Rozdział 7: Bo problemów nigdy nie ubywa

**Ho**

Sytuacja była naprawdę nieciekawa. Mógłbym nawet powiedzieć, że nierealna, bo wynalazek Victorii nie miał baterii ze zwykłego źródła. Zakończyłyśmy rozmowę z lekarką i myśleliśmy nad działaniem.

Dr Bernes: Chcesz mu pomóc, prawda?
Dr Yinsen: Odpowiadam za niego. Jeśli coś się z nim dzieje, muszę reagować natychmiast. Nieważne, że odpoczywam.
Dr Bernes: A wiesz, jak można zatrzymać wyczerpywanie energii?
Dr Yinsen: W grę wchodzi operacja. Pakuję walizki.
Dr Bernes: A ja?
Dr Yinsen: Czyli nie chcesz drinków z parasolką?
Dr Bernes: Tyle mi wystarczy.

Udaliśmy się do hotelu. Zabrałem nasze rzeczy i zapłaciłem za pobyt. Przy punkcie teleportacyjnym nikogo nie było. Poza oczywistą kontrolą. Dostaliśmy środek na spowolnienie procesów życiowych.

Dr Yinsen: Gotowa?
Dr Bernes: Już bardziej nie będę.

Weszliśmy w krąg, zamykając oczy. Kilka sekund i będzie po krzyku.

**Whiplash**

Wszyscy tylko rządzili się, a mieliśmy ten sam cel. Duch także doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Myślałem, że zniszczę go. Powstrzymałem się, wpadając na lepszy pomysł. Wyleciałem bez słowa. Zresztą, nikt nie zauważyłby mojego zniknięcia.

**Naomi**

Wróciłam do sali. Chłopak akurat spał, choć i tak jego serce bardzo osłabło. Dobrze, że doktor Yinsen zgodził się tu przyjechać. Musiałam tylko ustabilizować dzieciaka na czas. Podałam leki, żeby nieco uśmierzyć mu ból.

Dr Yashida: Trzymaj się, Tony. Pomoc jest w drodze. Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.

Spisałam odczyty z monitora i podpięłam go pod kroplówkę. Brakowało mu paru składników odżywczych. Obyśmy zdążyli z pomocą.
Nagle na pager przyszedł sygnał z innej sali. Musiałam zostawić Tony’ego i sprawdzić kto potrzebował mojej pomocy.

**Victoria**

Lek błyskawicznie zadziałał, ale od dziesięciu minut staliśmy w miejscu. Zupełnie tak, jakby punkt był wyłączony. Ludzie od sprzętu nie stwierdzili usterek. Byliśmy uziemieni. Widziałam, że Ho z trudem znosił tę dawkę substancji. Ciężko oddychał, aż stracił równowagę. W porę zaasekurowałam jego upadek.

Dr Bernes: To był głupi pomysł. Dostałeś drugą dawkę tego samego dnia.
Dr Yinsen: Ty… też.
Dr Bernes: Wielokrotnie byłam wystawiona na działanie różnych mieszanek. Ta nie jest jakaś wyjątkowa.
Dr Yinsen: Musimy… jakoś tam… przejść.
Dr Bernes: Poczekamy, aż naprawią. Wracajmy do hotelu.
Dr Yinsen: Nie… Po prostu… czekajmy tutaj.
Dr Bernes: Myślisz, że to dobry pomysł?

Kiwnął jedynie głową. Serwisanci techniczni zasugerowali nam usiąść w ich biurze. Podniosłam Ho, przekładając jego rękę przez moje ramię. Oparłam go o ścianę i usiadłam obok.

Dr Bernes: Sprawdzę, czy wszystko gra.
Dr Yinsen: Nie musisz… Już… lepiej.
Dr Bernes: Słyszę właśnie. To tylko chwila.

Zawsze pod ręką miałam tablet. Miał wiele zastosowań. Wykonałam skan medyczny. Przeanalizowałam na nowo dane, ale nie pojmowałam ich.

Dr Yinsen: Victorio?
Dr Bernes: To jest inny środek. Spowolnił bardziej procesy niż powinien. Zaraz sama… to…
Dr Yinsen: Hej!
Dr Bernes: Od… czuję.

Zsunęłam się na podłogę. Byłam taka głupia. Mogłam wpierw zapytać o funkcjonalność portalu, a zamiast tego wpakowaliśmy się po uszy. Tony musiał zaczekać.

**Rhodey**

Lekarka wyszła, a my nadal nie wiedzieliśmy co robić. Pewnie skontaktowała się z odpowiednimi osobami. Miałem na myśli cudotwórców. Jeśli oni nie pomogą, to nikt.
Gdy tak czekaliśmy, odczułem ciarki na plecach.

Pepper: Wszystko gra, Rhodey?
Rhodey: Sam nie wiem. Boję się.
Pepper: Widać. Bardzo zbladłeś. Może przyniosę ci wody.
Rhodey: Nie ma takiej potrzeby, Pepper.
Pepper: Po prostu nie chcę i ciebie oglądać przykutego do łóżka.
Rhodey: Wiem, że się martwisz, ale do niczego takiego nie dojdzie.

Uspokoiłem ją, zaś dreszcz zniknął. Nie potrafiłem jego wyjaśnić. Siedziałem z nią, licząc na pojawienie się doktor Yashida. No i… podeszła do nas.

Dr Yashida: Doktor Yinsen zjawi się zaraz. Jakoś ogarniemy ten bałagan.
Rhodey: Dziękujemy.
Dr Yashida: Taka moja praca.

Uśmiechnęła się lekko i weszła do środka. Dość szybko wróciła.

Dr Yashida: Nie ma go.
Pepper, Rhodey: CO?!
Dr Yashida: To jest coraz bardziej popaprane! Zniknął! Przepadł bez śladu!

Byliśmy przerażeni. Jak to możliwe, że zniknął? Nie miał na to siły. Coś tu się bardzo nie zgadza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X