Bajeczka: Ostatni sygnał



Tony jak zwykle przesiadywał w zbrojowni, zaś przyjaciele błagali go , aby odłożył te swoje zabawki i wyszedł z nimi. Mieli wolny weekend od szkoły, a on po raz kolejny wolał coś majstrować. Pepper nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła słowotoku. Pytania o każdy detal nowych aktualizacji przyćmiło myślenie Einsteina. Nawet zapomniał, że musiał też naładować implant. Jednak szybko sobie przypomniał, kiedy odezwał się dość skuteczny alarm w bransoletce. Zakuło go w klatce piersiowej, więc musiał odpuścić. Usiadł na kanapie, podłączając się do ładowania. Nie był zachwycony z tego, lecz wielkiego wyboru nie miał. Rhodey nawet był skłonny do przytrzymania go siłą. Był od niego silniejszy, dlatego też wygrana byłaby po jego stronie.
Nagle odezwał się alarm. Inny niż zwykle, gdyż nieznana sygnatura. Rhodey usiadł w fotelu, sprawdzając źródło. W jednej chwili wywaliło korki. Kilka sekund i była ciemność. Pepper zaczęła łazić i pytać, gdzie oni się podziali, aż padła na podłogę przez kabel. Wkurzona miała ochotę uderzyć w latającą konserwę. Na szczęście prąd błyskawicznie wrócił. Cała trójka nie miała bladego pojęcia co się szykuje. Tony miał pewne podejrzenia.
Gdy skończyło się ładowanie, a męska wersja Roberty sprawdziła czy rzeczywiście tak było, geniusz uzbroił się w zbroję kosmiczną. Przyjaciele nie wiedzieli skąd taki pomysł. Geniusz wyjaśnił im, że problem leży gdzieś u góry. W kosmosie. Gaduła była w szoku i zaczęła nawijać o tym co się ostatnio stało, gdy znalazł się w sferze kosmicznej. Chłopak zapewnił ją, że wróci i szybko załatwi sprawę. Wyleciał ze zbrojowni. Nie wiedział, iż widział ich po raz ostatni.
Po wybiciu się w kosmos, Iron Man zauważył satelitę, która strzelała w kierunku Ziemi jakimś promieniem. Skontaktował się z drużyną, mówiąc im o odkryciu. Powiedział, że znalazł winowajcę i postara się wrócić jak najszybciej. Pepper była zadowolona z tej wiadomości, lecz radość szybko zgasła. Kontakt ze zbrojownią urwał się. James był przerażony, zaś w bazie ponownie zabrakło zasilania.
Kiedy ponownie wszystko wróciło do normy, zaczęli obawiać się, że coś złego się wydarzy. Ktokolwiek myślał pesymistycznie ściągnął na bohatera kłopoty wielkiej skali. W jego kierunku pojawił się człowiek. Nie człowiek, lecz maszyna. Nastolatek podleciał do niego i zapytał kim jest oraz co tutaj porabia. Maszyna nie odezwała się. Zaatakowała silnym promieniem w źródło zbroi. W jednej chwili zbroja wypadła z orbity, spadając na planetę. Chłopak nie mógł uruchomić żadnego z procesów. Wszystko świeciło się na czerwono, zaś kontaktu ze zbrojownią nadal nie było. Błagał o miękkie lądowanie.
Niespodziewanie podleciał do niego wróg, strzelając z tej samej wiązki. W ostatniej chwili komputer zaczął działać w pancerzu. Bohater odbił się od tafli wody, wzlatując ku górze. Wyrzucił przeciwnika do kosmosu wprost na satelitę. Wykorzystał repulsory do zniszczenia przyczyny awarii.
Już miał użyć unibeamu, lecz oberwał w plecy. Oponent z niezwykłą szybkością teleportował się i znikał. Teleportował, przemierzając trasę niewidoczną gołym okiem. Był tak szybki, że zbroja była zgnieciona w paru miejscach. Chłopak pomimo bólu użył mocy, niszcząc satelitę. Pomyślał, że robot nie ma czego szukać i powinien się wycofać. Niestety, lecz to rozjuszyło go bardziej niż mógłby się spodziewać. Zaatakował pięścią w napierśnik oraz hełm. Napierśnik i hełm. Źródło mocy, aż rozwalił możliwość korzystania z rezerw tlenu. Pilot zaczął się dusić z dwóch powodów. Pierwszy: osłony były naruszone oraz drugi: moc implantu coraz szybciej wyczerpywała się. Żałował, że nie powiedział nic więcej przyjaciołom. Wspominał sobie jak to miło mógł z nimi spędzić czas poza bazą. Bez alarmów, wrogów, zbroi. Bez kłopotów. Z trudem oddychał, lecz nie panikował. Komputer dał mu możliwość przetrwania, uruchamiając specjalną procedurę podtrzymywania życia. Jednak miała wadę, gdyż mogła mu zapewnić przetrwanie na minutę. I te sześćdziesiąt sekund zużył na ucieczkę. Nie miał szans z wrogiem. Wiedział to.
Po skierowaniu mocy do butów, zaczął spalać się w atmosferze. Nadal nie wpadał w panikę. Rozumiał to co się działo, gdyż… to było nieuniknione. Spadał coraz szybciej, aż zderzył się z wodą. Tym razem, nie odbił się od niej. Po prostu wpadł, tonąc. Bezwładnie opadał na dno. Powoli, ale jednak. Czy to miał być koniec Iron Mana? Zastanawiał się czy mogło być inaczej. Czy mógł coś zrobić? Cieszył się jedynie, że po awarii zasilania nie został żaden ślad.
Kiedy był coraz bliżej dna, usłyszał głos przyjaciół. Z przerażeniem słyszeli jak jego oddech zanikał. Błagali, żeby wrócił. W końcu, to on im obiecał być w jednym kawałku. Tony przeprosił ich, gdyż plany uległy zmianie. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć jak poddał się. Zrezygnował z woli przetrwania. Chłopak wydusił z siebie kolejne słowa, a dokładnie podziękowania za to, że pokazali mu jak żyć. I na tym urwał się kontakt. Zemdlał, opadając na dno oceanu. Zbroja wyłączyła się, zaś rozrusznik… zgasł.
Podczas gdy sztuczna inteligencja wysłała ostatni sygnał aktywności Iron Mana, przyjaciele siedzieli załamani. Mieli ochotę płakać, bo stracili Tony’ego. Przyjaciela, brata oraz bohatera. Mieli pojęcie, że będzie im ciężko chodzić do szkoły bez niego.
Gdy Rhodey doradził, aby opuścić zbrojownię, usłyszeli głos Fury’ego. Byli w szoku, ale bardziej tym, co usłyszeli. Nie wierzyli własnym uszom. Dla pewności zwiększyli głośność i prosili o powiedzenie jeszcze raz tego samego zdania. Pepper musiała trzymać się krzesła, żeby nie upaść na te słowa. Anthony Edward Stark żył. James prosił, żeby pozwolił im zobaczyć się z nim. Generał zgodził się pod warunkiem, że zniszczą zbroję. Z trudem zaakceptował ten warunek.
Po kilku minutach, agentka Hill zaprowadziła ich na helikarier, a dokładnie do sali Tony’ego. Byli w szoku, bo wszelkie odczyty na monitorze pokazywały puls. To był znak dla ich. Nie stracili przyjaciela, ale… Iron Mana już tak. Nick podał im pancerz, każąc o przetopienie jej. Rhodey zgodził się, zabrał żelastwo i wrzucił do ognia, topiąc kawałki pancerza. Ostatni raz popatrzył na maskę, którą zżerały płomienie.
Gdy wrócił do sali, zdał raport generałowi, iż wykonał swoje zadanie. Akurat trafił na odpowiedni moment. Ranny otworzył oczy, dziwiąc się, że nie widzi nieboszczyków. Pepper zjechała go z góry na dół za bezmyślność, aż przez krzyki dowódca agencji skapitulował, wychodząc. Cała trójka przytuliła się. Cieszyli się, bo znowu byli w komplecie. Geniusz powiedział im czy widzieli gdzieś zbroję. Rhodey nie powiedział prawdy. Stwierdził, że wystarczy wrażeń na dziś.

~~~~***~~~~
No i kolejna bajeczka ląduje na blogu. Gdy się skończą, przejdziemy do większego kalibru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X