Rozdział 1: Wakacje na morderstwo

**Duch**

Nie sądziłem, że tak wiele osób przyjmie moją propozycję. Madame Masque, Justin Hammer, Mr. Fix i Whiplash. Musiałem znowu na nich spojrzeć, aby zrozumieć, że naprawdę chcieli tego samego. Śmierci Iron Mana.

Duch: Wiecie zapewne czemu was tu sprowadziłem.
Justin: Chodzi o Starka. Wiadomo. Znasz moje zdanie, zjawo. Jestem za.
Duch: Ty tylko chcesz pozbyć się konkurencji, prawda?
Justin: Cóż… Nie będę owijał w bawełnę, przyjaciele.
Whiplash: Nie jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Lepiej się módl, żebyś był ognioodporny.
Mr. Fix: Whiplash, bez złośliwości… To, kiedy zaczynamy?
Duch: Na razie czekamy. Masque, wiesz co robić.

Ta tylko zmieniła twarz i zniknęła. Byłem ciekaw czy wszystko pójdzie zgodnie z planem, choć niespodzianki dodają więcej frajdy.

**Tony**

Plan, żeby odpocząć od tego miasta i obowiązków bohatera wcale nie wydawał się taki głupi. Szczególnie, że Pepper nie pozwalała na dojście do słowa. Uwielbiałem jej charakter, choć piski z euforii były trochę nie do zniesienia.

Tony: Pep, starczy. Rozumiem, że to ważne.
Pepper: Przecież tyle razy ci mówiłam, abyś odpoczywał, a doktorek też nie lubi, gdy działasz mu na złość, choć dobrze, że nie wie kim jesteś, bo wtedy dałby ci dożywotni szlaban na wszystko co kochasz.
Rhodey: Pepper, dotarło do niego. Tak przy okazji, ile zjadłaś tych cukierków?
Pepper: Rhodey, bo cię zabiję.
Tony: Hej! Spokojnie. Wy spakujcie rzeczy, a ja idę do lekarza. Spotkamy się w punkcie teleportacyjnym.

Pożegnałem się z nimi i pojechałem do szpitala. Pierwszy raz odczuwałem taki dziwny spokój, ale te białe ściany zawsze powodowały ciarki. Bez względu na to, ile tu leżałem, nigdy nie przywyknę do tego miejsca.
Gdy dotarłem pod gabinet Yinsena, zapukałem.

Dr Yinsen: Wejść!

Zrobiłem tak jak chciał. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć. Doktorek bez kitla? Czyżby jakieś święto?

Dr Yinsen: No podejdź. Przecież nie gryzę.
Tony: Taa… Wiem.
Dr Yinsen: Coś nie tak?
Tony: Pan… wyjeżdża?

Spytałem, bo nigdy w życiu nie widziałem go w hawajskiej koszuli. Pakował wszystkie rzeczy do torby. To chyba sen albo i żart.

Tony: Doktorze?
Dr Yinsen: No lepiej mów mi, po co przylazłeś? Nie chcę się spóźnić.
Tony: Na co? Na randkę?
Dr Yinsen: Ostatni raz cię ratowałem, a Victorii też nie będę brał do asysty. Radź sobie sam.
Tony: Ej! Ja tylko żartuję.
Dr Yinsen: Jasne, jasne. To już nie mogę wyjechać na wakacje? Wykończyłeś mnie, dzieciaku. Przez ciebie zarywałem noce, nie mogłem nawet zjeść śniadania, bo mi się pchałeś na stół. I wiesz co ci powiem?
Tony: Co?

Zaczęło być groźnie. Bałem się co jeszcze mi powie.

Dr Yinsen: Jesteś powracającym problemem. Muszę go rozwiązywać codziennie. Chodzące puzzle, które rozsypują się na coraz mniejsze fragmenty.
Tony: Ciekawe porównanie, ale właśnie… Ja też wyjeżdżam.
Dr Yinsen: Och! Co za ulga. A gdzie dokładnie?
Tony: Japonia. Tamte strony.
Dr Yinsen: Dobry wybór.
Tony: Wiem, bo to ciekawy kraj.
Dr Yinsen: Nie dlatego dobry.
Tony: No to czemu?
Dr Yinsen: Bo będziesz daleko ode mnie.

Zaśmiał się głupawo, a ja czułem się zażenowany. Jednak to w sumie cieszyłem się z tak jego dobrego humoru.

Dr Yinsen: Dobra. Koniec żartów. Zróbmy te badania.
Tony: Przejdźmy ten rytuał, doktorku.
Dr Yinsen: Uduszę cię kiedyś.

Widziałem zwątpienie na jego twarzy. Zamilkłem, a on zrobił podstawowe badania. Nie widziałem, żeby miał powody do obaw. Zapisał wyniki na tablecie i usiadłem przed nim.

Dr Yinsen: Możesz przejść przez punkt, ale pamiętaj, że może dojść do niespodzianek.
Tony: Jakich?
Dr Yinsen: To w końcu teleportacja i dostaniesz środek na spowolnienie procesów życiowych. Możesz czuć się słaby.
Tony: Ale już nie muszę się ładować.
Dr Yinsen: Kto wie czy do tego nie powrócisz?
Tony: To żart, prawda?
Dr Yinsen: Hmm… I tak i nie. Bezpiecznej podróży, Tony.
Tony: I wzajemnie.

Uśmiechnąłem się dziękując za wszystko. Zabrałem to co potrzebowałem, kierując się do wyjścia. O mały włos, a dostałbym drzwiami. Nie spodziewałem się tu lekarki. Także bluzka w kwiaty. Zaniemówiłem, choć fakty same się do siebie kleiły.
Po opuszczeniu szpitala, zacząłem się śmiać. Starałem się jakoś pohamować, lecz uśmiech nie znikał mi z twarzy.
~~~~~**~~~~~~
Ta przerwa była konieczna do zakończenia kolejnego opo. Nie wiem co będzie dalej z blogiem. Teraz stoi nad nim wielki pytajnik. Także witam w kolejnej historii o Iron Manie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X