**Ho**
Sytuacja była naprawdę nieciekawa. Mógłbym nawet powiedzieć, że nierealna, bo wynalazek Victorii nie miał baterii ze zwykłego źródła. Zakończyłyśmy rozmowę z lekarką i myśleliśmy nad działaniem.
Dr Bernes: Chcesz mu pomóc, prawda?
Dr Yinsen: Odpowiadam za niego. Jeśli coś się z nim dzieje, muszę reagować natychmiast. Nieważne, że odpoczywam.
Dr Bernes: A wiesz, jak można zatrzymać wyczerpywanie energii?
Dr Yinsen: W grę wchodzi operacja. Pakuję walizki.
Dr Bernes: A ja?
Dr Yinsen: Czyli nie chcesz drinków z parasolką?
Dr Bernes: Tyle mi wystarczy.
Udaliśmy się do hotelu. Zabrałem nasze rzeczy i zapłaciłem za pobyt. Przy punkcie teleportacyjnym nikogo nie było. Poza oczywistą kontrolą. Dostaliśmy środek na spowolnienie procesów życiowych.
Dr Yinsen: Gotowa?
Dr Bernes: Już bardziej nie będę.
Weszliśmy w krąg, zamykając oczy. Kilka sekund i będzie po krzyku.
**Whiplash**
Wszyscy tylko rządzili się, a mieliśmy ten sam cel. Duch także doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Myślałem, że zniszczę go. Powstrzymałem się, wpadając na lepszy pomysł. Wyleciałem bez słowa. Zresztą, nikt nie zauważyłby mojego zniknięcia.
**Naomi**
Wróciłam do sali. Chłopak akurat spał, choć i tak jego serce bardzo osłabło. Dobrze, że doktor Yinsen zgodził się tu przyjechać. Musiałam tylko ustabilizować dzieciaka na czas. Podałam leki, żeby nieco uśmierzyć mu ból.
Dr Yashida: Trzymaj się, Tony. Pomoc jest w drodze. Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.
Spisałam odczyty z monitora i podpięłam go pod kroplówkę. Brakowało mu paru składników odżywczych. Obyśmy zdążyli z pomocą.
Nagle na pager przyszedł sygnał z innej sali. Musiałam zostawić Tony’ego i sprawdzić kto potrzebował mojej pomocy.
**Victoria**
Lek błyskawicznie zadziałał, ale od dziesięciu minut staliśmy w miejscu. Zupełnie tak, jakby punkt był wyłączony. Ludzie od sprzętu nie stwierdzili usterek. Byliśmy uziemieni. Widziałam, że Ho z trudem znosił tę dawkę substancji. Ciężko oddychał, aż stracił równowagę. W porę zaasekurowałam jego upadek.
Dr Bernes: To był głupi pomysł. Dostałeś drugą dawkę tego samego dnia.
Dr Yinsen: Ty… też.
Dr Bernes: Wielokrotnie byłam wystawiona na działanie różnych mieszanek. Ta nie jest jakaś wyjątkowa.
Dr Yinsen: Musimy… jakoś tam… przejść.
Dr Bernes: Poczekamy, aż naprawią. Wracajmy do hotelu.
Dr Yinsen: Nie… Po prostu… czekajmy tutaj.
Dr Bernes: Myślisz, że to dobry pomysł?
Kiwnął jedynie głową. Serwisanci techniczni zasugerowali nam usiąść w ich biurze. Podniosłam Ho, przekładając jego rękę przez moje ramię. Oparłam go o ścianę i usiadłam obok.
Dr Bernes: Sprawdzę, czy wszystko gra.
Dr Yinsen: Nie musisz… Już… lepiej.
Dr Bernes: Słyszę właśnie. To tylko chwila.
Zawsze pod ręką miałam tablet. Miał wiele zastosowań. Wykonałam skan medyczny. Przeanalizowałam na nowo dane, ale nie pojmowałam ich.
Dr Yinsen: Victorio?
Dr Bernes: To jest inny środek. Spowolnił bardziej procesy niż powinien. Zaraz sama… to…
Dr Yinsen: Hej!
Dr Bernes: Od… czuję.
Zsunęłam się na podłogę. Byłam taka głupia. Mogłam wpierw zapytać o funkcjonalność portalu, a zamiast tego wpakowaliśmy się po uszy. Tony musiał zaczekać.
**Rhodey**
Lekarka wyszła, a my nadal nie wiedzieliśmy co robić. Pewnie skontaktowała się z odpowiednimi osobami. Miałem na myśli cudotwórców. Jeśli oni nie pomogą, to nikt.
Gdy tak czekaliśmy, odczułem ciarki na plecach.
Pepper: Wszystko gra, Rhodey?
Rhodey: Sam nie wiem. Boję się.
Pepper: Widać. Bardzo zbladłeś. Może przyniosę ci wody.
Rhodey: Nie ma takiej potrzeby, Pepper.
Pepper: Po prostu nie chcę i ciebie oglądać przykutego do łóżka.
Rhodey: Wiem, że się martwisz, ale do niczego takiego nie dojdzie.
Uspokoiłem ją, zaś dreszcz zniknął. Nie potrafiłem jego wyjaśnić. Siedziałem z nią, licząc na pojawienie się doktor Yashida. No i… podeszła do nas.
Dr Yashida: Doktor Yinsen zjawi się zaraz. Jakoś ogarniemy ten bałagan.
Rhodey: Dziękujemy.
Dr Yashida: Taka moja praca.
Uśmiechnęła się lekko i weszła do środka. Dość szybko wróciła.
Dr Yashida: Nie ma go.
Pepper, Rhodey: CO?!
Dr Yashida: To jest coraz bardziej popaprane! Zniknął! Przepadł bez śladu!
Byliśmy przerażeni. Jak to możliwe, że zniknął? Nie miał na to siły. Coś tu się bardzo nie zgadza.
Sytuacja była naprawdę nieciekawa. Mógłbym nawet powiedzieć, że nierealna, bo wynalazek Victorii nie miał baterii ze zwykłego źródła. Zakończyłyśmy rozmowę z lekarką i myśleliśmy nad działaniem.
Dr Bernes: Chcesz mu pomóc, prawda?
Dr Yinsen: Odpowiadam za niego. Jeśli coś się z nim dzieje, muszę reagować natychmiast. Nieważne, że odpoczywam.
Dr Bernes: A wiesz, jak można zatrzymać wyczerpywanie energii?
Dr Yinsen: W grę wchodzi operacja. Pakuję walizki.
Dr Bernes: A ja?
Dr Yinsen: Czyli nie chcesz drinków z parasolką?
Dr Bernes: Tyle mi wystarczy.
Udaliśmy się do hotelu. Zabrałem nasze rzeczy i zapłaciłem za pobyt. Przy punkcie teleportacyjnym nikogo nie było. Poza oczywistą kontrolą. Dostaliśmy środek na spowolnienie procesów życiowych.
Dr Yinsen: Gotowa?
Dr Bernes: Już bardziej nie będę.
Weszliśmy w krąg, zamykając oczy. Kilka sekund i będzie po krzyku.
**Whiplash**
Wszyscy tylko rządzili się, a mieliśmy ten sam cel. Duch także doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Myślałem, że zniszczę go. Powstrzymałem się, wpadając na lepszy pomysł. Wyleciałem bez słowa. Zresztą, nikt nie zauważyłby mojego zniknięcia.
**Naomi**
Wróciłam do sali. Chłopak akurat spał, choć i tak jego serce bardzo osłabło. Dobrze, że doktor Yinsen zgodził się tu przyjechać. Musiałam tylko ustabilizować dzieciaka na czas. Podałam leki, żeby nieco uśmierzyć mu ból.
Dr Yashida: Trzymaj się, Tony. Pomoc jest w drodze. Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.
Spisałam odczyty z monitora i podpięłam go pod kroplówkę. Brakowało mu paru składników odżywczych. Obyśmy zdążyli z pomocą.
Nagle na pager przyszedł sygnał z innej sali. Musiałam zostawić Tony’ego i sprawdzić kto potrzebował mojej pomocy.
**Victoria**
Lek błyskawicznie zadziałał, ale od dziesięciu minut staliśmy w miejscu. Zupełnie tak, jakby punkt był wyłączony. Ludzie od sprzętu nie stwierdzili usterek. Byliśmy uziemieni. Widziałam, że Ho z trudem znosił tę dawkę substancji. Ciężko oddychał, aż stracił równowagę. W porę zaasekurowałam jego upadek.
Dr Bernes: To był głupi pomysł. Dostałeś drugą dawkę tego samego dnia.
Dr Yinsen: Ty… też.
Dr Bernes: Wielokrotnie byłam wystawiona na działanie różnych mieszanek. Ta nie jest jakaś wyjątkowa.
Dr Yinsen: Musimy… jakoś tam… przejść.
Dr Bernes: Poczekamy, aż naprawią. Wracajmy do hotelu.
Dr Yinsen: Nie… Po prostu… czekajmy tutaj.
Dr Bernes: Myślisz, że to dobry pomysł?
Kiwnął jedynie głową. Serwisanci techniczni zasugerowali nam usiąść w ich biurze. Podniosłam Ho, przekładając jego rękę przez moje ramię. Oparłam go o ścianę i usiadłam obok.
Dr Bernes: Sprawdzę, czy wszystko gra.
Dr Yinsen: Nie musisz… Już… lepiej.
Dr Bernes: Słyszę właśnie. To tylko chwila.
Zawsze pod ręką miałam tablet. Miał wiele zastosowań. Wykonałam skan medyczny. Przeanalizowałam na nowo dane, ale nie pojmowałam ich.
Dr Yinsen: Victorio?
Dr Bernes: To jest inny środek. Spowolnił bardziej procesy niż powinien. Zaraz sama… to…
Dr Yinsen: Hej!
Dr Bernes: Od… czuję.
Zsunęłam się na podłogę. Byłam taka głupia. Mogłam wpierw zapytać o funkcjonalność portalu, a zamiast tego wpakowaliśmy się po uszy. Tony musiał zaczekać.
**Rhodey**
Lekarka wyszła, a my nadal nie wiedzieliśmy co robić. Pewnie skontaktowała się z odpowiednimi osobami. Miałem na myśli cudotwórców. Jeśli oni nie pomogą, to nikt.
Gdy tak czekaliśmy, odczułem ciarki na plecach.
Pepper: Wszystko gra, Rhodey?
Rhodey: Sam nie wiem. Boję się.
Pepper: Widać. Bardzo zbladłeś. Może przyniosę ci wody.
Rhodey: Nie ma takiej potrzeby, Pepper.
Pepper: Po prostu nie chcę i ciebie oglądać przykutego do łóżka.
Rhodey: Wiem, że się martwisz, ale do niczego takiego nie dojdzie.
Uspokoiłem ją, zaś dreszcz zniknął. Nie potrafiłem jego wyjaśnić. Siedziałem z nią, licząc na pojawienie się doktor Yashida. No i… podeszła do nas.
Dr Yashida: Doktor Yinsen zjawi się zaraz. Jakoś ogarniemy ten bałagan.
Rhodey: Dziękujemy.
Dr Yashida: Taka moja praca.
Uśmiechnęła się lekko i weszła do środka. Dość szybko wróciła.
Dr Yashida: Nie ma go.
Pepper, Rhodey: CO?!
Dr Yashida: To jest coraz bardziej popaprane! Zniknął! Przepadł bez śladu!
Byliśmy przerażeni. Jak to możliwe, że zniknął? Nie miał na to siły. Coś tu się bardzo nie zgadza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi