Rozdział 2: Trudno jest przekazywać złe wieści

Gdy restart zbroi zakończył się sukcesem, Iron Man zrzucił z siebie siatkę. Poleciał do magazynu. Od razu w oczy rzuciło mu się bezwładne ciało Virgila.
-Fix, ty bydlaku.
Ze wściekłością mierzył w mordercę. Był tak skupiony bohaterem, że nie zauważył jak jeden z agentów zakradł się za jego plecami. Jedno uderzenie paralizatora powaliło kryminalistę na ziemię. Mężczyzna podszedł do swojego przyjaciela, aby upewnić się czy rzeczywiście umarł. Sprawdził czy reagował. Nawet zbadał puls na szyi. Nie czuł go. Bez słowa patrzył na niego. Potem tylko zamknął mu powieki.
-Spoczywaj w pokoju, Virgil.
Heros podszedł do niego. Ten tylko odwrócił się do niego i pokiwał przecząco głową. Chłopakowi puściły nerwy. Wziął Fixa, rzucając go pod nogi Fury’ego.
-Zamknij go tak, żeby już nigdy nie ujrzał światła dnia.
Po tych słowach, jak gdyby nigdy nic poleciał do zbroi zdjąć zbroję. Zdołał złapać taksówkę, aby pojechać do szpitala. Tam czekała na niego mama, która czekała na jakieś wieści od lekarza. W końcu tego samego dnia również oberwał Tony, zaś jego przyjaciel na moment przywdział zbroję. Tylko dla ratowania przyjaciółki.
-Wiadomo co z Tony’m?
-Jak na razie nadal operują. Rhodey, ja nie wiem czy on z tego wyjdzie.
Syn prawniczki nie potrafił patrzeć na załamanie swojej rodzicielki, a pierwszy raz widział ją w tak fatalnym stanie psychicznym.
-Będzie dobrze. Zawołaj mnie jak tylko będzie coś wiadomo.
Poprosił, a następnie poszedł szukać Pepper. Wystarczyło zapytać kilku lekarzy, aby odnaleźć odpowiednią salę. Wszedł do środka. Stanął pod ścianą.
Nagle zauważył jak monitor zaczął piszczeć, a dziewczyna budziła się. Podbiegł do niej, łapiąc za ramiona.
-Pepper, Pepper. Już wszystko dobrze. Uspokój się. Jesteś w szpitalu. Już nic ci nie grozi.
-R… Rhodey? Co tu robisz? Co… Co się stało?
Była skołowana, a mówienie przychodziło jej z trudem przez ból.
-Odbiliśmy cię z rąk Mr. Fixa. Byłaś nieprzytomna. Może pójdę po lekarza?
-Nie trzeba. Przejdzie.
Tak przynajmniej myślała, choć czuła się tak, jakby oberwała porządnie po żebrach. Niezbyt pamiętała, do czego doszło.
-A tata… Gdzie on jest?
-Pepper, przecież widzę, że źle się czujesz. Poczekaj chwilę.
Na moment wyszedł, wracając z lekarzem. Zostawił ich i poszedł na korytarz. Dość szybko ją zdiagnozował, więc pozwolił mu wrócić do sali.
-No i jak? Co powiedział lekarz?
-Że lekkie stłuczenie. Nic wielkiego. Wyliżę się. Muszę zadzwonić do taty. Niech wie, że nic mi nie jest. Pewnie siedzi i się martwi.
Przyjaciel wstrzymał oddech. Nie był w stanie okłamywać przyjaciółki. Usiadł obok niej. Musiał zastanowić się jak przekazać tak złą wiadomość.
-Pepper… Zawiodłem ciebie i twojego tatę… Nie zdołałem go uratować…
-Co?!
Czuła, jak serce łamie się na pół. Niedowierzała jego słowom.
-N… Nie! Nie! Nie.
Tak się zdenerwowała, że odpięła się od kabli. Wybiegła z sali. Rhodey zdołał ją zatrzymać na środku korytarza.
-Pepper, błagam cię. Uspokój się.
-Jak mam się uspokoić?! Jak?! Nie wierzę, że kłamiesz, ale… Ale nie chcę wierzyć, że… Że to… prawda.
Zabrakło jej powietrza na dalsze mówienie, a ból nasilił się.
-Pepper! Musiałaś się ruszać?!
Wziął ją na ręce, zanosząc z powrotem do sali.
-Musisz odpocząć.
Położył dziewczynę na łóżko.
-A Tony? Co z nim?
Histeryk nie chciał jej bardziej dobijać, więc odparł krótko.
-Dobrze.
-Rhodey, powiedz. Nie chcę być okłamywana, bo będę się martwić. Bardzo.
-Pepper, idź spać. To był ciężki dzień. Musisz odpocząć.
-Nie.
Zaparła się.
-Chcę wiedzieć.
-Ech. No dobrze. Tony… jest operowany.
-W… Wiedziałam. P… Po prostu wiedziałam. Daj znać, jeśli będziesz coś wiedział.
-Zostanę tutaj z tobą. Moja mama czeka na jakieś wieści. Gdy tylko się czegoś dowie, zadzwoni do mnie.
-A co będzie dalej? Znowu spróbują mnie porwać, Tony’ego skrzywdzą, a tata… Tatuś!
Wypłakała się w poduszkę. Bardzo żałowała, że nie mogła zobaczyć ostatnich chwil ojca. Przyjaciel jedynie ją przytulił.
-Nie martw się. Już was nie skrzywdzą. Mr. Fix siedzi w więzieniu. Jesteście bezpieczni. Żałuję tylko, że nie dotrzymałem słowa danego Tony’emu i nie uratowałem twojego taty. To moja wina.
-Nie masz za co się obwiniać. Jestem tylko ciekawa co ze mną zrobią. Nie chcę trafić do żadnego przytułku.
Nastolatka miała złe myśli co do swojej przyszłości. Nie wiedziała, jak to będzie. Z kim zamieszka? Czy nadal będzie zadawać się ze swoimi znajomymi?
-O to nie musisz się martwić. Jestem pewny, że mama ci przygarnie tak jak zrobiła z Tony’m. Po wypadku, Tony też był zagubiony, a mimo wszystko, jego życie znowu się ułożyło.
-Mieć trójkę pod jednym dachem? Myślisz, że… Że nie będzie to problem?
Nie pragnęła być ciężarem dla Roberty.
-Pepper, daj spokój. Przecież nie zostawimy cię samej.
Przez dzwoniący telefon musiał uwolnić dziewczynę z uścisku.
-Tak mamo? Co z Tony’m?
Na same wieści o stanie brata zbladł, aż musiał usiąść obok Pepper.
-Dobrze.
Po tych słowach, rozłączył się.
-Rhodey? Rhodey, co się stało? Chodzi o Tony’ego?
Zamarła, widząc jego bladą twarz.
-Tak… Właśnie skończyła się operacja. Pepper… On jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej.
W jego oczach zebrały się łzy.

-Według mamy… maszyny utrzymują go przy życiu. Najbliższe godziny będą decydujące.

~~~~~**~~~~~
Infinity War za mną, a emocje nadal nie opadły. Jeden z dość gigantycznych filmów, ale nie zawiódł. A tak mijając ten temat to jest rozdział drugi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X