Part 161: To skomplikowane

**Tony**

Wypadek? To nie mógł być przypadek. Chyba rozkoszować się namiętną ukochaną będę mógł dopiero później. Teraz liczyło się zdrowie dzieci. Szybko ubrałem się, wkładając dżinsy i bluzkę. Pepper musiała mnie zapytać, bo po implancie, którego światło się przebijało przez ubranie, zauważyła, że czegoś się bałem. Rozłączyłem się z Mattem, gdy mi podał adres, w jakim znajdą się szpitalu. Jednak jedynie Victoria będzie musiała im pomóc.

Pepper: Tony, co się dzieje? Wiesz, że nie powinieneś się denerwować
Tony: N... Nasze dzieci... miały wypadek
Pepper: Co? Jak to się stało?
Tony: Ktoś potrącił je na pasach. Matt mówił, że szybko stanie na nogi, ale Lily bardziej oberwała w głowę
Pepper: Cholera! Czy nigdy nam nie dadzą spokoju?!
Tony: Pep, sam też się tego nie spodziewałem. Dowiemy się, kto zaatakował

Przytuliłem ją, by dał upust swoich emocjom.

**Matt**

W końcu pogotowie się pojawiło. Policja również i już zaczęła zaznaczać ślady. Dopytywali mnie, co się stało. Powiedziałem jedynie, że uderzyło w nas auto, a rejestrację... Moment... Numery znam. Od razu podałem funkcjonariuszom, bo może uda im się złapać sprawcę. Dziwne, że mój instynkt nie alarmował na zagrożenie. Widocznie myślenie o Katrinie wyłącza tą zdolność. Trzymałem Lily, tamując chusteczką krwawienie, aż podszedł lekarz. Znajoma twarz.

Dr Bernes: Co się dzieje?
Matt: Jest nieprzytomna i krwawi
Dr Bernes: Właśnie widzę... A jak z tobą?
Matt: Wyliżę się
Dr Bernes; Matt, mów
Matt: Tylko mnie boli całe ciało, ale nic mi nie jest
Dr Bernes: Zobaczymy po badaniach
Matt: Pani pracuje zamiast doktorka?
Dr Bernes: To skomplikowane

Pomogłem przenieść siostrę na nosze szpitalne i pojechaliśmy do szpitala. Cały czas trzymałem się za rękę, choć sam zacząłem słabnąć. Mój wzrok się rozmazywał. Chyba poza bólem każdego skrawku ciała, musiałem też oberwać w głowę. Poczułem, jak z nosa wyciekała krew.

Dr Bernes: Połóż się i nie ruszaj... A tak mówiłeś, że z tobą wszystko gra
Matt: Nie widziałem tego wcześniej
Dr Bernes: W porządku. Zajmę się wami
Matt: Co z Lily?
Dr Bernes: Stabilna, ale dla pewności muszę zbadać implant... Rodzice już wiedzą?
Matt: Mamy tylko mamę
Dr Bernes: Spokojnie. Wiem o wszystkim. Zanim Ho został aresztowany, wyjawił mi, co ukrywał
Matt: Aresztowany? Dlaczego?
Dr Bernes: Mówiłam ci, Matt. To skomplikowane
Matt: Oby dorwali drania
Dr Bernes: Skoro znają numer rejestracji, długo się nie ukryje

~*Dwie godziny później*~

**Tony**

Dojechałem z Pep na miejsce. Wiedziałem, kogo należy szukać. Akurat wychodziła z jakiejś sali, gdzie prawdopodobnie były nasze pociechy. Podeszliśmy do niej, by uzyskać jakieś informacje.

Tony: Zajmujesz się Mattem i Lily?
Dr Bernes: Tak, a ciebie nie powinno tu być. Uznają cię za zmarłego, pamiętasz?
Tony: Chcę wiedzieć, co się z nimi dzieje. Chyba jako ojciec mogę uzyskać informacje?!
Pepper: Tony, spokojnie... Niech pani powie, czy bardzo są ranni?
Dr Bernes: Mogło być gorzej, ale najbardziej ucierpiała ich głowa
Tony: Bardzo z nimi źle?
Dr Bernes: Sami oceńcie

Pozwoliła wejść, żeby zobaczyć, jak się czują. Wyglądały na takie spokojne. Podeszliśmy do nich, siadając obok łóżek. Chwyciłam Lily za rękę, zaś Pepper dawała siłę Mattowi. Martwiłem się.

Pepper: Wyjdą z tego. Nie bój się
Tony: Gorzej z tym, który do tego dopuścił
Dr Bernes: Mogę cię porwać na chwilę?
Pepper: Tony, co przede mną ukrywasz?
Tony: Nic takiego. Zaraz wrócę

Cmoknąłem ją w policzek, wychodząc z sali. Wiedziałem, o czym chciała rozmawiać. Tylko problem w tym, że nie mam żadnych informacji. Jednak spróbowałbym coś powiedzieć.

Dr Bernes: Skontaktowałeś się z Robertą?
Tony: Z Rhodey'm, żeby jej przekazał
Dr Bernes: I co?
Tony: Na razie nic nie wiem... Jak doszło do aresztowania?
Dr Bernes: Po prostu przyszli policjanci i go zgarnęli. Zabrali wszystkie mieszanki... Ho bronił mnie, kłamiąc, że nic nie wiem. Byłam już przesłuchiwana, ale nie mogłam się przyznać do współudziału
Tony: Przecież nikogo nie zabił
Dr Bernes: Pamiętasz, jak upozorował twoją śmierć?
Tony: Coś mi świta
Dr Bernes: To właśnie wtedy ktoś zauważył, co robił. Nie wiem, kim była ta osoba, ale na pewno nie ze szpitala
Tony: Duch
Dr Bernes: Raczej nie

**Rhodey**

W końcu skończyłem ten morderczy maraton. Z pomocą jednego kadeta zdołałem dojść do koszar. Jednak ona jeszcze ze mną nie skończyła. Pozwoliła mi jedynie przekąsić bułkę i od razu wysłała mnie na tor przeszkód.

Rhodey: Madame, proszę mi darować. Mogę jutro?
Gen. Stone: Nie narzekaj. Powinieneś wiedzieć, że nie toleruję gadulstwa! Jeśli chcesz tu przeżyć, przestań być żółtodziobem!
Rhodey: Nie jestem żółtodziobem!
Gen. Stone: Tak? Przekonajmy się. Masz dziesięć minut na przejście toru. Druty, ścianka i tak dalej
Rhodey: Boże! Za jakie grzechy?
Gen. Stone: Tchórzysz?
Rhodey: Nie powiedziałem tego
Gen. Stone: Czas... Start!

Z trudem pobiegłem na trasę, ale musiałem jakoś przekonać panią generał, że nie jestem żółtodziobem. Nie ma prawa mnie tak nazywać.

--**---

Kolejna notka dopiero w sobotę. Czas wolny się skończył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X