Part 168: Przydałaby się pomoc

**Victoria**

Stan Tony'ego nadal nie uległ poprawie. Potrzebowałabym sama stworzyć jakąś mieszankę, ale Ho mi zabronił. Musiałam znaleźć inny sposób. Implant źle funkcjonował, co bardziej skłaniało mnie do przeprowadzenia operacji.
Gdy już chciałam iść do laboratorium, zadzwonił telefon.  Mój przyjaciel już się stęsknił. Pewnie pozwolili mu zadzwonić z więzienia, gdzie czekał na proces.

Dr Bernes: Masz niezłe wyczucie czasu, wiesz?
Dr Yinsen: Przepraszam cię, Victorio. Po prostu muszę ci coś powiedzieć
Dr Bernes: Może przy okazji mi pomożesz
Dr Yinsen: Co się dzieje?
Dr Bernes: Najpierw ty powiedz
Dr Yinsen: Jutro zostanę wypuszczony z aresztu
Dr Bernes: Poważnie?
Dr Yinsen: Uznali, że mogę wrócić do domu, ale na razie nie będę pracował w szpitalu. Dopóki nie osądzą, czy jestem winny, pomogę jedynie jako twój przyjaciel
Dr Bernes: To się cieszę... Zobaczymy się jutro?
Dr Yinsen: Przyjadę rano... A z czym masz problem?
Dr Bernes: Brak mieszanek komplikuje życie
Dr Yinsen: Czyli?
Dr Bernes: Tony miał atak
Dr Yinsen: Jak do tego doszło?
Dr Bernes: Jakaś Mask chciała skrzywdzić Lily i pobiegł za porywaczem, aż jego serce zaczęło niedomagać. Nic mu nie pomaga i nie wiem, co mam robić... Poczekaj. Znowu coś jest nie tak.
Dr Yinsen: Co dokładnie?
Dr Bernes: Dusi się
Dr Yinsen: Podaj coś na uspokojenie
Dr Bernes: Leki nie działają
Dr Yinsen: Spróbuj, a ja muszę już kończyć
Dr Bernes: Trzymaj się
Dr Yinsen: Ty również

Rozłączył się, kończąc rozmowę. Trochę poczułam się spokojniejsza, że Ho jutro przyjdzie do szpitala. Postanowiła wstrzyknąć lek, który miał ukoić nerwy Tony'ego. Podziałało, lecz na pewno spokój nie potrwa długo.

**Lily**

Martwiłam się o tatę. Przeze mnie mógł umrzeć. Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, choć lekarka zaradziła trudnej sytuacji. Mama nie potrafiła zasnąć. Ciągle trzymała go za rękę.

Matt: Lily, słyszysz mnie?
Lily: Tak
Matt: Czego ona chciała?
Lily: Ta stara baba? Nie mam pojęcia... Chyba wspominała o jakiejś przyjaciółce
Matt: A tak chciałem końca kłopotów
Lily: Znam sprawcę
Matt: Ja chyba też
Lily: Poważnie?
Matt: Podałem policji rejestrację auta. Długo drań się nie ukryje
Lily: To już coś. Mi się jedynie udało usłyszeć dwa słowa
Matt: Jakie?
Lily: Hail Hydra

Nagle ojciec podniósł się, nerwowo rozglądając.

Dr Bernes: No i znowu jest źle... Tony, spokojnie
Lily: Przepraszam... Ja... Ja nie chciałam
Dr Bernes: Jeśli coś wiesz więcej o wypadku, wezwę funkcjonariusza, co zajmuje się tą sprawą
Lily: Dobrze
Dr Bernes: Niebawem was wypuszczę do domu
Lily: A tata?
Dr Bernes: Trochę sobie poleży, ale będzie dobrze
Lily: To dlaczego pani myśli inaczej?
Pepper: Lily, znowu wchodzisz bez zgody do czyjejś głowy?
Lily: Chciałam wiedzieć
Dr Bernes: No tak. Te geny
Pepper: Tony wydobrzeje?
Dr Bernes: Jutro może będzie lepiej, gdy dr Yinsen go zobaczy
Matt: Przecież siedzi w więzieniu
Pepper: Co?
Dr Bernes: Może wyjść na wolność, lecz rozprawa się odbędzie
Lily: Tęsknię za doktorkiem
Dr Bernes: Z tego, co wiem, macie ze sobą do pogadania
Lily: Ej! To już nie jest śmieszne
Matt: Nie fochaj się, siostra
Lily: Zaraz ci strzelę w pysk!
Dr Bernes: Ej! Koniec tej paplaniny, bo będę zmuszona was uśpić
Pepper: Tak można?
Dr Bernes: Są to środki stosowane w razie zagrożenia życia

Zaśmialiśmy się we trójkę na chwilę. Zmartwienia szybko wróciły, bo wystarczyło spojrzeć na chorego tatę. Nawet mój brat spoważniał.

**Rhodey**

Coś rozumiem. Chyba pamiętam. Wszelkie wspomnienia wróciły po pojawieniu się pani generał. Gwałtownie wstałem z łóżka, aż wylądowałem na podłodze w... bokserkach. Cholera! Teraz wiem! Powoli zwróciłem swój wzrok na jej twarz. Spaliłem buraka ze wstydu, a ona nic.

Rhodey: Przepraszam... Nie powinienem...
Gen. Stone: Nie mam ci za złe... Dziś ci daruję trening
Rhodey: Serio?
Gen. Stone: Chyba potrzebujesz na dziś spokoju

Poczułem gęsią skórkę, kiedy usłyszałem trzask drzwi. Ten sam, co był wcześniej. Powoli zacząłem rozumieć, że czeka mnie powtórka z rozrywki. Szybko włożyłem spodnie, próbując uciec. Jednak wszelkie drogi ucieczki były niedostępne. Nawet okno zamknięte. Bałem się.

Gen. Stone: Coś nie tak. James?
Rhodey: Kim ty jesteś?! Mów!
Gen. Stone: Generał Ivy Stone

Wymierzyła cios, uderzając w nos. Kilka kropli krwi kapnęło na bluzkę. Natychmiast zablokowałem kolejne uderzenie, zatrzymując dłońmi.

Gen. Stone: Skończyłeś być żółtodziobem? Pokaż w sobie prawdziwego diabła
Rhodey: Nie jestem żółtodziobem!
Gen. Stone: Dobrze ci idzie

Uśmiechnęłam się, rzucając mną o podłogę. Już chciałem zrobić unik, lecz zostałem unieruchomiony.

Gen. Stone: Wygrałam
Rhodey: Pierwszą rundę. Nie ciesz się, Ivy
Gen. Stone: O! Teraz przeszliśmy na "ty"? Szybko się uczysz
Rhodey: Jeszcze nie wiesz wszystkiego

---**---

To już ostatnia notka z fazy siódmej. Jednak opko nadal trwa. Szykuje się wojna. I nie będzie to żadne Civil War ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X