Part 191: Strefa zagrożenia


**Tony**

Po kilku kolejnych minutach, dotarło do mnie, że Rhodey sypiał z kobietą. I to nie byle jaką, bo samą generał. Musiałem mu pomóc tak, jak on zwykle pomagał mi. Jeśli jego przypuszczenia okażą się prawdą, Roberta zostanie babcią. Chyba tego nie przeżyje. Niestety, ale Pepper się dowie i będzie z niego się porządnie nabijać.
Nagle znowu poczułem się słabo, ale usiadłem na kanapie. Raczej szynko nie znikną efekty po walce. Chyba, że to coś innego. Nie. Niemożliwe.

Rhodey: W porządku?
Tony: Zdrzemnę się i od razu będzie lepiej
Rhodey: Wcześniej jakoś dbałeś o siebie. A teraz? Co się z tobą stało?
Tony: Ech! Sam nie wiem. Dużo się działo, ale najważniejsze, że znowu jesteśmy w komplecie. Teraz razem możemy wygrać tę wojnę
Rhodey: Jaką wojnę?
Tony: Wojnę pancerzy... Złoczyńcy dostali schematy i każdy z nich może zaatakować
Rhodey: Z moim przyjemniaczkiem nie mają szans
Tony: Nie byłbym taki pewny, Rhodey
Rhodey: Co z Yinsenem?
Tony: Został uniewinniony, więc to dobra wiadomość
Rhodey: A zła?
Tony: Sąsiadka nie daje nam żyć

Przed oczami miałem ostatnie ataki spowodowane przez sąsiadkę. Gdyby nie ona, nie byłbym w stanie tak szybko umrzeć. Niestety. Doktorek ostrzegł, że ostatni atak serca skończy moje życie. Trudno. Pogodzę się z tym, gdy zapewnię bezpieczeństwo najbliższym.
Kiedy chciałem zobaczyć się z Pepper i Mattem, usłyszałem głośny hałas z jakiegoś urządzenia. To był implant.

Rhodey: Tony, coś nie tak? Powiedz coś

Dźwięk mechanizmu był coraz głośniejszy, że musiałem zasłonić rękami uszy, a ból przeszedł błyskawicznie po całym ciele. Czułem chwilowy paraliż, aż patrząc na Rhodey'go, upadłem. Dusiłem się, lecz próbowałem złapać oddech. Chciał mnie uspokoić, ale prędzej wpadłem w panikę. Potrzebowałem oddychać. Potrzebowałem tlenu. Jeszcze przez chwilę spoglądałem na jego twarz, aż ból przy implancie na tyle wzrósł, że straciłem przytomność.

**Pepper**

Chłopaki musieli ze sobą pogadać. Taa... Męskie sprawy. Niech im będzie, ale pizzy za karę nie dostaną. Jadłam z Mattem kolację w milczeniu. Wyglądał na zamyślonego, więc nie chciałam mu przeszkadzać. Jednak cisza zamieniła się w tak przeraźliwy hałas, że musiałam sprawdzić, co oni wyprawiają w zbrojowni. Dość szybko skończyło się brzęczenie i znowu nastąpiła cisza, lecz musiałam do nich pójść.
Gdy znalazłam się na miejscu, Rhodey sprawdzał, czy z Tony'm wszystko gra. Leżał na podłodze bez żadnej reakcji. Natychmiast podbiegłam sprawdzić, jak się czuje.

Pepper: Rhodey, co z nim? Jak do tego doszło? Pracował? Rhodey!
Rhodey: Pepper, ciszej, bo ogłuchnę! Na początku wszystko grało, a potem implant zaczął hałasować
Pepper: Implant?
Rhodey: To on tak dudnił... Musimy go zabrać do szpitala
Pepper: Jak bardzo z nim źle?
Rhodey: Nie jestem w stanie ocenić, bo zemdlał przez ból... Pepper, czy coś wiesz? Każda informacja może pomóc
Pepper: Dużo się działo
Rhodey: Oj! Wiem, ale coś konkretnego!
Pepper: Cholera! Przecież naprawiał implant!
Rhodey: Był uszkodzony?
Pepper: W niewielkim stopniu
Rhodey: Dr Yinsen powinien mu pomóc

Ostrożnie chwycił rannego z podłogi. Pojechaliśmy autem do szpitala. Ciągle kontrolował jego funkcje życiowe. Był taki blady, a szybciej jechać nie mogłam. Policji wolałabym uniknąć, choć życie mojego męża stanęło na krawędzi.
Po jakimś kwadransie, pobiegłam szukać doktorka. Rhodey czekał w poczekalni, ale na szczęście szybko znalazłam specjalistę, który bez większego namysłu zabrał Tony'ego na operację. Nic nie tłumaczył. Zamknął drzwi i zajął się swoją pracą. Usiedliśmy przed blokiem, czekając na jakieś wieści. Rhodey długo nie usiedział w miejscu, bo zerwał się przez telefon. Kto jest taki ważny?

**Rhodey**

Nie powinienem opuszczać Pepper w tak trudnej chwili. Nie teraz, kiedy życie Tony'ego było śmiertelnie zagrożone. Nie wiedziałem, czy przeżyje, ale wciąż myślałem pozytywnie. Rozmowa z Ivy nie mogła poczekać. Wyszedłem ze szpitala, odbierając połączenie.

Rhodey: Wybrałaś zły moment na rozmowę
Gen. Stone: Przepraszam... Zadzwonię później... Albo nie! To nie może czekać!
Rhodey: Mów
Gen. Stone: Zrobiłam test ciążowy
Rhodey: Jaki wynik?
Gen. Stone: Myślałam, że będę mogła jeszcze pobyć w Akademii, ale dzięki tobie już nie mogę
Rhodey: Czyli?
Gen. Stone: Durniu, mam z tobą dziecko!
Rhodey: Słucham?!
Gen. Stone: Będziesz tatusiem!


---***---

Okey. Minęła rocznica. Pora brać się za kolejne notki. Za tydzień w poniedziałek będzie ostatnia notka z fazy dziewiątej. Jednak opo nadal trwa. Jest najdłuższe. Wytrwacie? Dla mnie to też wyzwanie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X