Part 196: Totalna katastrofa


**Tony**

Nie potrafiłem inaczej zareagować, niż zaśmiać się z jej słów. Wciąż pamiętałem temat ostatniej rozmowy z Rhodey'm. Na pewno podoła w byciu tatusiem, a Pep musi zrozumieć, że też szuka szczęścia w drugiej połówce. Myślałem, że mnie zabije za ten głupawy uśmieszek, ale dawno nie było na to okazji. Uwielbiam, gdy traci nad sobą kontrolę. Pierwszy raz nie czułem bólu. Może ten nowy implant będzie w stanie przekazać więcej mocy do zbroi. Coś czułem, że jeszcze dziś się mogę o tym przekonać.

Pepper: Śmiejesz się ze mnie? Poczekaj, aż wrócimy i ci wybiję te twoje perełki!
Tony: Hahaha! Pep, spokojnie... Rhodey też zasługuje, by być szczęśliwym. Naprawdę tak duży masz z tym problem?
Pepper: Tony, ty nie rozumiesz. On ma dziecko z inną kobietą!
Tony: Skąd wiesz? Oj! Na pewno Rhodey milczał w tej sprawie, więc... Włamałaś się do jego telefonu?
Pepper: Ja?! Nie!
Tony; Mów prawdę, bo jeśli się nie przyznasz, jak się dowiedziałaś, przetopię twoją zbroję
Pepper: Że, co zrobisz?! NIE! NIE RÓB TEGO! TONY!

Jej krzyki musiał usłyszeć każdy. Doktorek pojawił się błyskawicznie, a za nim wparował przyjaciel z moim synem. Świetnie, a FRIDAY wciąż stała przy łóżku bez żadnej reakcji. Wszyscy byli przerażeni, ale od razu się uspokoili, nie widząc zagrożenia.

Dr Yinsen: Co się dzieje? Czemu tak krzyczysz?
Tony: Po prostu troszeczkę pogroziłem naszej papryczce
Pepper: Papryczce?!
Rhodey: Tony, ja się cieszę, że w końcu zdrowiejesz, ale drażnić się z nią będziesz, jak wrócisz do domu
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Tak?
Pepper: Chyba coś zgubiłeś. Hahaha!
Rhodey: Tony, pozwoliłeś jej na to?!
Dr Yinsen: Przestańcie krzyczeć... Wszystko gra?
Tony: Oczywiście
Pepper: Kto to jest Ivy?
Rhodey: Zabiję! ZABIJĘ! ODDAWAJ MI MÓJ TELEFON!
Pepper: Eee... Nie. O! Matt, zapomniałam powiedzieć, że Katrine do ciebie dzwoniła
Matt: Mamo! Dlaczego mnie nie obudziłaś?!
Dr Bernes: CISZA! Natychmiast stąd wyjdźcie i dajcie nam pracować!
Dr Yinsen: Dobrze mówisz... Poczekajcie na zewnątrz

Cała trójka wyszła za rozkazem lekarki. On jedynie sprawdził pracę nowego mechanizmu, diagnozując objawy, które mogłyby być groźne. Victoria jedynie przyglądała się zbroi w spoczynku. Sama naprawiła uszkodzenia, więc mogłem walczyć. Wystarczy tylko się stąd wydostać.
Kiedy analiza pikadełka dobiegła końca, otrzymałem do ręki wypis. Nie tego się spodziewałem.

Dr Yinsen: Nie będę cię dłużej zatrzymywał, ale musisz na siebie uważać. Twój organizm przez kilka dni może dziwnie reagować na zmiany, bo od teraz rozrusznik ładujesz raz na tydzień, więc nie zdziw się, kiedy poczujesz się senny przy braku zmęczenia. Mogą pojawić się też problemy z koncentracją, całkowite otępienie, czy zwykłe zawroty głowy... Tony, pamiętaj, żeby nie lecieć od razu na misję. Potrzebujesz przyzwyczaić się do nowej sytuacji... Będziesz dbał o siebie?
Tony: Będę uważał, lecz jako Iron Man zawsze podejmuję ryzyko... Czy mogę dostać zapasy leków dożylnych?
Dr Yinsen: W porządku... Już wcześniej o tym pomyślałem... Dzwoń, gdyby działo się coś niepożądanego i ujarzmij furię swojej żony
Tony: Hehe! Z tym ostatnim zawsze mam problem
Dr Yinsen: Powodzenia, Iron Manie

Uśmiechnął się głupawo, uwalniając mnie z kabli oraz wszelkich urządzeń. Wszedłem do zbroi i wychodziłem z helikariera, zabierając ze sobą Pepper, Rhodey'go i Matta. Wracaliśmy do domu, choć wpierw musiałem zahaczyć o zbrojownię.
Po znalezieniu się na miejscu, byłem w szoku, co zobaczyłem. Martwe ciało Madame Mask. Ktoś musi składać wyjaśnienia. Zresztą, nigdy jej nie lubiłem, ale chciałem znać prawdę, jak doszło do zabójstwa.

**Matt**

Katrine znowu dzwoniła. Pięć nieodebranych połączeń. Wykorzystałem czas, gdy FRIDAY relacjonowała przebieg walki z wariatką, by porozmawiać z ukochaną na spokojnie. Przeszedłem nieco dalej od zbrojowni. Jednak nadal nie spuszczałem ich z oczu. Mama była wściekła i to mogło się źle skończyć.

Matt: Katrine?
Katrine: Matt, czy to ty?
Matt: Spokojnie. Jestem sam... Przepraszam cię za moją mamę, ale chyba nie miała nic lepszego do roboty... Jeśli nie usłyszysz pisków, to wszyscy żyją
Katrine: Jeju! Tak źle?
Matt: Wujek się też wkurzył, bo szperała mu w telefonie... Katrine, wszystko gra?
Katrine: Uciekłam od ojca i nie mam, gdzie mieszkać... Czy to byłby problem, gdybym...
Matt: Ej! Nie ma problemu. Wpadnij do mnie
Katrine: Na kilka dni, aż się uspokoi
Matt: O co poszło?
Katrine: Chciałam z tobą pojechać na wycieczkę, a on mnie zamknął w pokoju. Uciekłam przez okno, lecz najgorsze jest to, że ktoś ciągle obserwuje każdy mój ruch
Matt: Kto?
Katrine: Moja matka

Z przerażenia upuściłem telefon na podłogę. Bałem się o nią i musiałem coś zrobić. Raczej ojciec się nie pogniewa, gdy "pożyczę" zbroję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X