Part 198: Rescue


**Rhodey**

Dawno nie widziałem Tony'ego w tak dobrym humorze. To trochę podejrzane, choć mnie też ucieszyła ta wiadomość o śmierci dawnej sąsiadki. Oby już nikt nie popsuł nam życia. Niebawem wrócę do walki z przestępczością, lecz najpierw te ważniejsze sprawy. Muszę podołać w roli przyszłego tatuśka. Najpierw czeka mnie rozmowa z rodzicami.
Z zamyśleń wyrwał pisk Pepper. Brawo, geniuszu. Zrobiłeś to. Czyli koniec świata nadchodzi.

Pepper: Nie wierzę. Nie wierzę! Tony, czy to...
Tony: Aha! Przedstawiam ci najnowszy model zbroi. Oto Rescue
Pepper: Wow! Jest świetna! Mogę ją przetestować?
Tony: Hehe! Nie tak szybko... Najpierw powinnaś poznać jej funkcje... Dostosowana do misji szpiegowskich z elementami niewidzialności oraz podstawowego rdzenia mocy. Rescue sprawdza się lepiej w powietrzu ze względu na swoją lekkość, więc my z War Machine będziemy cię wspierać w walce
Pepper: Hahaha! Nie potrzebuję pomocy. Sama mogę połamać kilka kości wrogom
Rhodey: No i widzisz, co narobiłeś?
Tony: Dość długo się wahałem, ale zobaczymy, czy zrobiłem błąd... Podoba się?
Pepper: No pewnie, że tak. Hahaha! Strzeżcie się złoczyńcy! Nadchodzi Rescue!
Tony: Jazdę próbną zrobisz później
Rhodey: Żeby nie zdemolowała w jedną noc pół Nowego Jorku
Pepper: Ej! To było naprawdę wredne. Nadal jesteś zły za grzebanie w komórce?
Rhodey: Tak, lecz na szczęście nie napisałaś do niej nic głupiego
Pepper: Wiesz... Yyy...
Rhodey: Pepper...
Pepper: Chciałam to zrobić
Rhodey: Pepper!

Zacząłem się gonić z rudą, a nasz geniusz próbował nie paść ze śmiechu. Wyglądało to dosyć zabawnie, zaś jej piski tylko dawały więcej satysfakcji. Ciekawe, jak długo wytrzyma?

**Tony**

Wiedziałem, że Rhodey jedynie się z nią droczył, więc raczej nie spadnie ani jeden rudy włos z głowy. No chyba, że będzie biegał za Pep z nożyczkami.
Kiedy oni robili ze zbrojowni szkolny plan zabaw, zbadałem zwłoki w pomieszczeniu medycznym. W tym samym, gdzie leżała Katrine. Matt czekał, aż się obudzi.

Tony: Wyliże się... Nie martw się
Matt: Może i racja, ale mogła zostać bardziej ranna
Tony: Hej! Ocaliłeś ją. Jest dobrze
Matt: A czemu sprawdzasz ciało tej baby?
Tony: Chodzi mi o moce maski, czy wpłynęły jakoś na jej zachowanie, ale... Nie wierzę... FRIDAY?

<<Przepraszam cię, Tony. Twój system obronny działa na każdego przeciwnika i wymierzyłam w nią bronią>>

Matt: Tato, co się dzieje?
Tony: Pepper nie będzie zachwycona
Matt: Czemu?
Tony: Madame Mask... Ona... Ona wciąż żyje

Poczułem strach o swoją rodzinę. Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, bo ktoś inny miał maskę. Wcześniej leżała przy ciele, więc oszustka musiała tu wrócić. Powinienem powiedzieć o tym reszcie, zaś DNA z włosa utwierdziło mnie w przekonaniu o planie wariatki.
Po wyjściu z lecznicy, nie widziałem swoich przyjaciół. Moje serce zabiło bardziej na widok starych wrogów. Mandaryn i Kontroler? Nie. Nie!

Tony: Jakim cudem wy żyjecie?! Odejdźcie stąd! FRIDAY, celuj w nich!
Pepper: Tony, co z tobą? Źle spałeś?
Tony: Odejdź, Gene! Ty... Ty nie istniejesz!
Rhodey: Tony, coś ty brał za świństwo? Nafaszerowali cię dragami w SHIELD?
Tony: Kontroler? Nie! Tylko nie to! Co ty tu robisz?! Jakim prawem nadal jesteście żywi?!
Pepper: Oprzytomnij, głupku!
Tony: FRIDAY, strzelaj!

<<Nie wykonam tego rozkazu>>

Tony: Zrób to! Nie sprzeciwiaj się swojemu stwórcy! Zabij ich!
Rhodey: Kompletnie tobie odbiło?! Posłuchaj, co ty mówisz!
Pepper: Tylko w jeden sposób wróci do normalności
Rhodey: Pepper, nie rób tego!

Zbroja była tak daleko, a wrogowie znajdowali się coraz bliżej. Wpadałem w jeszcze większą panikę, aż poczułem, jak czymś oberwałem w głowę. Klucz francuski? Mrugnąłem raz, widząc na nowo swoich bliskich.

Tony: Co.. to... było?

Ledwo spytałem, pogrążając się w ciemności

**Katrine**

Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Nie wiedziałam, gdzie się znajdowałam. Próbowałam kogoś zawołać, bo byłam zaniepokojona. Chciałam usłyszeć wyjaśnienia. Do sali wbiegł... Matt? To on mnie tu zabrał?

Katrine: Gdzie... jestem?
Matt: W bezpiecznej kryjówce, więc nic ci nie grozi... Chyba nie... Nieważne... Dobrze się czujesz?
Katrine: Dziwne... Chyba oberwałam w makówkę... Jedyne, co pamiętam, to rozkaz matki. Chciała mnie porwać... Nie udało jej się
Matt: Bo twój anioł nad tobą czuwa
Katrine: Anioł?
Matt: Taki opiekun z nieba

Cmoknął mnie w czoło i zostałam sama. Ponownie pogrążyłam się we śnie, zasypiając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X