Part 207: Kim jesteś?!


**Tony**

Duch? Czego on chce? Przecież mówiłem mu, że nie wiem, gdzie znajduje się Katrine. Może przebywa z Mattem. Postać zbliżyła się do światła i odetchnąłem z ulgą, widząc Rhodey'go. Podobno zamknęli całą bazę. Widocznie wszedł od strony domu.

Tony: Dobrze cię widzieć, Rhodey. Nie widziałeś gdzieś Matta?
Rhodey: Włochy przegrali z nami dwa do jednego
Tony: Eee... O czym ty mówisz?
Rhodey: Oglądałem mecz piłki nożnej i świetnie sobie poradziła drużyna ze Stanów
Tony: Rhodey, ty nigdy nie oglądasz sportu
Rhodey: Masz rację

Ten uśmieszek. Niech to szlag! Madame Mask! Wszystko stało się jasne, kiedy zaczęła zmieniać twarz na każdą osobę, jaką znałem. Rhodey, Pepper, Matt, Duch... Mogła być każdym. Miałem mętlik w głowie. Kiedy tak naprawdę nie rozmawiałem z oszustką?
Gdy chciałem ją dorwać, dość szybko znalazła się za moimi plecami, przykładając ostrze do gardła.

Tony: Czego ty chcesz?
Sąsiadka: Pragnę zemsty... Od samego początku tego chciałam, a twój czas dobiega końca. Już nikt cię nie uratuje. Jesteś mój!
Tony: FRIDAY!
Sąsiadka: Oj! Twój głupi komputerek nie będzie psuł nam zabawy. Hahaha!

Nagle usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Przez okienko nad wejściem prześlizgnął się Rhodey. Ten prawdziwy. Szybko wstał z ziemi, mierząc do baby. Bałem się, że nie poradzi sobie z nią, bo była sprytniejsza i w każdej chwili mogła go okrutnie zranić. Próbowałem jakoś się uwolnić. Poczuła ten zamiar i przycisnęła bardziej nóż.

Rhodey: Wypuść mojego przyjaciela!
Sąsiadka: Jeden fałszywy ruch, a przetnę mu łeb! Odłóż broń i nic nie rób... Powoli
Tony: Rhodey... nie
Sąsiadka: Milcz, Stark!
Tony: Aaa!
Rhodey: Zostaw go!
Sąsiadka: Mówiłam, że skrzywdzę zakładnika? Mówiłam, więc nie lekceważ mnie. Dobrze ci radzę

Po szyi spływała stróżka krwi. Wystarczyło ostatnie cięcie, by mnie zabić. Ona tylko pogrywała z nami. Czekała na coś, a może raczej na kogoś. Cholera! Pepper! Nie mogłem jej wezwać, bo stałaby się łatwym celem.

~*Trzy godziny później*~

**Pepper**

Wróciłam do Nowego Jorku. Nie byłam nikomu potrzebna, więc leciałam do bazy. Nie mogłam skontaktować się z FRIDAY. Zasięg padł? To niemożliwe. Coś tu nie gra. Tony pozostał sam. Musiałam działać. Przyspieszyłam moc w butach, docierając do fabryki. Przeraziłam się na widok stłuczonego okienka. Zza drzwi słyszałam krzyki. Trzy różne głosy, które poznałabym bez problemu. Tony, Rhodey i... Nie wierzę! Ta gnida tu przylazła?! Oj! Już ja jej pokażę! Rozwaliłam drzwi z repulsora. Mój mąż mnie za to zabije. Trudno, ale trzeba było wejść, by sprawdzić, skąd te piski. Czułam, jak serce mocniej bije, aż chce podskoczyć do gardła. Co tu się wyrabia? Bez pytania o nic wymierzyłam w wariatkę, celując w ramię. Jeden strzał, a na pamiątkę zostanie dziura.

Pepper: Oj! Jak mi przykro, ale to było za Tony'ego!
Sąsiadka: Hahaha! Tak łatwo mnie nie zabijesz, choć najpierw uratuj swojego syna
Tony: Matt? Co ty mu zrobiłaś?!
Rhodey: Tony, spokojnie
Tony: Odpowiadaj! Tknęłaś naszego syna?!
Sąsiadka: Przekonaj się sam, Iron Manie

I zniknęła. Tak po prostu się diabelnie zaśmiała, a Tony nie chciał siedzieć bezczynnie. Natychmiast wstał, biegnąc do domu. Rhodey razem ze mną też zmierzał w te same miejsce.

Tony: MATT! MATT, GDZIE JESTEŚ? NIC CI NIE JEST?
Matt: NA GÓRZE! NIE MOGĘ OTWORZYĆ DRZWI!
Pepper: Tony, stój! To pułapka!
Tony: Co?

W domu rozległ się dźwięk bomby. Przykryłam nas polem siłowym, ale jej siła doszła do pokoju syna. Rhodey pomógł wyciągnąć dzieciaki razem ze swoim bratem. Strach sięgnął zenitu. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Wynieśli ich do bazy, gdy ja ogarniałam bałagan.

**Rhodey**

Madame Mask musi zginąć. Jak ona mogła wysadzić pół domu? Chce zemsty, ale wszyscy ją odczuwają. Nastolatkowie leżeli w pokoju medycznym, lecz nie doznali żadnych urazów. Tony był wściekły i zaczął wyżywać się na stole roboczym. Uderzał pięściami, rzucał narzędziami, a do tego chciał rozwalić komputer. Natychmiast podbiegłem do niego, wyginając ręce, jak przy aresztowaniu robią policjanci.

Rhodey: Opanuj się! Żyją! Dorwiemy tę szmatę, ale na razie ochłoń
Tony: Wpuściłem ją pod własny dach! Naraziłem wszystkich! Mogliście zginąć!
Rhodey: Tony, uspokój się... Jeśli ona wróci, będziemy gotowi
Tony: Znowu FRIDAY unieszkodliwiła! Czy ja jestem taki głupi, że nawet przedszkolak obejdzie moje zapory zabezpieczeń?!
Rhodey: Ej! Nie mów tak
Tony: Rhodey? Kim ty jesteś?
Rhodey: Twoim przyjacielem, ale i też bratem oraz partnerem w walce
Tony: Na pewno jesteś Rhodey'm?
Rhodey: Na pewno

---***---

Zwalniam z notkami. Dziennie po jednej, bo pracuję nad pewnym projektem.

2 komentarze:

  1. O rany ale sie dzieje :o Mask atakuje szkoda, że Pepper jej nie zabiła. Szkoda że traz będzie tylko 1 notka dziennie ale trudno, rozumiem. Czekam na nn i oczywiscie weny życze ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Mask powinna zginąć. Wszystko się poprawi w swoim czasie. No z notkami muszę zwolnić, bo opo ma się zakończyć równo w rok, czyli 26 październik. Jednak fajnie, że czytasz ;)To mnie bardzo cieszy.

      Usuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X