Part 199: Atak zbroi




~*Sześć godzin później*~

**Katrine**

Wstałam o dziewiątej z łóżka i nadal nie było nikogo poza mną. Czułam się dziwnie, lecz nie musiałam znosić okropnego bólu głowy, jak wcześniej. Na stoliku znalazłam talerz z tostami oraz sok winogronowy. Do tego była dołączona kartka.

Hej, Katty. Przyniosłem ci śniadanie.
Na pewno jesteś głodna. Oby tobie zasmakowało.
PS: Gdybyś czegoś potrzebowała, siedzę nad odrabianiem lekcji w pokoju.
Trzeba nadrobić zaległości :)
Matt


Katrine: Jaki ty uroczy, Matty

<<Dla ciebie zrobi wszystko>>

Katrine: Eee... Kim ty jesteś? Kto się tu ukrywa?

<<Przepraszam... Chciałam upewnić się, że wszystko z tobą w porządku... Nie bój się. Nikt cię tu nie skrzywdzi>>

Katrine: Na pewno?

<<Bez obaw. Hydra nie wie o tym miejscu>>

Katrine: Czy można wiedzieć, jak się nazywasz, komputerku?

<<Bystra jesteś... Nazywam się FRIDAY>>

FRIDAY? Kto wymyślił tak dziwną nazwę? Pewnie ojciec Matta, nim kopnął w kalendarz. Niby umarł, a Iron Man wciąż działa.
Gdy chciałam wyjść, drzwi zatrzasnęły się. Uruchomił się jakiś protokół bezpieczeństwa i ciągle dzwonił alarm. Dlaczego?

**Tony**

Powoli otwierałem oczy. Gadania mojej rudej nie dało się uniknąć. Do tego szykowały się kłopoty w mieście. Musiałem uzbroić się w zbroję. Jednak dźwięk ucichł. Zauważyłem Rhodey'go, który wyłączył ostrzeżenie. Chciałem lecieć na akcję, ale nie mogłem ruszyć kończynami. Co się stało? Czemu mnie związali?

Rhodey: Pepper, skończ gadać. Obudził się
Tony: Rhodey? Dlaczego jestem związany? Odbiło wam?
Pepper: Nam?! To ty jesteś chory!
Rhodey: Tylko na niego nie krzycz
Pepper: Oj! Ja wiem, co mam mówić do własnego męża! Tony, ty idioto! Czemu zachowywałeś się, jak ćpun po prochach?! Mało brakowało, a posunąłbyś się do rękoczynów
Tony: Co?! Rhodey, czy to prawda?
Rhodey: Niestety, dlatego nigdzie nie lecisz
Tony: Ludzie są w niebezpieczeństwie!
Rhodey: Zajmę się tym
Tony: Nie dasz rady. Przecież już dawno nie walczyłeś
Rhodey: A ty nie możesz... FRIDAY, przeskanuj organizm Tony'ego w poszukiwaniu substancji toksycznych

<<Skanowanie...>>

Tony: Pepper, zraniłem cię?
Pepper: Jeszcze nie... Ty coś pamiętasz ze swojego odpału?
Tony: Jak przez mgłę, więc raczej nic

<<Analiza dobiegła końca. W organizmie jest aktywny specjalny środek halucynogenny, powodujący urojenia, zaburzenia psychiczne, które w głębszym stopniu mogą trwale uszkodzić układ nerwowy>>

Tony: Jak do tego doszło?
Pepper: Na pewno nic tobie nie podawali?
Tony: Moment... Coś było

Przypomniałem sobie moment, kiedy obudziłem się z koszmaru. Doktorek mnie uspokajał, a potem uśmiechnął się i coś mi podał. Cholera! Jeśli Madame Mask nadal pozostała na wolności, to ona wtedy była w bazie powietrznej SHIELD.

Pepper: Tony, co się dzieje?

Nagle usłyszałem, jak w wiadomościach mówili o zamieszkach w mieście z użyciem... zbroi. Przyjrzałem się temu, rozpoznając skradzione schematy pierwszych modeli Iron Mana. Pancerz specjalny, War Machine i prototyp Iron Mongera. Wszystkie siały chaos i spustoszenie, a ja nie mogłem nic zrobić.

Pepper: Tony...
Tony: Rozwiąż mnie... Muszę działać
Rhodey: Ale nie sam... Lecę z tobą
Pepper: I ja też!
Tony: Pep, ktoś powinien zostać z Mattem i tą dziewczyną
Pepper: FRIDAY tu jest. Zresztą, można poprosić Robertę o pomoc
Rhodey: Nie ma mowy. Masz zostać. Będę go pilnował

Uwolnił mnie z lin i wskoczyłem do zbroi. Razem polecieliśmy w centrum ataków.

**Pepper**

Nie ma mowy, że uniknę takiej szalonej rozrywki. To świetna okazja, by przetestować Rescue. Komputer powiedział mi sposób na kamuflaż. I tak o to leciałam za tymi głąbami. Drugie dodatkowe oko do chronienia bezmózga się przyda.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu, przestępcy byli w spoczynku. Nic nie robili. O co chodzi? Czyżby podstęp?

Tony: War Machine, widzisz to, co ja? Chyba nie poddali się dobrowolnie
Rhodey: Bądźmy czujni... Wojna wisi w powietrzu
Tony: Skąd wiesz?
Rhodey: Bo czekają na coś
Pepper: Ale się nie doczekają
Tony, Rhodey: PEPPER?
Pepper: Nie da się was upilnować z daleka
Tony: Wracaj do bazy! Tu nie jest bezpiecznie!
Pepper: Oj! Na razie jest cisza
Tony: Pepper!

Zostałam trafiona jakiś laserem, który z łatwością mnie powalił na ziemię. System nie odpowiadał. Chłopaki podlecieli do mnie, lecz znowu nastąpił strzał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X