odrodzenia. Stracił swoje moce, umierając. Kiedy się obudził, nic nie pamiętał o Makluańczykach. Kochał swoją dziewczynę, że dla niej poświęciłby wszystko
Matt: Wszystko?
Strażnik: Bywa różnie, choć w jego przypadku zginął mu brat, który urodził się drugi
Matt: Od kogo zależy ofiara rytuału?
Strażnik: Od tego, kto w nim uczestniczy... Czy nadal masz jakieś wątpliwości?

Zacząłem się poważnie nad tym zastanawiać. Mógłbym znowu być sobą, ale ważna była ofiara. Nie poświęciłbym swojej siostry. Czy dla Katrine poświęcę Lily? Nie mogę. To zbyt wiele.

Matt: Czy jest inny sposób, żeby na nowo być człowiekiem?
Strażnik: Bardzo ją kochasz?
Matt: Kogo?
Strażnik: Tę dziewczynę
Matt: Ale Lily może umrzeć
Strażnik: Albo zapomnisz o niej
Matt: Naprawdę?
Strażnik: Jeśli podejmiesz decyzję...
Matt: Chcę tego
Strażnik: Wiesz, jak to się może skończyć
Matt: Muszę zaryzykować
Strażnik: Jesteś tego pewny?
Matt: Nie będę żałować. Chcę przejść ten rytuał
Strażnik: W porządku... Nie chcesz się pożegnać?
Matt: A powinienem?
Strażnik: To do ciebie zależy. Rób, jak uważasz

**Tony**

Nigdy czegoś takiego nie robiłem, ale nie miałem innego wyboru. Musiałem sam naprawić implant. FRIDAY przeskanowała cały jego obszar. Jakiś odłamek metalu, który pochodził z mechanizmu, wbił się dosyć głęboko. Nie miałem żadnych środków na znieczulenie. Jedynie wstrzyknąłem sobie morfinę. System kontrolował wszystkie funkcje życie, więc przerwę, gdyby coś zaczęło się chrzanić.
Zacząłem ostrożnie nacinać skórę, by nie uszkodzić żadnych żył lub tętnic.

Tony: Gdzie... widzisz... odłamek?

<<Wszystko wskazuje na to, że jest pod powierzchnią implantu>>

Tony: Nie... uda... się

<<Zalecam wbicie się głębiej przez nacięcie, uważając na obwody>>

Tony: No.. dobra

FRIDAY poświeciła mi lekko w otwór, jaki wydrążyłem małym nożykiem. Nie mogłem użyć kolejnej dawki morfiny, choć czułem coraz większy ból. Bałem się, że Pep mnie usłyszy. Chciałem to, jak najszybciej skończyć.
Po odnalezieniu odłamka, nadal z trudem oddychałem, a moje ręce się trzęsły. Dobrze, że nie byłem sam. Ostrożnie wyciągała szczypcami metal. Dość szybko znalazł się na powierzchni. Poczułem ulgę. Powoli zszywałem ranę, a kawałek implantu potrzebowałem zespoić z całością. To potrwa kilka minut.

**Pepper**

Media wciąż trąbiły o tej walce dwóch pancerzy. Ezekiel pragnął zemsty. Whitney też tego chciała, a skończyła niezbyt ciekawie. Nie żałuję, że tak postąpiłam. Skrzywdziła moją córkę i musiała dostać surową karę. Ciekawe, kiedy dzieci wrócą.
Z  moich zamyśleń wyrwał czyjś krzyk. Tony? Bałam się, że to coś poważnego. Wyłączyłam telewizor, by pobiec do zbrojowni. Zamknięte.

Pepper: Tony, co się dzieje?! Otwieraj te drzwi!
Tony: To... nic
Pepper: Więc mi otwórz!
Tony: Nie! Aaa!
Pepper: Jak sobie chcesz

Rozbiłam okienko nad metalowymi drzwiami, wślizgując się do środka. Zeskoczyłam i zaczęłam rozglądać się, szukając Tony'ego. Nie było go przy zbroi i też się nie ładował. Jednak w bazie znajdowało się pomieszczenie... medyczne. Boże! Co on wyprawia?! Natychmiast tam wbiegłam, odsłaniając kotarę. Byłam przerażona, widząc tyle krwi.

Pepper: Tony, coś ty najlepszego narobił?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X