Rozdział 5: Nie spieszmy się ze śmiercią

**Rhodey**

Nawet nie miał siły na walkę, więc chwyciłem brata na ręce i wyszedłem z hotelu. Pepper poszła za mną. Duszności były słabsze. Zaczął prawidłowo oddychać. To było dziwne, a na pewno nie robił sobie żartów.

Rhodey: Jak się czujesz, Tony?
Tony: Już mi… lepiej.
Rhodey; Na pewno?
Tony: Tak.
Pepper: Ale i tak powinien cię zbadać lekarz. Jeśli się nie zgodzisz, wezmę cię siłą i już miłe traktowanie się skończy.
Tony: Dobra… Idę.

Dobrze, że zgodził się na taki układ. Odstawiłem go na ziemię, ale pozwoliłem, żeby podparł się mojego ramienia. Wciąż był słaby. Zamówiliśmy taksówkę. Mieliśmy szczęście, bo kierowca mówił naszym językiem. Podałem mu kartkę z nazwą szpitala i ruszyliśmy w drogę. Spoglądałem w okno. Miasto nocą było takie piękne.

**Tony**

Chciałem mieć to za sobą, aby z przyjaciółmi zwiedzić ten kraj. Przyjechaliśmy na wakacje, a nie patrzeć na białe ściany oraz ludzi w kitlach lekarskich. Przez moje serce psuł się każdy wypad. Mogli pojechać sami, a tak stałem się dla nich ciężarem.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu, Rhodey zapłacił za podróż i przeszliśmy przez drzwi placówki. Nie było ruchu.

Tony: Nie… pomyliliśmy miejsc?
Rhodey: To na pewno tutaj.
Tony: Ale tu… nikogo… nie ma.
Pepper: Może rzadko mają pacjentów.
Tony: Może.

Po chwili dostrzegliśmy jakąś kobietę, która nieco poirytowana wyszła z jakiejś sali. Nie chciałem jej sprawiać kłopotów, ale na mojego pecha sama mnie zauważyła. Podeszła, gadając coś szybko po japońsku. Chyba przeklinała.

Tony: Eee… Przepraszam?
Pepper: Ja to załatwię.
Tony: Mówiłaś, że… znasz kilka… słów.
Pepper: Poradzę sobie.

Dała mi buziaka w policzek i zaczęła swój słowotok. Byłem w szoku, chociaż bardziej uszy błagały o litość. Pięć minut dręczyła lekarkę, lecz to chyba coś dało. Odezwała się do nas po naszemu.

Dr Yashida: Naomi Yashida. Cybernetyka, nanotechnologia i inne bzdety. W skrócie: jestem lekarzem od „cudownych” przypadków.
Tony: Cudownych?
Dr Yashida: Pewne moje metody są niezgodne z prawem.

Jakbym słyszał doktorka za pierwszym razem. To był ciekawy zbieg okoliczności. Znała się na tym co on.

Dr Yashida: Widzę, że jest problem, a skoro szukaliście tej placówki, rozumiem, iż zgadzacie się na eksperymentalne leczenie.
Tony: Mój lekarz… zajmuje się… tym.
Dr Yashida: Więc postanowione. Przebadam cię od stóp do głów.

Zabrała mnie do sali, ale strach był odczuwalny. Czy na pewno mogłem jej zaufać?

**Ho**

Nie dawałem forów Victorii. Musiałem jej pokazać na co mnie stać. Graliśmy z pół godziny, aż mieliśmy dość. Jednak i tak wygrałem. Do tej pory nie potrafiła uwierzyć w siłę mojego ciała.

Dr Yinsen: Mówiłem ci. Wiek nie ma znaczenia.
Dr Bernes: Teraz to wiem.
Dr Yinsen: Oj! Następnym razem mnie pokonasz. Może.

Zaśmiałem się, aż oberwałem piłką w twarz. Podniosłem okulary, dając je na nos.

Dr Yinsen: Lubię cię tak nakręcać. Taka osa.
Dr Bernes: Gdybyśmy nie byli na wakacjach, pobiłabym cię tak dotkliwie, że ktoś musiałby cię składać.
Dr Yinsen: No ja tylko żartuję. Nie bądź dla mnie taka ostra.
Dr Bernes: A będę.
Dr Yinsen: Do męża też się tak odnosisz?
Dr Bernes: Stul dziób! Żądam rewanżu!
Dr Yinsen: Jestem za.

Uśmiechnąłem się, kładąc się na leżak. Miło było tak odpocząć od Tony’ego i tej całej dzieciarni. Jednak lekko świerzbiły mnie ręce.

Dr Bernes: Wiedziałam.
Dr Yinsen: Co takiego?
Dr Bernes: Zaczynasz się nudzić. Odcięcie od adrenaliny jest torturą.
Dr Yinsen: Nawet mi o tym nie mów.

Niestety, ale miała rację. Byłem przyzwyczajony do chaosu. Na Hawajach tego nie było. Musiałem zająć czymś myśli.

**Naomi**

Chłopak był przerażony. No tak. Nie da się ufać pierwszej napotkanej osobie, a zaplecze tego szpitala składało się z bardzo zaawansowanej technologii.

Dr Yashida: Połóż się tutaj.
Tony: Nie będzie… pani… mnie usypiać?
Dr Yashida: Nie ma takiej potrzeby. Domyślam się, że chodzi o serce. Wykonam skan. To nie boli, więc leż spokojnie.
Tony: Dobrze.

Włączyłam skaner, który był nad nim, zaś wszelkie zapisy pokazywały się na monitorze z prawej strony.

Dr Yashida: Zdumiewający rozrusznik serca, ale coś jest z nim nie tak.
Tony: Jak to?
Dr Yashida: Zasilanie w nim się wyczerpuje.
Tony: To… To nie jest… możliwe.
Dr Yashida: Wiem, ale na razie nie widzę innej przyczyny wewnątrz. Podam ci leki, żeby poprawić pracę serca.
Tony: I… mogę wrócić… do nich?
Dr Yashida: Nie ma potrzeby cię zatrzymywać, ale bądźmy w kontakcie, gdyby coś złego zaczęło się dziać.

Nastolatek jedynie podziękował, a ja podałam mu lek. Czekałam, aż odczyty będą w normie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X