**Rhodey**
Wyjąłem kopertę z szuflady biurka i wziąłem się za czytanie listu. Ciekawe, co chciał mi przekazać?
Kochany bracie,
Chciałbym cię przeprosić, że zostawiam ciebie z tymi wszystkimi problemami, które wiążą się z ratowaniem świata. Jednak wolałbym, żebyś się skupił na swoim własnym życiu, jakim jest Akademia Wojskowa. Wiem, że wiązałeś z nią przyszłość. Marzyłeś o tym. I nie musisz się martwić, kto będzie zajmował się walkami z groźnymi przestępcami, bo SHIELD ma specjalne jednostki powołane do zażegnania każdego zagrożenia.
Czy mógłbym mieć dla ciebie prośbę? Czy byłbyś w stanie zaopiekować się moją rodziną tak, jak kiedyś Roberta troszczyła się mną po wypadku razem z twoim ojcem? Mam nadzieję, że porzucisz w końcu swoją kochankę na rzecz miłości w realnym świecie. Zasługujesz na nią, jak prawdziwy mężczyzna. Jeśli myślisz, że to jakiś żart, to jesteś w błędzie. Chcę twojego szczęścia i życzę ci, jak najlepiej.
Jednak proszę cię o wybaczenie za to, co zrobiłem, ale nie widziałem innego wyjścia, jak ratowanie życia mojej ukochanej córki, którą kocham nad życie.
Jako, że mi pomagałeś przez te wszystkie lata od czasu wypadku, chciałbym coś po sobie pozostawić. Coś, co będzie wyłącznie dla ciebie pamiątką, czyli zdjęcie naszej trójki, gdy jedynie byliśmy przyjaciółmi, a teraz staliśmy się rodziną.
Kocham cię, jak brata
Tony
Nie spodziewałbym się, że tak wszystko idealnie zaplanuje. Czyli SHIELD ma się zajmować łapaniem złoczyńców? War Machine na emeryturę? Mowy nie ma. Jednak z drugiej strony, to muszę się zająć Akademią Wojskową. I jeszcze wpadł mu głupi pomysł z dziewczyną. Jestem szczęśliwy nawet bez niej. Dobrze mi z tym.
Po przeczytaniu listu chciałem wrócić do rodziców, ale usłyszałem jakiś hałas. I to nie byle jaki. Cholera! Whiplash! Ostrożnie zerknąłem przez okno. Czy to naprawdę był on?
**Katrine**
Nie musiałam zbyt długo czekać na Matta. Był punktualnie o osiemnastej, jak się umówiliśmy w pizzerii. Zamówiłam po średniej pizzy, frytkach i litrze coli. Mogłam jakoś się pomalować, ale gdybym to zrobiła, ojciec wiedziałby, że kłamię. No trudno. Na bal mam zamiar wyglądać, jak prawdziwa dziewczyna.
Katrine: Hej, Matt! Wybacz za kłopot. Nie powinnam cię prosić, żeby się spotkać, bo pewnie jesteś w niezbyt dobrym nastroju
Matt: W porządku. Dam radę... Cieszę się, że nic ci nie jest
Katrine: Nie. To ja powinnam się cieszyć, że wszystko z tobą w porządku. No poza śmiercią taty... Naprawdę współczuję
Matt: Jakoś przeżyję, choć chyba chciałaś się spotkać w innym celu... Nie wierzę, że cię puścił
Katrine: Powiedziałam o meczu siatkówki naszej szkolnej drużyny
Matt: Poważnie? Nie musiałaś kłamać
Katrine: Masz przeze mnie same kłopoty i... przepraszam
Matt: Hej! Nic się nie stało. Żyjemy, prawda? Teraz czeka nas bal
Katrine: No właśnie... Bal
Skoro on poruszył ten temat, może też będzie chciał mnie zaprosić? A! Kogo ja oszukuję? Pewnie nie lubi takich zabaw. Jeszcze wyjdę na kretynkę w miejscu publicznym. Ech! Raz kozie śmierć.
Katrine: Eee... Zechciałbyś pójść na bal?
Matt: A wiesz, że chciałem zapytać o to samo?
Katrine: Naprawdę?
Matt: Tylko nie wiem, kogo zaprosić
Katrine: Sądzę, że odpowiedź masz przed nosem
Matt: Masz rację... Katrine?
Katrine: Tak, Matt?
Matt: Znasz jakąś dziewczynę, która poszłaby ze mną na tę zabawę?
Już myślałam, że powie o mnie, a on szuka jakiejś innej? Wiedziałam, że wygłupiłabym się przed nim. Poczułam się źle, ale przez chwilę.
Matt: Żartuję, Katty. Może ty byś potowarzyszyła mi w piątek wieczorem za tydzień?
Katrine: Katty?
Matt: Nie ładne? Skoro traktujemy się, jak przyjaciele, powinniśmy mieć jakieś przezwiska
Katrine: Matty
Matt: Słucham?
Katrine: Twoje będzie takie... Eee... Na czym my to...
Matt: Pójdziesz ze mną na bal?
Katrine: Już myślałam, że nie zapytasz... No pewnie, że tak
Wypaliłam sporego rumieńca, gdy dotknął mojej dłoni, ale pewnie zrobił to przez przypadek. Zaczęliśmy jeść frytki, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Po prostu się zakochałam.
**Rhodey**
Musiałem coś zrobić. Whiplash kręcił się w pobliżu fabryki. Pepper powinna wiedzieć, że są w niebezpieczeństwie. Szybko zbiegłem na dół, ale mama musiała mnie zatrzymać, chwytając za ramię.
Roberta: Rhodey, co z tobą? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha
Rhodey: Whiplash... Zbrojownia... Pepper... Niebezpieczeństwo
Roberta: Co? Jak to możliwe?
Rhodey: Muszę... ją... ostrzec
Roberta: Stój! Jeśli jest w pobliżu, może cię skrzywdzić, a na to nie pozwolę. Zadzwoń do niej i jej powiedz. Tak będzie najlepiej
Rhodey: No dobrze
Wybrałem numer do przyjaciółki, ale nie odbierała. Możliwe, że spała lub biczownik zagłuszył jakoś działanie telefonu na terenie fabryki. Coraz bardziej bałem się, że ją skrzywdzi i jeszcze jej dzieci. Nie mogłem czekać na rozwój wypadków. Wybiegłem z domu, kierując się do zbrojowni. Przebiegłem obok tego wariata, unikając jego wzroku. Pobiegłem do tylnego wejścia, skąd mogłem szybciej się dostać do budynku.
Gdy minęło pięć minut, wstukałem kod do wejścia. Poza Lily i FRIDAY nie było nikogo. Spóźniłem się?
Cc... Co?!. Whiplash vo on tu robi ja się grzecznie pytam? Gdzie Pepper? Wpadła w jakieś kłopoty?. Ooo Katty i Matty jak to słodko btzmi. Ok teraz to nie jest najważniejsze, bo Whiplash jest w pobliżu. Ale też jest niebezpieczeństwo ze strony ducha whooa dużo tych problemów
OdpowiedzUsuńWhiplash musi dokończyć porachunki. Ma sprawę do dokończenia. Pepper odpoczywa u siebie. I to Katty z Mattym wpadli po uszy w kłopoty. W kolejnej będzie wiele kłopotów :)
Usuń